Valerjan Romanovski, od dwudziestu pięciu lat mieszkający w Polsce, na spotkanie z wilnianami przybył ze swoją siostrą Edytą, która, jak podkreślił, jest jego największym kibicem. Nie zabrakło też rowera, z którym sportowiec nie rozstaje się nawet podczas częstych, związanych z pracą wyjazdów.
„W samochodzie mam rower i siekierę. Policja nie raz mnie pytała, po co mi siekiera. Po to, żeby wyrąbać przerębel w zamarzniętym stawie czy jeziorze, kiedy chcę morsować, a rower, żeby odbyć trening“ – powiedział pan Valerjan podczas spotkania, moderowanego przez dziennikarza Dariusza Malinowskiego.
9 rekordów na koncie
Romanovski urodził się w Gudelach koło Mejszagoły. Przygodę ze sportem zaczął już w szkole. Najpierw uprawiał bieg i reprezentował szkołę w Awiżeniach, do której uczęszczał, a potem technikum w Bujwidziszkach, na wielu zawodach. W 1992 roku wyjechał do Polski, do Busku-Zdroju, gdzie zaczęła się jego przygoda z kolarstwem. Zdobył medal na mistrzostwach Polski, potem zaczął uprawiać ultramaratony i bić rekordy. Ale nie wiadomo, jak by się potoczyła jego dalsza kariera kolarza-wyczynowca, gdyby posłuchał... lekarza (miał problemy z kręgosłupem). „Jak powiedziałem lekarzowi, że startuję w zawodach 24-godzinnych, to się wziął za głowę i rzekł, że czeka na mnie wózek inwalidzki“ – opowiadał Romanovski. Nie przestraszył się takiej diagnozy. Zmienił lekarza. Nowy zalecił mu trening gorsetu mięśniowego, który ustabilizował kręgosłup. „Wygrałem wyścigi w kategorii open. Po tych zawodach rozpoczęły się moje rekordy Guinessa“ – opowiadał kolarz, który na swym koncie ma w obecnej chwili aż 9 rekordów, m.in. w jeździe dobowej, dwudobowej, na trasach off-road, stadionie.
Hołd dla zesłańców
W ubiegłym roku sportowiec jechał rowerem nieprzerwanie przez dwie doby w temperaturze minus 50 stopni w Jakucji. Przed miesiącem spędził 100 godzin w komorze termoklimatycznej w skrajnie niskich temperaturach, by zbadać, jak na ludzki organizm działa mróz. Za rok zamierza pobić nowy rekord – w ciągu 4-5 dni pokonać 1000 km nieprzerwanej jazdy rowerem w tejże zimowej Jakucji.
„Tysiąc kilometrów rowerem to nie jest żaden wyczyn w warunkach letnich. Każdy zdrowy mężczyzna w ciągu tygodnia przejedzie. Ale w warunkach -50 stopni ten tysiąc nie jest tym samym tysiącem. Jadę, bo to jest trudne wyzwanie“ – powiedział Romanovski.
Pojedzie po drodze kołymskiej, zbudowanej przez zesłańców. „Tam się jedzie po ludzkich kościach. Będzie to pewien hołd dla tych osób, które tam zginęły. Pojadę wyposażony w najnowocześniejszy sprzęt, odżywiony, a oni pracowali tam ubrani w zwykle płachty, zjadając kilka kromek chleba, a niektórzy jeszcze potrafili stamtąd uciec. Niby wyczyn z mojej strony, ale jak patrzymy wstecz, to widzimy, co ci ludzie wycierpieli. Jedziemy, żeby o tym mówić i przypomnieć, aby historia się nie powtórzyła” – mówił pan Valerjan.
Zaprzyjaźnić się z organizmem
Podczas bicia rekordów, wyczynów sportowych, czy zwykłych treningów, jak podkreślił, trzeba rozumieć, co sygnalizuje nasze ciało i nasz umysł. „Są przebiegłe i chcą nieraz oszukać. Jak się jedzie rowerem przez całą dobę, to nieraz ciało mówi, że już nie dam rady. Albo chcę jechać na trening, a ciało czy umysł mówi, że jestem zmęczony, odpuszczę trening. To nie jest do końca prawda. Muszę przeanalizować, dlaczego jestem zmęczony. Byłem na uczelni, wykładałem, jestem wyspany i najedzony, nie musiałbym być zmęczony, więc organizm mnie oszukuje. Dlatego wsiadam na rower i zmęczenie znika“ – tłumaczył sportowiec.
