Nasza stosunkowo nieduża klasa maturalna wypadła bardzo dobrze. Mamy dwie setki na maturze – z litewskiego i rosyjskiego, dobre są też wyniki z matematyki, angielskiego, litewskiego, gdzie są 90 i 80. To cieszy. I wiem, że prawie wszyscy będą kontynuowali naukę. Tegoroczni absolwenci zostali studentami Uniwersytetu Wileńskiego, Uniwersytetu Technicznego im. Giedymina, jeden z uczniów jest studentem Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale stosunków międzynarodowych, ktoś inny studentem w Danii. Słowem, wypadli bardzo pomyślnie. Poza tym chciałam zaznaczyć, że klasa była wyjątkowo koleżeńska, otwarta, wszystkie nasze problemy dzieliła z nami.
Jaki jest obecnie status Szkoły im. Joachima Lelewela. Podobno zaszły zmiany w jej programowym nauczaniu.
Decyzją Ministerstwa Oświaty i Nauki Litwy przyznano nam prawo do specjalizowanego nauczania o kierunku inżynieryjnym. Co to oznacza? To oznacza, że od klasy pierwszej do ostatniej będą lekcje na temat tego, jak w życiu praktycznym stosowane są matematyczne i inne reguły przedmiotów ścisłych. To skrótowo. Dotychczas w Wilnie mieliśmy jedną szkołę o takim profilu – im. M. Daukšy. Mamy też zamiar zwrócić się do szkoły o takim samym profilu w Kownie, aby podzieliła się doświadczeniem. Placówka ta dysponuje bardzo dobrą bazą nauczania tego programu.
Ale to nie oznacza, że uzyskaliśmy akredytację. Można ją przyznać szkole, gdzie są podwójne klasy XI i XII. Tego nie mamy. Toteż w naszym przypadku musimy zacząć od profilu, a dopiero potem nastąpi akredytacja. W piśmie z podpisem wiceminister Genoveitą Krasauskaitė, które otrzymaliśmy w lipcu, ministerstwo zapewnia, że w IV kwartale 2016 roku szkoła będzie akredytowana.
Czy taka raptowna decyzja ministerstwa (szkoła przecież składała wnioski od dwóch bodaj lat i bez rezultatu), nie jest podjęta w ramach dalszej „akcji” samorządu m. Wilna przesiedlenia szkoły z Antokola, kiedy to wicemer Wilna zapowiedział, że jeżeli szkoła przejdzie do gmachu przy ul. Minties – to będzie akredytacja?
Trudno powiedzieć, czy to jest rezultat tego czy też, że społeczność szkoły bardzo wiele zrobiła, aby szkoły naszej nie traktowano po macoszemu, aby kierownictwo oświaty merytorycznie rozpatrzyło nasze prośby. Pikiety, spotkania, rozmowy z kierownictwem miasta, sądy – wszystko to było naszym udziałem, jak też, a może przede wszystkim, rodziców i samych uczniów. No i lody ruszyły – kropla po kropli.
Ale problem przenosin do szkoły przy ul. Minties pozostaje aktualny. Mimo wielu petycji, listów do najwyższych władz Litwy, sądów.
Właśnie sądów. Rodzice i administracja szkoły podali do sądu odwołanie decyzji Rady samorządu o przeniesieniu szkoły do budynku przy ul. Minties. Pierwsza instancja wydała werdykt nie na naszą korzyść. Wobec tego jeszcze w październiku ubiegłego roku podaliśmy apelację, ale jak dotąd sprawa nie została rozpatrzona i nawet nie wstrzymano tej decyzji samorządu do posiedzenia sądowego, jak zazwyczaj jest praktykowane w sądownictwie.
Jak wiemy komitet rodzicielski kategorycznie nie zgadza się z takim stanem rzeczy. Nie może się zgodzić, że wypieszczony przez nich gmach szkolny, zbudowany specjalnie dla potrzeb jeszcze w dawnych latach „Piątki”, a dziś im. Lelewela, nie będzie służył ich dzieciom, że cała dzielnica Antokola i obszernych okolic lewobrzeżnej Wilii nie będzie miała polskiej placówki edukacyjnej. Pamiętam, gdy przenoszono gimnazjum polskie z Ostrobramskiej na Piaski, rodzice musieli wyrazić pisemną zgodę. To było w sowieckim okresie. Podobnie jak w tamtym okresie uczniowie i ich rodzice wywalczyli, że szkoła polska pozostała polska. Czy teraz tego rodzaju sprawy szkolnictwa można załatwiać bez uwzględnienia woli rodziców i uczniów?
Nie powinno tak być, rzecz jasna. Ale jest jak jest. Teraz naszym zadaniem jest dopilnowanie remontu gmachu przy ul. Minties. Zostały wpisane do umowy dość twarde warunki – remont ma być skończony do 26 sierpnia, jeżeli w gmachu będą jeszcze robotnicy, nasze dzieci tam nie pójdą. Mają być stworzone normalne warunki do nauki.
Ale warunki i tak się pogorszą, czego, zgodnie z prawem, nie powinno być.
Oczywiście, pogorszą się. Mamy również i to na względzie. Po pierwsze, szkoła ta jest na 480 miejsc, nas jest ponad 500, nie ma mowy o pomieszczeniu dla Izby Pamięci, która jest u nas bogato wyposażona, pokój nauczycielski będziemy musieli oddać pod klasę, stołówka znajduje się razem z aulą. Wyliczankę można kontynuować…
Jeszcze jesienią chodziliśmy z rodzicami do mera Wilna Remigijusa Šimašiusa z propozycją, by naszej szkole oddać jej historyczny gmach na Piaskach, a gimnazjum litewskie przenieść na Minties. Jednak mer nie podjął na ten temat rozmowy. Szczerze mówiąc – nie wiem, gdzie będzie nasz 1 września.
Czy jest coś optymistycznego w tej sprawie?
Owszem. Nasz wspaniały zespół nauczycielski zostaje wierny swej szkole, nikt nie przestraszył się problemów. Cieszy, że do klas pierwszych rodzice zapisują swoje pociechy. To rekompensuje te wszystkie kłopoty.
Rozmawiała
Krystyna Adamowicz
"Rota"
Komentarze
MYŚLĘ, ŻE NAJWAŻNIEJSZE ZACHOWAĆ PRZEDWOJENNY GMACH SZKOŁY, A WYGLĄDA,ŻE ADMINISTRACJI SZKOŁY NAJWAŻNIEJSZE MIANO JEST
Sprawiedliwość po litewsku... złość ogarnia
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.