Więźniów prowadzono do Wodzisławia i Gliwic, a stamtąd wywożono pociągami do obozów w głąb III Rzeszy. Najdłuższa trasa liczyła 250 kilometrów. Według różnych szacunków podczas Marszów Śmierci zginęło około 15 tys. osób. Niektórzy zmarli z wycieńczenia i chorób, inni zostali zamordowani przez esesmanów.
Prof. Jan Żaryn, historyk, powiedział, że taka praktyka była utrzymywana do końca w szeregach gestapowców, komendantów obozów zagłady.
– Marsze Śmierci, które wiążą się z ostatnim etapem gehenny więźniów Auschwitz to pewnego rodzaju praktyka przenoszenia więźniów maltretowanych w potwornym złym stanie zdrowia, których przymuszano, w tym przypadku w miesiącach zimowych, gdy jest wyjątkowy mróz, do maszerowania do następnych obozów koncentracyjnych bądź przejściowych. Marsze Śmierci siłą rzeczy owocowały tragicznymi skutkami. W ten sposób Niemcy starali się panować nad więźniami do ostatniego momentu wejść wojsk sowieckich – powiedział prof. Jan Żaryn.
Niemcy pozostawili w Auschwitz około 7 tys. osób. Wkraczający sowieccy żołnierze uwolnili ich 27 stycznia 1945 roku.
RIRM