Mówiąc o motywacji, zaznaczył, że należy nauczyć się przezwyciężać lenistwo. Jako że sport uprawia już prawie 20 lat, to jest mu dużo łatwiej się zmotywować, bo organizm „już nie mówi, że nie chce, wie, że pojadę na trening“.
„Żeby zmotywować siebie do jakiegokolwiek działania, czy to chcemy schudnąć, poprawić kondycję fizyczną, czy zdrowie, to każdy człowiek musi widzieć w tym interes. Jak będę ćwiczył, to będę miał poprawną sylwetkę, jak będę zdrowo się odżywiał, to będę miał dobre zdrowie itd.“ – mówił Romanovski, którego mottem życiowem jest „Nie ma rzeczy niemożliwych“. Przyznał, w swoim życiu miał tysiące treningów, ale nie miał ani jednego, po którym by żałował, że poszedł na trening.
„aby schudnąć, trzeba jeść i spać“
Będąc pasjonatem zdrowego tryby życia, zaakcentował, że w każdym wieku można zacząć ćwiczyć. Zachęcał też do zdrowego odżywiania się. Mówiąc o swej diecie, powiedział, że stara się nie spożywać żywności przetworzonej, a sam przygotowuje dania z naturalnych produktów. Z rana stara się jeść produkty bogate w białka i tłuszcze, a na kolację – w węglowodany, bo „wtedy organizm lepiej śpi“. Przekonywał też, że aby schudnąć, trzeba jeść i spać, bo „organizm wypoczęty i wyspany ma szybszą przemianę materii“. Ważne jest też regularne spożywanie posiłków, co 3-4 godziny, bo „jeśli jemy nieregularnie, to organizm czuje się zagrożony i robi zapasy“. Zwrócił też uwagę na to, że posiłki powinny być zróżnicowane.
Całkiem inną dietę stosuje podczas projektów bicia rekordów. Na przykład,w termokomorze, gdzie było ponad minus 50 stopni, dziennie spalał ok. 10 tys. kalorii, a w Jakucji – nawet 15-20 tys. „Skupialiśmy się na tłustyczh rzeczach. Jedliśmy jeleninę, słoninę, rybę, tłuste buliony. W takich warunkach zawsze jest ujemny bilans, organizm chudnie. W komorze schudłem 4 kilo“ – powiedział pan Valerjan.
Opowiadając o swoich wyczynach, czy to na torze kolarskim czy w chłodnej Jakucji, podkreślił, że te projekty realizowane są umiejętnie, żeby nie zaszkodzić sobie na zdrowiu. W projektach prowadzi go zespół specjalistów (trener, dietetyk, lekarze i in.). Na przykład do wyjazdu do Jakucji przygotowywał się kompleksowo – zarówno ze strony fizycznej, jak też psychicznej, czy odpowiedniego żywienia.
„Zawsze podkreślam, że jestem z Wileńszczyzny“
Wszystkie swoje rekordy Romanovski bije z myślą o ludziach chorych na białaczkę. Jest ambasadorem Fundacji DKMS, która promuje dawstwo komórek macierzystych i szpiku kostnego.
„Każdy mój projekt i rekord jest dedykowany dla osób chorych na nowotwory. Kiedy w czasie bicia rekordu czuję się padnięty, myślę o osobach, które walczą z chorobą i też potrzebują motywacji i wsparcia. I wtedy jest mi głupio, że zaczym użalać się nad sobą, a osoba chora nieraz przez rok walczy z chorobą i to jest dopiero wyczyn“ – mówił pan Valerjan.
Podkreślił, że kolarstwo to jego pasja, ale „nie jestem cały czas na rowerze“.„Jestem doktorantem na wydziale technologii drewna, mam zajęcia ze studentami, piszę pracę doktorską, jestem ekspertą od podłóg drewnianych. Mam też firmę rodzinną, w której jestem konsultantem, zajmuje się wyrobami z derewna. Pracę i sport da się połączyć. Dużo czasu jeżdzę na rowerze. Najciekawsze pomysły, dotyczące pracy czy nauki, zawsze przychodzą podczas jazdy rowerem“ – stwierdził Romanovski.
Podczas wywiadów w mediach zawsze podkreśla, że pochodzi z Wileńszczyzny. „Zawsze podkreślam, że jestem z Litwy, z Wileńszczyzny i jestem z tego bardzo dumny. Reprezentuję Litwę i Polskę. Zresztą jesteśmy w Unii Europejskiej, którą reprezentujemy“ – powiedział Valerjan Romanovski.
Iwona Klimaszewska
http://l24.lt/pl/spoleczenstwo/item/238207-valerjan-romanovski-przecietny-czlowiek-ktory-robi-nieprzecietne-rzeczy#sigProGalleria6d91ca77f3