Prowadząca wiec Elżbieta Sadajska, która zwracała się do uczestników pikiety w kilku językach, m.in. polskim, litewskim, rosyjskim, niemieckim, zaznaczyła, że „nikt tak dobrze jak państwo niemieckie nie wie, jak ważne dla każdej mniejszości narodowej jest zachowanie tożsamości kulturowej, językowej i etnicznej. Wynika to z szacunku dla przodków i zobowiązania wobec dzieci i przyszłych pokoleń. Mniejszość niemiecka w Danii, Południowym Tyrolu czy na Opolszczyźnie w Polsce cieszy się pełnią przysługujących im praw, włącznie z dwujęzycznymi nazwami miejscowości".
Podczas pikiety wystąpił starosta gminy solecznickiej Grzegorz Jurgo, który, przypominając o tym, że na Litwie, która od zawsze była miejscem współżycia wielu narodów i kultur, zaznaczył, że obecnie w kraju panuje zakaz używania w życiu publicznym języków innych niż litewski.
Mianem dziwnego określił fakt nakładania wysokich kar finansowych za dwujęzyczne (polsko-litewskie) napisy umieszczane na prywatnych posesjach przez mieszkańców rejonów wileńskiego i solecznickiego, których zdecydowaną większość stanowią Polacy. Starosta apelował do władz niemieckich o pomoc w wyegzekwowaniu od władz litewskich praw należnych mniejszościom narodowym na podstawie szeregu międzynarodowych aktów prawnych oraz w oparciu o dobre praktyki stosowane w innych państwach unijnych.
Zabierając słowo podczas pikiety przedstawiciel mniejszości rosyjskiej Aleksandr Fiodorow, zwracając się do przedstawicielu wielu mniejszości zamieszkujących Litwę, powiedział: „Problemy mamy wspólne".
Mniejszość białoruską podczas akcji protestu reprezentowała Maria Matusewicz ze Stowarzyszenia Białoruskiego Języka im. Fr. Skoryny, która przemówienie wygłosiła w ojczystym języku białoruskim. O potrzebie pomocy ze strony społeczności międzynarodowej mówiła również przedstawicielka mniejszości tatarskiej na Litwie.
"Dziękuję wszystkim zebranym za udział. Mamy nadzieję, że w przyszłości już nie będą potrzebne pikiety i protesty, że zostaną zapewnione należne nam prawa. Jednakże jeżeli będzie potrzeba, to jesteśmy gotowi do obrony swoich praw i będziemy dążyli do tego celu aż do skutku" - podkreśliła pProwadząca wiec E. Sadajska.
Pikietujący wręczyli ambasadorowi Niemiec w Wilnie Matthiasowi Mülmenstädt petycję, w której proszą o pośrednictwo w przekazaniu treści dokumentu władzom Niemiec.
Poniżej zamieszczamy treść petycji.
„My, Polacy mieszkający w Republice Litewskiej, zwracamy się za pośrednictwem Waszej Ekscelencji z petycją do władz Republiki Federalnej Niemiec i apelujemy o wsparcie dla naszych postulatów gwarantujących przestrzeganie i ochronę praw mniejszości narodowych na Litwie zgodnie z prawem europejskim i standardami obowiązującymi w Unii Europejskiej. Zwracamy się o pomoc w walce z jawną dyskryminacją na tle narodowościowym, jakiej doświadczamy od wielu lat w naszym kraju" – czytamy w petycji.
Uczestnicy akcji protestu prosili o interwencję władz niemieckich z uwagi m.in. na systematyczne pogarszanie się sytuacji Polaków na Litwie.
„Sytuacja autochtonicznej polskiej mniejszości narodowej na Litwie ulega coraz większemu, systematycznemu pogorszeniu. Pomimo tego, że Litwa od dziesięciu lat jest członkiem Unii, to w dziedzinie ochrony praw mniejszości narodowych zamiast poprawy nastąpił ewidentny regres prawny, niezgodny z zaleceniami OBWE i Komisji Weneckiej. Paradoksalnie, nawet w czasach sowieckich nie odważono się na tego typu działania, z jakimi mamy do czynienia obecnie. Od lat trwa na Litwie walka z językiem polskim i odbywa się niszczenie polskości" – piszą autorzy petycji.
Autorzy dokumentu przypominają o karach, niejednokrotnie nakładanych na urzędników polskiej narodowości na Litwie za polsko-litewskie nazwy ulic, o braku możliwości pisowni nielitewskich nazwisk w formie oryginalnej, o zwlekaniu ze zwrotem ziemi oraz uszczuplaniu stanu posiadania polskiej mniejszości na Litwie w obszarze oświaty.
