Według danych NKWD, do północnych obwodów Rosji i na zachodnią Syberię wywieziono wówczas około 140 tys. ludzi.
Wśród deportowanych były głównie rodziny wojskowych, urzędników, pracowników służby leśnej i kolei ze wschodnich obszarów przedwojennej Polski. Wielu umarło już w drodze, tysiące nie wróciły do kraju.
„Wywiezieni tysiące kilometrów na wschód – w głąb syberyjskiej tajgi lub na stepy sowieckiego Kazachstanu. Ofiary deportacji… Ci, którzy przeżyli, nigdy nie zapomnieli tej traumy. Pamiętają o niej również ich potomkowie. Powinniśmy pamiętać i my wszyscy” – czytamy na stronie internetowej Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku.
„To było bardzo rano, jeszcze było ciemno i mama usłyszała, że ktoś się dobija do drzwi domu i bała się wstać, bała się otworzyć, bała się zapytać nawet co takiego. Ale jak już zaczęli kolbami w okno stukać – a to środek zimy – mama bała się, że wybiją okno, więc wstała, otworzyła drzwi – no i weszli… ” – wspomnienia Leokadii Nowik przytacza na swojej stronie muzeum.
A tak tragiczne wydarzenia z 10 lutego 1940 roku wspomina Janina Pilecka-Klem: „Wszystkie wagony były jednakowe. Posiadały po dwa małe, zakratowane okienka górne. Ściany były oszronione, przymarzała do nich pościel, mróz bowiem sięgał do -30°C. Pośrodku wagonu stał mały, żelazny piecyk, a obok w podłodze była wycięta dziura dla załatwiania potrzeb fizjologicznych. Wagony zamknięto na sztaby… ”.
Wczoraj po zmroku na torach kolejowych przy Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku rozbłysły symbolicznie znicze. W ten sposób białostoczanie oddali hołd ofiarom wywózek na Wschód. Złożono też kwiaty przed pomnikiem poświęconym Bohaterskim Matkom Sybiraczkom. Obchody kontynuowane są też dzisiaj, a w sobotę odbędzie się w Białymstoku Bieg Pamięci Sybiru.
Uroczystości upamiętniające te wydarzenia odbywają się w wielu zakątkach Polski i poza jej granicami. Wszędzie tam, gdzie mieszkają Sybiracy oraz ich potomkowie.
Moment wywózki mocno utkwił w pamięci 5-letniej wówczas Leokadii Ciesielskiej, której rodzice prowadzili gospodarstwo na Białorusi w okolicy Grodna. – Do Lidy, do punktu zbiorczego, nas zawieźli, naszymi końmi. I tam nas załadowali do wagonów. Jechaliśmy bardzo długo. (…) Pamiętam głód. Przydziały jedzenia były bardzo małe. (…) Była taka chwila, że mama już umierała. Nie mogła pójść do pracy i wtedy ja i rodzeństwo oddaliśmy mamie całe jedzenie. Człowiek jadł tam wszystko – trawę, lebiodę, pokrzywę i dzięki Bogu przeżyliśmy. Do Koszalina przyjechaliśmy 24 kwietnia 1947 roku – mówiła 86-letnia uczestniczka uroczystości w Koszalinie, gdzie zrzeszeni w miejskim kole Związku Sybiraków w Koszalinie upamiętnili dziś 82. rocznicę pierwszej deportacji polskiej ludności w głąb Rosji.
Kolejne trzy wielkie wywózki były w kwietniu i czerwcu 1940 r. oraz w czerwcu 1941 r.
Więcej o deportacjach Polaków w głąb Związku Sowieckiego możesz przeczytać TUTAJ.
Na podst. sybir.bialystok.pl, PAP, IPN
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.