Utrzymanie zakotwiczonego w Kłajpedzie gazoportu kosztuje Litwę 290 tysięcy euro dziennie. Umowa o jego leasingu od norweskiej spółki Höegh LNG opiewa na 10 lat. Kto chce, niech liczy, ja się boję.
Skoro opakowanie naszej nowo nabytej energetycznej niepodległości jest tak kosztowne, to może chociaż zawartość opłacalna? Skądże. Podły „Gazprom" – dodając do krzywdy zniewagę – tak obniżył Litwie (zresztą całej Europie) cenę gazu, że norweski, w który zaopatrujemy gazoport, jest jak perfumy z najwyższej półki. Choć pięknie pachnie wolnością, odstrasza ceną. Toteż odbiorcy na gaz z „Independence" nie lecą. Zawiodło przekonanie, że obstalowując sobie gazoport ponad własne potrzeby przy okazji wyświadczamy wielką przysługę sąsiadom. Łotwa gazu z „Independence" nie chce, Estonia też się stawia. Właśnie ogłosiła, że chce mieć własny. Nie gaz, gazoport.
Nie dziw, że z wielu politycznych głów strzelają dziś desperackie pomysły, co zrobić, by gazoport nie puścił nas z torbami. Jedni proponują „zakonserwowanie" ustrojstwa, czyli zawieszenie eksploatacji. Inni – słusznie twierdząc, że to nie telewizor i nie da się go jednym pstryknięciem wyłączyć – domagają się od rządzących szukania, komu by ten drogi gaz wtrynić. I Sejm – na wniosek rządu – się stara. Próbuje ustawowo zobligować wszystkich odbiorców do partycypowania w kosztach utrzymania cacka.
Z bardzo oryginalnym pomysłem wystąpił szef sejmowej komisji energetyki Ričardas Sargūnas, który oświadczył, że do huśtającego się w Kłajpedzie statku powinien dorzucić się... „Gazprom". A i prawda, wszak sprawiliśmy go sobie wyłącznie z obawy przed kaprysami tego rosyjskiego koncernu. Są też tacy, którzy proponują wypchać gazoport gdzieś na Morze Północne, by się tam spokojnie, a mniej dla Litwy kosztownie, bujał. I mnie się ten pomysł podoba najbardziej. Zwłaszcza, gdybyśmy jeszcze na jego pokład władowali wszystkich decydentów, którzy nam tę rujnującą przygodę zafundowali. I niech by się tam, z dala od Litwy – „łaskawcy" – bujali. Żal tylko, że to nie zwolni nas ani z kosztów utrzymania „bujaczka", ani z umowy na zakup droższego niż rosyjski norweskiego gazu, którą zawarliśmy na 5 lat, bez możliwości renegocjacji.
W obliczu powyższego, gdy Zigmantas Balčytis, obecnie europarlamentarzysta – w przeszłości lewicowy minister to tego, to owego – upiera się, że Litwie niezwłocznie potrzebna jest chociażby malutka, ale własna atomowa elektrowienka, bo w przyszłości może się zdarzyć, że będziemy kupowali energię pochodzenia białoruskiego... robi mi się niedobrze. Zwłaszcza że nie chodzi nawet o to, iż będziemy zmuszeni do kupowania prądu bezpośrednio u humorzastego Łukaszenki. Balčytisa mierzi myśl, że gdy już Białorusini machną swoją (a tak naprawdę zafundowaną im przez Kreml) atomową elektrownię, wyprodukowana przez nich energia trafi na giełdę, a stamtąd do nas. Pfuj... W tej sytuacji rzeczywiście musowo nam budować własną EA.
A skoro już tak, to może wykopmy jeszcze „na wsiakij pażarnyj" niewielką kopalenkę. I cóż z tego, że złóż węgla nie mamy. Mamy za to dobre chęci i, jak widać – niepohamowany pęd do luksusowych ekstrawagancji. Niby nie tylko my w Europie jesteśmy uzależnieni od rosyjskiego gazu, nie tylko my nie mamy atomowych elektrowni (Austriacy i Szwajcarzy też nie, a Niemcy swoje właśnie stopniowo zamykają), ale tylko my, chcąc się napić piwa, kupujemy browar. Inni inwestują w to, co im najlepiej wychodzi, co jest gwarancją gospodarczego sukcesu, w dodatku zaś potrafią oddzielać sprawy polityczne od biznesowych, przez co żadne wybryki i chimery „Gazpromu" nie są w stanie ich niepodległością, czyli Independence, zachwiać.
Lucyna Schiller
Komentarze
Jakiś tzw ruski biznes mamy: ukraść skrzynkę alkoholu, sprzedać a kasę przepić.
O to przykłady bezsensowych i niezaplanowanych wydatków Dalii Grybauskaitė:
Gazoport - nikt nie chce płynąć do tego portu, wolą polski gazoport.
Elektrownia atomowa - będzie Litwa zmuszona do współpracy atomowej z antypolsko-białorusko-litewsko -ukraińską dyktatorem prorosyjskim Aleksandrem Łukaszenką.
Kopalnia węgla - żadnego węgla nie wydobędą.
Wszystkie te pomysły zostały wybrane przez samą prezydent w sposób "na chybił trafił".
Polska nie dzierżawi terminalu a ma swój.Gaz zakontraktowany w Katarze jest ponoc tanszy niż rosyjski(informacja z przed roku).Norwegowie oferują Polsce gaz taniej niż litvusom - zależy to od ilości odebranych m3.
Poza tym niezaleznosc od Rosji kosztuje.Co z tego ze Backa ma tani gaz i rope jak wszystko robi pod dyktando Moskwy.Nam tez Bruksela wiele rzeczy kaze jednak zawsze mamy szanse negocjacji lub w większej grupie odrzucić głupawy pomysl eurokratów czego nie można powiedzieć o Lukaszence,
Już raz probowal w 2010r.postawic się Putinowi i importowal rope z Wenezueli od Chaweza.Bialorus stracila oficjalnie ok.3mld.$ a nieoficjalnie drugie tyle bo musial jeszcze dostarczyć Wenezueli sprzet wojskowy i zbudować osiedla dla wojskowych w dżungli.
Tępa UE nie potrzebne martwiła się Wisaginią No czemu Niewodniczanskie nie doniósł tępakom prawdy?
czy oni nie widzą przykładu litewskiego, że Litwini wdupili z gazportem i teraz Estoncy chcą solidarni też mieć ten problem?
I Polacy też durnowate wały, też zbudowali gazoporcik i to jeszcze większy niż litewski.
A może Lucyna sprawdzi ile powstało gazaportów w ogóle na świecie i dlaczego. Cały świat oszalał.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.