Po makabrycznym odkryciu w Austrii ciężarówki-chłodni, w której znajdowały się zwłoki 71 uciekinierów, co praktycznie zbiegło się w czasie z ukończeniem przez Węgrów budowy kolczastej bariery wzdłuż granicy z Serbią, te medialne bombardowania znacznie się nasiliły. Kamery reporterów najchętniej koncentrują się na dzieciach. Udręczone, zdezorientowane, zrezygnowane oczy tych dzieci atakują sumienie niemieckiego widza po kilkanaście razy dziennie. Ostatnio na przemian z koczującymi na budapesztańskim dworcu dorosłymi imigrantami, którzy skandowali: „Niemcy, Niemcy, pomóżcie nam! Chcemy do was! Chcemy się stąd wydostać!". Gdyby nie fakt, że ciało Reichskanzlerza III Rzeszy, twórcy i ideologa polityki rasowej nazistowskich Niemiec, zostało spalone, byłabym pewna, że na wieść o tych okrzykach Führer... przekształcił się w wiatrak. Od zbyt intensywnego przewracania się w grobie.
Fakt, w Niemczech od kilku miesięcy trwa seria rasistowskich ataków na ośrodki dla uchodźców. Coraz częściej dochodzi również do buntu lokalnych społeczności przeciwko ich przyjmowaniu. Zwłaszcza że są coraz większe trudności z rozmieszczeniem rosnącej fali ubiegających się o azyl. Niektóre miasta nie wykluczają nawet w tym celu konfiskaty prywatnych nieruchomości. Faktem jest i to, że w wielu przedszkolach i szkołach niemieckojęzyczne dzieci są dziś w zdecydowanej mniejszości. Wychowawcy i nauczyciele potrzebują tłumaczy, by się porozumieć ze swoimi podopiecznymi. Coraz więcej szkół i przedszkoli poszukuje więc pedagogów ze znajomością egzotycznych języków obcych.
Wyobraźcie sobie podobną sytuację na Litwie, gdzie dzieciom własnych obywateli, z tym że pochodzącym z nielitewskich rodzin, ciągle zarzuca się nawet nie brak znajomości państwowego języka, tylko to, że posługują się nim może nie tak doskonale, jak by sobie życzyli przedstawiciele przeróżnych językowych komisji i inspekcji. Niewyobrażalne, prawda? Niewyobrażalna jest przede wszystkim histeria i nienawiść, jaką różnej maści „šiaudiniai patriotai" rozpętaliby na wieść, że – o zgrozo! – jakieś zupełnie dla nas niepojęte mowy zdominowały nasze szkoły i przedszkola. A my zamiast ustawowo (jak to się stało z ujednoliceniem egzaminu maturalnego z języka litewskiego) zmusić smarkaczy do błyskawicznego i perfekcyjnego opanowania państwowego języka, zatrudniamy tłumaczy, by się z nimi porozumieć.
Zresztą to przymierzanie niemieckich miarek do litewskich standardów chyba nie ma sensu. Im dłużej tu mieszkam, tym częściej mam wrażenie, że pochodzę z innej planety. Z tej, gdzie prezydent nie ukrywa, iż Litwa, będąc „małym państwem, powinna bronić swojej kultury i swojego języka" nawet przed własnymi obywatelami nielitewskiego pochodzenia. Gdzie władze gorączkowo kombinują, jakich by tu dokonać legislacyjnych ekwilibrystyk przy ewentualnej nowelizacji litewskiej Konstytucji, by z prawa do podwójnego obywatelstwa wykluczyć litewskich Polaków i Rosjan.
Tymczasem planeta, na której obecnie pomieszkuję, stoi przed wyzwaniem przyjęcia 800 tys. starających się o azyl zupełnie obcych mentalnie, religijnie i kulturowo cudzoziemców. Wielu obywateli ta perspektywa przeraża, ale Niemcy nie mają wyboru, bo do udzielania azylu prześladowanym politycznie osobom zobligowali się sami. W 1949 roku, poprzez stosowny zapis w Konstytucji. Toteż rządowa propaganda oraz publiczne media dokonują cudów, by wzbudzić w społeczeństwie solidarność z szukającymi w Niemczech schronienia cudzoziemcami. A na czele tego proazylanckiego pochodu lecą kanclerz Angela Merkel i prezydent Joachim Gauck. I nawet jeżeli czynią to tylko z politycznej poprawności, na mnie – ufoludku z planety Litwa – czyni to ogromne pozytywne wrażenie.
Lucyna Schiller
Komentarze
ale problem uchodźców naprawdę poważny i nie widać szans ani pomysłów na rozwiązanie.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.