„Za używanie języka polskiego w przestrzeni publicznej nakładane są horrendalne kary. Na dyrektora administracji rejonu solecznickiego Bolesława Daszkiewicza, samorządowca polskiej narodowości, nałożono karę ponad 12 tysięcy Euro za wiszące na prywatnych domach mieszkańców dwujęzyczne litewsko - polskie tablice z nazwami ulic. Podobnie na panią Lucynę Kotłowską, dyrektor administracji Samorządu Rejonu Wileńskiego, również wielokrotnie nakładano grzywnę za zwłokę w wykonywaniu nakazu usuwania dwujęzycznych nazw ulic z domów mieszkańców, w tym przypadku rejonu wileńskiego. Wszystko to, jak poprzednio, odbyło się na wniosek przedstawiciela rządu litewskiego. Jest to bez wątpienia rodzaj państwowych represji i zastraszania polskiej społeczności. Obrazu prześladowań nas Polaków dopełnia opieszałość w zwrocie ziemi zagarniętej nam jeszcze w czasach sowieckich, zamach na polską oświatę na Wileńszczyźnie oraz zakaz pisowni nazwisk w formie oryginalnej, czyli polskiej. A przecież po prawie do życia, prawo do własnego nazwiska jest jednym z najważniejszych praw, gdyż określa wyjątkową tożsamość każdej osoby. Zaliczane jest do podstawowych, a nawet przyrodzonych praw podmiotowych człowieka. Utrzymywanie na siłę obowiązujących przepisów w tej sprawie jest utrzymywaniem na Litwie dyskryminacji na tle narodowościowym" – czytamy w dokumencie.
Za niedopuszczalny autorzy petycji uważają fakt, że Litwa, której prawie 20% mieszkańców stanowią nie-Litwini, nie ma Ustawy o mniejszościach narodowych.
„Sytuacja na Wileńszczyźnie stanowi szczególny przykład ignorancji ze strony władz państwowych wobec standardów unijnych, promujących wielokulturowość, wieloetniczność i wielojęzyczność. Zakazywanie używania języka polskiego, jako języka pomocniczego, w rejonach wileńskim i solecznickim, gdzie odpowiednio mieszka 60 i 80 procent Polaków z ogólnej liczby mieszkańców, to skandal i dyskryminacja. Zwłaszcza, że my Polacy jesteśmy mniejszością autochtoniczną, zamieszkującą te tereny od wieków. Natomiast ustawa o języku państwowym przewiduje nazewnictwo wyłącznie w języku litewskim. Jest to sytuacja nader kuriozalna, gdyż do niedawna na dwujęzyczność pozwalała ustawa o mniejszościach narodowych, której po 19 latach obowiązywania, w roku 2010, nie przedłużono (sic!). Doszło w ten sposób do niespotykanego w Unii przypadku, gdzie w kraju członkowskim o znacznym odsetku mniejszości narodowych zlikwidowano przewidzianą dla nich ochronę prawną. Jest to niezgodne z duchem prawa międzynarodowego" – zatroskanie z powodu zaistniałej sytuacji wyrazili uczestnicy pikiety.
Autorzy dokumentu ubolewają, że Litwa ignoruje szereg międzynarodowych dokumentów traktujących o prawach należnych mniejszościom narodowym, m.in. Konwencję Rady Europy o Ochronie Mniejszości Narodowych, Europejską Kartę Języków Regionalnych i Mniejszościowych.
„Traktat z Lizbony kładzie wielki nacisk na ochronę dziedzictwa kulturowego i językowego, wspierając różnorodność językową jako jedną z zasad podstawowych Unii Europejskiej. Jest to prawo przyznane obywatelom Unii w art. 21 i 22 Karty praw podstawowych, co oznacza, że próba wprowadzenia wyłączności danego języka stanowi ograniczenie i naruszenie podstawowych wartości Unii. Samo zaś pojęcie różnorodności językowej obejmuje w prawie unijnym zarówno języki urzędowe jak też „współurzędowe", regionalne oraz języki, które nie są oficjalnie uznane na terenie państwa członkowskiego. Litwa ignoruje też Ramową Konwencję Rady Europy o Ochronie Mniejszości Narodowych, którą władze litewskie podpisały i ratyfikowały. Wbrew zasadom i dobrym obyczajom międzynarodowym, nie implementowano jej do naszego systemu prawnego i tym samym nie jest ona przestrzegana. A Konwencja mówi wprost, że w rejonach tradycyjnie zamieszkałych przez znaczącą ilość osób należących do mniejszości narodowej będą umieszczane również w języku mniejszości nazwy lokalne, nazwy ulic i inne oznakowania topograficzne o charakterze publicznym. Nadto zapewnia się możliwość używania języka mniejszości w stosunkach pomiędzy mieszkańcami a organami administracyjnymi. Umów należy dotrzymywać, to jedna z podstawowych norm w stosunkach międzynarodowych, potwierdzana w wielu aktach prawa międzynarodowego. W konwencji wiedeńskiej o prawie traktatów zapisano, że każda umowa jest wiążąca, powinna być wypełniona w dobrej wierze i nie można złamania umowy usprawiedliwiać postanowieniami prawa wewnętrznego. A to właśnie czynią władze państwowe, usprawiedliwiają swoje działania prawem wewnętrznym. Jest jeszcze jedna, ważna konwencja, o której Litwa nie chce słyszeć. To Europejska Karta Języków Regionalnych i Mniejszościowych. Litwa należy do niechlubnego grona nielicznych państw posiadających dużą ilość mniejszości narodowych, które nie ratyfikowały Karty. W tej sprawie zdecydowane stanowisko zajął w 2013 roku Parlament Europejski. W specjalnej rezolucji dotyczącej różnorodności językowej wezwał państwa, które tego nie uczyniły, do podpisania i ratyfikowania tejże Karty. Wezwał również do potępienia wszelkich praktyk, które poprzez dyskryminację językową lub poprzez narzuconą bądź ukrytą asymilację zwracają się przeciwko językowi i tożsamości innych wspólnot. Jeśli przepisy wewnętrzne stoją w sprzeczności z normami unijnymi, to należy je zmienić i dostosować do standardów europejskich, zwłaszcza w sprawie tak ważnej, jak ochrona mniejszości narodowych i etnicznych" – o dobrych unijnych praktykach w obszarze ochrony praw mniejszości piszą autorzy petycji.
