Obecna dzielnica wileńska Śnipiszki ze słynnym prospektem Konstytucji jest miejscem nowoczesnym i atrakcyjnym. Wyróżnia się najwyższymi w Wilnie budynkami o wyrafinowanej konstrukcji i z kwitnącymi na wiosnę sakurami, sprezentowanymi miastu przez Japończyków. Znikły natomiast bezpowrotnie znajdujące się tu niegdyś: pokarmelickie gospodarstwo z dworem, budynkami gospodarczymi, kościółek pw. śś. Teresy i Józefa, cmentarz katolicki i publiczna kaplica o.o. pijarów. I o tym wszystkim też z książki się dowiemy.
Kiedy w tytule edycji jest słowo „parafia”, to wiele osób, sądząc, że to jakieś wspominki i książka o pracy duszpasterskiej księży oraz organizacji parafialnych raczej niechętnie sięga po takie pozycje. Owszem, i w tej książce jest mowa o bogatej i różnorodnej działalności księży i wiernych, ale krótko, konkretnie i ciekawie. Całości obrazu dopełniają zdjęcia, nie mniej interesujące, a to co napisane potwierdzające. W tej książce sporo miejsca poświęcono jednak duchownym w minionych wiekach związanych ze Śnipiszkami – ks. Janowi Menué (dawał ślub Stanisławowi Moniuszce w Wilnie i napisał broszurkę o Górce Pana Jezusa na Śnipiszkach), ks. Rajmundowi Ziemackiemu (rozstrzelanemu na Łukiszkach wraz z grupą powstańców w 1863 r.) i ks. Stanisławowi Piotrowiczowi (za odwagę i patriotyzm zesłanemu na 20 lat do guberni archangielskiej w 1870 r.)
Od wielu lat gromadzę „Vilnianę” i jestem wiernym czytelnikiem wszystkiego, co pani historyk Narkowicz, pisze na temat Wilna i Wileńszczyzny. A książki pani Liliany są wyjątkowe, bo inne, a więc jedyne w swoim rodzaju i zaraz po wzięciu do ręki w mig rozpoznawalne.
Przede wszystkim zawsze są starannie wydane, na papierze kredowym lub półkredowym, z przemyślaną okładką w twardej oprawie, i efektownymi kolorowymi marginesami, które sama autorka projektuje. Walorem szczególnym są zawsze ilustracje, zarówno z epoki, jak i współczesne, często zestawione obok siebie dla kontrastu. To takie fantastyczne chociażby zobaczyć jak wyglądają organy z bliska i mieć rzeczowy dowód w postaci starej tabliczki, że w 1888 r. zbudował je Florian Ostromęcki. Mieć pojęcie jak wygląda zabytkowy dzwon do dziś wiszący w jednej z wież od 1752 r., a przy okazji poczytać o ludwisarzach na Litwie i przypomnieć dzieje dzwonów i dzwonków kościelnych.
Któż kiedy raczył sobie zadać trudu, żeby odczytać na dzwonie napisy po łacinie, a jeszcze je przetłumaczyć?! Śmiem wątpić czy któryś z księży miał o tym pojęcie. A jeszcze, że oprócz tych napisów są na nim rzeźby św. Rafała Archanioła i św. Franciszka Ksawerego z wyjaśnieniem, dlaczego właśnie oni. Jakoś też nie przypominam sobie, by ktoś przed autorką akcentował, że kopia Chrystusa Śnipiskiego znajduje się w prawej wnęce ołtarza głównego świątyni, a oryginał (z odrąbanymi rękoma!) w Muzeum Dziedzictwa Kościelnego, mieszczącym się w nieczynnym obecnie kościele pw. św. Michała.
Na zakończenie chciałbym zwrócić uwagę, że dziś, w dobie pandemii, jakże aktualny jest jeden z rozdziałów książki. A mianowicie: „Górka Pana Jezusa a zaraza morowa w Wilnie”. Okazuje się, że tylko w latach 1419-1710 mór nawiedzał Wilno aż 22 razy. A górka, na której stał Chrystus Śnipiski, o której była mowa powyżej, nie została usypana z gliny, kamieni czy piasku, lecz „ze szczątków ludzkich złożona”, ofiar wielu epidemii. Na Śnipiszkach bowiem, jako ówczesnym przedmieściu Wilna, byli pielęgnowani i grzebani przez rochitów ofiary moru, aż urosła z kości górka, później nazwana Górką Pana Jezusa Zbawiciela.
Zarazę morową, czyli dżumę zwaną „czarną śmiercią” z powodu krwisto-czarnych śladów na dotkniętych chorobą miejscach (np. odpadniętych nosach, palcach rąk czy nóg, jak też oczodołach pozbawionych oczu), roznosiły pchły, gryzonie (m.in. myszy i szczury), jak też różne dzikie zwierzęta. Tak więc dziś, w dobie pandemii koronawirusa COVID -19, uzmysławiamy sobie kolejny raz, że masowe schorzenia przenoszone zarówno za pośrednictwem dzikich, jak i domowych zwierząt na człowieka to nic nowego pod słońcem. A dodatkowymi czynnikami są: zmiana klimatu, ekspansja i przemieszczanie się ludzi z kontynentu na kontynent.
Wszystko już było, zawieszenie życia też i to niejednokrotnie. A jeszcze ciekawsze, że bakteria Yersinia pestis, która w XIV w. spowodowała dżumę w Europie, jak i koronawirus przywędrowała z Chin. Między innymi do Włoch przywlekli ją sami Włosi, handlarze i kupcy wędrowni. Tyle że ludzkość nie wyciągnęła nauczki z gorzkich lekcji żyjąc dniem dzisiejszym. Wciąż popełniamy stare błędy. Wirusy były przed pojawieniem się człowieka na ziemi, więc i teraz nie znikną, żyją i będą żyły pośród nas. Ale postępując mądrze i zachowując ostrożność możemy nie przyczyniać się do ich rozpowszechniania na skalę światową.
Autorce BARDZO DZIĘKUJEMY za przypomnienie i ocalenie od zapomnienia wileńskiego skraweczka o wdzięcznej nazwie Śnipiszki (ale też Rybaki, Pióromont, Zwierzyniec, Łukiszki). To kolejny pomnik wystawiony przez panią Lilianę w hołdzie Wilnu.
Na zakończenie przypomnę, że książkę można jeszcze nabyć w kiosku parafialnym lub zakrystii kościoła św. Rafała Archanioła, w księgarni „Elephas” (Dom Polski, ul. Nowogródzka 76) i „Signum Christianum”, sklepiku z dewocjonaliami przy Ostrej Bramie od strony Hali
Ernest Piotrowski
„Tygodnik Wileńszczyzny”