Wszystkie badania eurostatu stabilnie potwierdzają, że na Litwie od dłuższego czasu możemy „poszczycić się”, obok Bułgarii i Rumunii, najniższymi w UE świadczeniami (najniższą minimalną wypłatą, średniokrajową, najpośledniejszymi emeryturami i różnego rodzaju zasiłkami socjalnymi). Za to ceny w rodzimych supermarketach mamy już jak w Europie. Ba, jeżeli wziąć najbliższego naszego sąsiada z Zachodu, to się okaże nawet, że nasze ceny w euro i w złotówkach mają się do siebie jak jajo strusia do jaja przepiórki. Tak odmienne często mają gabaryty w dwóch krajach, które rozdziela zaledwie miedza graniczna.
Nie ukrywam, że ostatnio również skorzystałem z turystyki zakupowej i będąc w jednym z marketów Suwałk (szczelnie zresztą oparkowanym samochodami z rejestracją „LT”) mogłem w realu przekonać się, gdzie ceny są wagi przepiórczej, a gdzie strusiej. Nie będę tutaj rozwodzić się nad szczegółami (kto był – ten wie; kto nie był – polecam), podam tylko jeden przykład. W Suwałkach dobrą angielską Tee marki „Ahmad” nabyłem za 12 zł za 100 opakowań. Gdybym chciał w Wilnie zrobić podobny zakup, to z grubsza 3 euro musiałbym wybulić nie za 100 tylko za 25 opakowań. Herbata nie rośnie ani w Polsce, ani na Litwie. Krępujące pytanie brzmi zatem, dlaczego my arbatele geriam 4 razy drożej, niż to robią w swoim kraju Polacy?
Zresztą jeżeli o konsumpcji mowa, to w Bistro tegoż suwalskiego marketu można się obsłużyć zarówno po polsku, jak i po ...litewsku. Tam wszystkie nazwy dań są bowiem również w języku Donelaitisa. Żeby tak nasza powiedzmy Maxima w Wilnie, gdzie odsetek Polaków tych miejscowych i przyjezdnych zza miedzy jest przecież pokaźny, zdobyła się na podobny wyczyn?! Chyba prędzej pomnik Donelaitisa na podwórku Uniwersytetu Wileńskiego przemówi, niż to się stanie. Zresztą Maxima jest w naszym kraju politycznie poprawna. Udowodniła to, gdy na zapowiedź bojkotu zareagowała oświadczeniem swego rzecznika, który rzekł ni mniej ni więcej, że bojkot jest sprawką Kremla. Cóż, jeżeli chodzi o Moskwę i Kreml, to obsesja w naszej krainie kwitnie, trzeba przyznać to, mimo nawet faktu, że Maxima szybko z oskarżenia wycofała się. Niedługo będzie tak pewnie, że jak któryś tam z polityków czy notabli, za przeproszeniem, bznie, to winą za wąchanie jego bzdzin zostanie niechybnie oskarżony Kreml właśnie.
Bojkot, który w sieciach socjalnych doczekał się wielkiego rozgłosu (poparło go ponad 100 tysięcy użytkowników internetu), nie mógł nie wywołać reakcji polityków. Premier Butkevičius w swoim niepowtarzalnym stylu akcję poparł i potępił zarazem. „Jestem za inicjatywami pokojowymi, a nie za tym, by inicjować jakieś tam bojkoty. Niemniej sądzę, że ta dyskusja w sieciach socjalnych, to warta jest oceny pozytywnej... „i dalej podobne bla, bla, bla, jak to nasz szef rządu najlepiej potrafi. Pogadawszy premier zwołał też z tej okazji specjalne posiedzenie, na które zaprosił przedstawicieli różnych tam komisji od kontroli cen, służb podatkowych, antymonopolowych i temu podobnych. I brew zmarszczył, i usta wydął (aż nie wiadomo, czy już się bać, czy jeszcze trochę poczekać), gdy wydawał rozporządzenie, by zbadano, czy ceny rosły (choć nieznacznie, jak za każdym razem podkreślał) słusznie, czy niesłusznie. Przy tym jak mantrę powtarzał nawet nie pytany, że wzrost cen nie miał nic wspólnego z wprowadzeniem euro. Polegamy, Panie premierze, na Pana słowie jak na Zawiszy. Zwłaszcza, że wprowadzenie euro nie miało też żadnego wpływu na wzrost cen w każdym innym państwie, które zdecydowało się na wymianę narodowej waluty. Wszyscy przecież wiemy, że to był czysty przypadek.
