Głuchoniemy po ludzku był bardzo biedny – i głuchy, i niemy. Nie mógł współczuć. Ale nie był największym biedakiem. Miał wiarę. Zaufał Jezusowi. Nie dał się od niego oderwać. Nie zobojętniał. Jako człowiek mający wiarę, nie był w sytuacji rozpaczliwej, chociaż nie słyszał i nie mówił. Powiedział Merton, że dla człowieka wierzącego od rozpaczy do nadziei jeden maleńki krok. Nawet Ewangelia mówiąca o tym – wydawałoby się – biednym człowieku jest pogodna. Głosi wielkość wiary.
Ciekawe, że najpierw Bóg przywraca słuch, a potem mowę. „Otwórz się na Boga” – to znaczy najpierw usłysz Go. Uchyl, otwórz swoje sumienie, a potem dopiero mów.
Chyba największym oskarżeniem dla człowieka jest powiedzieć, że on już nie umie słuchać – co znaczy, że już tylko mówi. Przeważnie o sobie i to, co sam myśli.
Najpierw trzeba uzyskać dar słuchu. Potem – nauczyć się słuchać. Otworzyć uszy, by potem usta mówiły.
Ks. Jan Twardowski
Rota