Jak się okazuje, ta ryba była hodowana już w czasach Polski piastowskiej, w średniowieczu. Ale królować na polskich stołach karp zaczął dopiero po II wojnie światowej. Ponieważ karp był najtańszą oraz najłatwiejszą w hodowli rybą i dlatego mógł zaspokoić zapotrzebowania wigilijne w czasach, kiedy o artykuły spożywcze nie było łatwo.
Karpia jada się przeważnie raz w roku – w okresie bożonarodzeniowym, w Wigilię. To zdecydowanie zbyt rzadko, gdyż ta ryba ma mnóstwo korzystnych właściwości dla naszego organizmu. Mięso karpia jest średnio tłuste i ma tylko 110 kcal w 100 g. Jest źródłem łatwo przyswajalnego białka, witamin A, B, D i minerałów – żelaza, wapnia cynku i potasu. Jest również bogate w nienasycone kwasy tłuszczowe n-3 i n-6, które poprawiają pracę mózgu, pamięć oraz zmniejszają prawdopodobieństwo zawału serca i udaru mózgu.
Podczas zakupów tej ryby należy zwracać uwagę na wygląd i na zapach. Jeśli ma dziwny zapach, to może okazać się, że jest niezbyt dobrej jakości. Mało tego, może być, że prawdziwego karpia zastąpiła inna ryba z tańszymi „odpowiednikami”.
Kupując żywego karpia, należy koniecznie zwrócić uwagę na to, w jakich warunkach jest on przechowywany, a szczególnie na wodę, w której pływają ryby. Woda powinna być czysta, przejrzysta i dobrze napowietrzona. W zbiorniku nie powinno być zbyt tłoczno, a ryby powinny mieć możliwość swobodnego pływania. Jeżeli ryby stresują się lub są nieodpowiednio przechowywane, w ich organizmie zaczyna wytwarzać się kwas mlekowy, co w finalnie sprawia, iż ich mięso staje się gorzkie.
Kupujmy więc tylko te ryby, które mają czerwone skrzela, sprężyste mięso oraz szkliste oczy. Tylko wtedy jest pewność, że karp, którego planujemy podać rodzinie na stół wigilijny, jest świeży.
W przypadku karpi także nie sprawdza się zasada „im większy, tym lepszy”. Najlepiej kupować ryby, które ważą od 1,5 do 2,5 kg. Zbyt duże będą bardzo tłuste i niesmaczne, z kolei mniejsze będzie bardzo trudno oczyścić i wyfiletować.
Pomimo że karp jest tradycyjną rybą na stole wigilijnym, wiele osób unika tej potrawy, ze względu na jej charakterystyczny, mulisty smak i zapach. Aby się tego pozbyć, należy zastosować kilka sprawdzonych sztuczek. Jedną z nich jest obłożenie ryby startą marchewką i selerem. Znacznie bardziej popularną metodą jest obłożenie karpia pokrojoną w półplasterki cebulą, a najlepiej zaś natrzeć go czosnkiem. Ryba musi przeleżeć w takim lub innym „kompresie” od kilku do kilkunastu godzin, a wtedy jej nieprzyjemny posmak będzie jedynie wspomnieniem. Podobnie skutkuje również namoczenie karpia przez kilka godzin w mleku lub w mieszance wody, octu i soku z cytryny.
Na podst. Interia.pl