Prezentacja miała miejsce w odnowionej kaplicy (o uroczystym otwarciu po remoncie, z udziałem hrabiego Zygmunta Tyszkiewicza pisała Teresa Worobiej w 4. numerze „Tygodnika Wileńszczyzny” z 2016 r.) i miała iście hrabiowską oprawę. Po prezentacji wszyscy uczestnicy zostali zaproszeni przez dyrektor pałacu Tyszkiewiczów Ievę Šiušaitė na koncert saksofonowy i akrobacje baletowe w reprezentacyjnej sali dworu.
– Celem książki jest odkrycie przeszłości po to, by wspólnie razem budować teraźniejszość i przyszłość. Poznanie hartu ducha, wartości jakimi kierowali się przodkowie to droga, która jest ciągle aktualna – mówiła autorka, Liliana Narkowicz. Jej opowieść, niczym baśń, wyczarowała arystokratyczny świat pięknych sukien, blichtru i koronkowych rękawiczek, wyrafinowanych gustów. Nie brakowało w nim jednak trosk, bólu, cierpienia i codziennego trudu w konstytuowaniu dynastii. Wiele jest w książce wątków z życia codziennego zarówno tych najwyższych warstw społecznych, jak i tych, którzy otaczali hrabiów, pracując na ich byt. Tym ludziom też należy się szczególny szacunek i uznanie – podkreślała autorka.
Obecna na prezentacji wicemer samorządu miasta Wilna, Edyta Tamošiūnaitė skierowała do Liliany Narkowicz i mieszkańców Waki Trockiej wyrazy wdzięczności i podziwu, za trud wkładany w ocalanie pamięci.
– Książka o Tyszkiewiczach wprowadza nas do przeszłości, ale naszym zadaniem jest iść do przodu, w przyszłość. O ile jednak korzystamy z dorobku naszych przodków, o tyle musimy się zastanowić, co pozostawimy po sobie, dla następnych pokoleń, naszych potomków – mówiła wicemer wręczając autorce oprócz pięknego bukietu kwiatów, wileńskiego aniołka, by czuwał nad każdym i pomagał spełniać marzenia.
Wiele było ciepłych słów, wyrazów wdzięczności, dowodów sympatii. I poczucie dumy, że łączy nas wspólna historia, że tyle w niej jeszcze do odkrycia. Liliana Narkowicz zapowiedziała, że chciałaby napisać książkę o dzielnych kobietach z wyższych sfer. To jeszcze w planach, a tymczasem można na nowo zagłębiać się w dziejowe wydarzenia, wpatrywać się w unikatowe zdjęcia, z których spoglądają na nas antenaci zapisani na kartach historii. Możemy się od nich nauczyć, że to, co minęło nie ginie bezpowrotnie. Dzięki ludzkiej pamięci niejeden czyn, niejedno wydarzenie znajdzie swe miejsce na kartach książki, i przetrwa dla następnych pokoleń. Bo wielkie rzeczy rodzą się z małych.
– Przykład Tyszkiewiczów z Waki Trockiej może nauczyć nas, ludzi żyjących w XXI wieku, że przywiązanie do własnego miejsca na ziemi, przywiązanie do ojcowizny to prawdziwe bogactwo, przynoszące satysfakcję, nawet wtedy, gdy pozornie staje się ciężarem – opowiadała autorka książki przywołując postać babci Jana Michała Tyszkiewicza, która wychowała osierocone wnuki. A dlaczego tak się stało i jaki to ma związek z wiernością ziemi i miejscu, warto przeczytać w najnowszej książce Liliany Narkowicz.
Monika Urbanowicz
"Tygodnik Wileńszczyzny"
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.