Ale co tam premier, do którego rozkroku w każdej nieco bardziej zawiłej sprawie naród dawno się przyzwyczaił. Inny rządzący nam koalicjant w osobie Valentinasa Mazuronisa wywinął nam przy okazji bojkotu prawdziwe salto mortale. Ogłosił mianowicie, że po „aferze kalafiorowej” ludzie słusznie się obudzili i on się też obudził, by razem poskromić chciwość właścicieli sieci handlowych. „Jeżeli i nadal handlarze nieludzkimi marżami będą drażnić ludzi, to ci (nie zdzierżywszy wyzysku – mój przypis) niedługo całymi wagonami zaczną jeździć do Polski na zakupy”, martwił się i groził zarazem świeżo upieczony szef Partii Pracy zapewniając przy tym, że tylko PP – rzecz oczywista - wie, jak złemu można zaradzić. Oczywiście zaradzać będzie dopiero w kadencji przyszłej, jak ją ludzie wybiorą. W tej współrządzić będzie na razie po staremu.
Według czasopisma „Forbes” pierwszym litewskim miliarderem w euro został, zgadnijcie Państwo, kto nie wie, ...ano słusznie właściciel i główny akcjonariusz Maximy Nerijus Naumavičius. Młody biznesmen miliarderem został w rekordowo krótkim okresie. Tak mu jakoś pofarciło na Litwie.
A może ten fart wynika z tego właśnie, że Butkevičius i Mazuronis na „nieludzkie marże” zareagowali dopiero wtedy, gdy wnerwieni obywatele ogłosili bojkot sieci handlowych?..
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
W związku z aferą Masiulisa i następnymi działaniami (a właściwie brakiem) związanymi z rewoltą i odwołaniem przewodniczącego Guagi, który chciał oczyścić partię z innych łapówkarzy w swojej partii, należaloby sprawdzić i wszelkie interesy mera Simasiusa i MMM
1-1%
2-2%
...
16-16% itd.
Czasami naprawdę zastanawiam się nad kresem ludzkiej głupoty i ignorancji.
Otóż premier zapowiedział, że obniża VAT na mięso i dodał, iż nie należy liczyć się z tym że ceny spadną.
Teraz słyszę, że premier zapowiedział cofnięcie ulgi VAT jeśli ceny nie spadną.
Zgodnie z powiedzeniem 'Lepiej jest się nie odzywać i udawać się głupim niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości' niestety Algirdas Butkevičius się odezwał. Przypomina to w jego wykonaniu układanie kostki rubika: może w tę stronę, może w górę, może w lewo.
Za takie "zabawy" gospodarką premier musi ponieść odpowiedzialność. Kto zwróci koszty zmian cen?
Czy ktoś będzie traktował premiera, rząd a najważniejsze gospodarkę Litwy poważnie?
Smakowało pysznie.
Obowiązkowe zakupy w markecie też zrobione.
Ale ida wybory i trzeba udawać, że cos się robi nawet pomimo braku rozumienia działania mechanizmów ekonomicznych
I po raz kolejny wychodzi anormalny mechanizm myślowy premiera. Po pierwsze to wydając na uzbrojenie pieniądze wypłyną za granicę, po drugie i ważniejsze - pytam się co to zmieni?
Odpowiedź jest prosta NIC - taka jest rzeczywistość, ale nie dla Butkeviciusa, bo dla niego kolejny raz są ważne statystyki, liczby rankingi. Na dowód 'To pozwoli nam na wyjście z szeregu outsiderów oraz znalezienie się w dziesiątce państw NATO wg finansowania obronności' a więc nie o obronność chodzi a miejsce w dziesiątce.
Może jednak lepiej odrzucić własne zaprzaństwo i dogadać się z Polakami w kwestii obrony? No, ale to już na szczęście nie na głowę tego pana, bo wierzę że ludzie już mu nie zaufają.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.