Może ktoś zdziwi się, że obchodzimy uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata – bo przecież stale słyszymy o takiej czy innej wojnie. Wojska tupią, sygnały alarmowe wyją. Bombardują miasta. Tyle złych, pokręconych dróg, tyle ludzkiej złości. Wreszcie – tylu niewierzących naokoło. Co to znaczy, że Chrystus króluje? Może to święto Chrystusa Króla partykularnego? Króla pobożnych zakonnic, gorliwych księży, tych, którzy przyjmują Komunię Świętą w każdy pierwszy piątek miesiąca, entuzjastów i zwolenników Ewangelii, bez której nie mogą się obyć?
To uroczystość Chrystusa, który jest Panem każdej duszy, nawet ciasnej i grzesznej. Króla, który swojego panowania nie narzuca siłą. Godzi się być zelżony, odrzucony, nieodczytany, zepchnięty, sponiewierany, tak jak zezwolił na to przed Piłatem.
Jednakże ten pozornie poniżony Król – czasem powoli, czasem nagle – budzi sumienia, odsłania nędzę grzechów, pustkę życia bez prawdziwej miłości i poświęcenia, przerażenie łotrów wobec śmierci.
Przedziwny Król. Nie widzimy Go, a klękamy przed Nim. Poniżony, a zawsze zwycięża. Ten, z którym każdy spotka się kiedyś sam na sam, aby przyznać, jaki naprawdę jest.
Ks. Jan Twardowski
Rota
Komentarze
Takie nagłówki pojawiły się 9 lat temu:
“13 czerwca 2009 roku, w obecności nuncjusza papieskiego arcybiskupa Luigi Bonazzi i wikariusza generalnego biskupa Juozasa Tunaitisa mer rejonu Maria Rekść odczytała Akt Intronizacji Chrystusa Króla podczas uroczystości jubileuszowych w mejszagolskim kościele p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Fundatorami tego kościoła byli król Władysław Jagiełło i św. królowa Jadwiga.
Wydarzenie to zostało wpisane w obchody milenijne pierwszej pisemnej wzmianki o Litwie, związanej z chrześcijaństwem. Dotyczy podróży misyjnej św. Brunona Bonifacego, misjonarza Węgrów, Pieczyngów, Słowian i Bałtów.
Polacy, bo to oni byli inicjatorami nie tylko dokonali aktu intronizacji, ale także wpisali to w czas milenijnego jubileuszu chrześcijaństwa na Litwie. I to jest obywatelska postawa
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.