W sobotnie popołudnie na Polach Grunwaldzkich starło się blisko 1,3 tys. rekonstruktorów w historycznych strojach, odtwarzających pieszych i konnych rycerzy, łuczników i artylerzystów obu walczących stron. Reprezentowali oni kilkadziesiąt bractw rycerskich z Polski, Litwy, Ukrainy, Finlandii, Niemiec, Szkocji, Norwegii, Chorwacji i Nowej Zelandii.
Jak powiedział PAP Dawid Zombik, walczący w Chorągwi Mazowieckiej księcia Janusza, wielu rekonstruktorów przyjeżdża pod Grunwald od lat, bo czują dumę, że mogą stanąć w miejscu, w którym Polacy odnieśli jedno z najważniejszych zwycięstw w swojej historii. "To jest coś pięknego. Zawsze, jak śpiewam tutaj Bogurodzicę, to mam łzy w oczach" - mówił.
Jak przyznał, tegoroczna walka była wyjątkowo ciężka, bo podczas inscenizacji odnowiła mu się kontuzja dłoni, którą odniósł w jednym z turniejów. Walczący w ciężkich zbrojach musieli też zmierzyć się z pogodą; w sobotę było bardzo upalnie, a krótko przed bitwą nad Polami Grunwaldzkimi przeszła burza z gwałtowną ulewą.
Widzowie mogli zobaczyć moment wręczenia dwóch mieczy przez poselstwo krzyżackie królowi Władysławowi Jagielle, utratę w boju i odzyskanie przez Polaków Chorągwi Krakowskiej z białym orłem w koronie czy śmierć wielkiego mistrza Zakonu Urlicha von Jungingena, która ostatecznie przesądziła o losach bitwy.
W rolę polskiego króla wcielił się - jak w poprzednich latach - Jacek Szymański z warszawskiego Bractwa Miecza i Kuszy, na co dzień grafik komputerowy, a mistrza krzyżackiego zagrał Jarosław Struczyński - kasztelan zamku w Gniewie. Postać Wielkiego Księcia Litewskiego Witolda odtwarzał 44-letni major litewskiego wojska Donatas Mazurkeviczius.
Inscenizacje jednej z największych bitew średniowiecznej Europy odbywają się pod Grunwaldem od 18 lat. Autorzy widowiska starają się co roku wprowadzać nowe elementy. Początkowo stawiali głównie na zgodność z wzorcami literackimi, znanymi z roczników Jana Długosza czy "Krzyżaków" Henryka Sienkiewicza. Obecnie są to przede wszystkim "lekcje żywej historii".
Publiczność dowiaduje się podczas tego widowiska, co z powszechnej wiedzy o bitwie grunwaldzkiej jest prawdą historyczną, a co jedynie mitem. W sobotę mogli dowiedzieć się np., że na polu bitwy Krzyżacy nie wykopali "wilczych dołów", a w krzyżackiej armii walczyło nie więcej niż 250 rycerzy z krzyżem na płaszczach, natomiast resztę stanowili zbrojni, zaciężni, najemnicy i goście Zakonu z całej Europy.
Organizatorzy starają się, żeby inscenizowane walki odbywały się zgodnie ze średniowieczną taktyką. Chorągwie polsko-litewskie pokazały walkę w szyku kolumnowo-klinowym, który polegał na tym, że najlepiej uzbrojeni ustawiali się na przedzie i po bokach swoich oddziałów. Taka formacja była bardziej mobilna i ułatwiła przełamanie szeregów przeciwnika.
Według szacunków policji, sobotnią inscenizację obejrzało ok. 60 tys. widzów. Jak poinformował PAP rzecznik komendy powiatowej w Ostródzie asp. Janusz Karczewski, podczas widowiska było bardzo spokojnie. Funkcjonariusze musieli jedynie odnaleźć rodziców pięcioletniego chłopca, który odłączył się od bliskich w czasie burzy. Służby medyczne udzieliły pomocy kilkunastu osobom, które zasłabły z powodu upału.
Przed inscenizacją na wzgórzu pomnikowym odbył się Apel Grunwaldzki z udziałem harcerzy ZHP i kilkuset żołnierzy 15. Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej im. Zawiszy Czarnego. Po raz pierwszy odbyła się w tym miejscu defilada i pokaz sprzętu wojskowego tej jednostki. Zaprezentowano m.in. bojowe wozy piechoty BWP-1 i rozpoznawcze samochody opancerzone BRDM-2. W uroczystościach uczestniczył litewski minister ochrony kraju Juozas Olekas, polskie Ministerstwo Obrony Narodowej reprezentował gen. dyw. Anatol Wojtan. (PAP)