Organizatorzy wystosowali prośbę, by władze niemieckie dopomogły w zapewnieniu Polakom na Litwie przysługujących im praw i dodali, że zwracają się do władz Niemiec z tego powodu, że to państwo jak żadne inne nie wie, jak ważna jest należyta troska o mniejszości.
„Zwracamy się z petycją do władz państwa niemieckiego o wsparcie naszych starań o zapewnienie autochtonicznej polskiej mniejszości narodowej na Litwie przysługujących nam praw zgodnie z prawem europejskim i standardami wymienionymi powyżej. Nikt tak dobrze jak państwo niemieckie nie wie, jak ważne dla każdej mniejszości narodowej jest zachowanie tożsamości kulturowej, językowej i etnicznej. Wynika to z szacunku dla przodków i zobowiązania wobec dzieci i przyszłych pokoleń. Mniejszość niemiecka w Danii, Południowym Tyrolu czy na Opolszczyźnie w Polsce cieszy się pełnią przysługujących im praw, włącznie z dwujęzycznymi nazwami miejscowości. Dlatego liczymy na zrozumienie i wsparcie dla naszych postulatów i naszej petycji. Nie żądamy przywilejów, lecz respektowania przez Litwę podpisanych konwencji i traktatów międzynarodowych, zwłaszcza Konwencji Ramowej RE, chroniących mniejszości narodowe. Chcemy żyć zgodnie z przysługującym nam, jako mniejszości narodowej, prawem do wielojęzyczności, wielokulturowości i wieloetniczności, tak bardzo podkreślanym i promowanym wartościom w Unii Europejskiej. Sprzeciwiamy się natomiast wszelkiej dyskryminacji na tle narodowościowym, której niestety doświadczamy na Litwie, a dla której nie powinno być miejsca w Europie XXI wieku" – czytamy w dokumencie, którego autorzy prosili ambasadora Niemiec w Wilnie o przekazanie jego treści kanclerz Angeli Merkel oraz deputowanym do Bundestagu.
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
http://l24.lt/pl/spoleczenstwo/item/35949-mniejszosci-narodowe-na-litwie-protestuja-przeciwko-dyskryminacji#sigProGalleriac8b4f30431
Komentarze
- Rosyjskie strachy ważniejsze niż Polacy Wileńszczyzny
Czołowy teoretyk polityki wschodniej środowiska Prawa i Sprawiedliwości – Przemysław Żurawski vel Grajewski ponownie zajął się kwestią Polaków na Wileńszczyźnie. Niestety po raz kolejny jego artykuły sprowadzają się do sugerowania konieczności wycofania spraw naszych rodaków na Litwie z politycznej agendy relacji Rzeczpospolitej z państwem litewskim. Żurawski vel Grajewski poucza także samych Wilniuków z kim powinni, a z kim nie powinni współpracować w walce z dotykającą ich dyskryminacją.
Zarówno publicysta jak i redakcja „Gazety Polskiej Codziennie” potraktowali temat jako istotny gdyż opublikowano aż dwa artykuły Żurawskiego vel Grajewskiego poświęcone tematowi, kolejno 23 i 24 czerwca. ........
Karol Kaźmierczak
http://www.kresy.pl/publicystyka,opinie?zobacz/rosyjskie-strachy-wazniejsze-niz-polacy-wilenszczyzny
Czy jest jakiś inny kraj na świecie, gdzie są zagrozenia dla polskosci?
Lietuvisi się boją i czują się niepewnie, bo mają świadomość swoich niegodziwości wobec autochtonicznej ludności Wileńszczyzny.
Nadchodzi nieuchronnie czas, kiedy w Lietuvie wreszcie zapanuje normalność i zaczną być szanowane prawa mniejszości narodowych.
Lider AWPL W.Tomaszewski to polityk dużego formatu, nieprzeciętna osobowość na litewskiej scenie politycznej. Jest mocno popierany przez tutejsze mniejszości narodowe oraz coraz większy procent samych Litwinów, którzy doceniają uczciwość, pryncypialność i rzetelną pracę Tomaszewskiego na rzecz kraju.
Bez Ustawy o kobietach Polska jest benkartem Europy.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.