Jak tak dalej pójdzie, Litwa będzie mistrzem świata w kleceniu takich projektów. I w ich zamrażaniu. Bo nic tak nie trapi naszych polityków i różnej maści działaczy, jak kwestia oryginalnej pisowni nazwisk. Ale też nic ich bardziej nie przeraża niż perspektywa jej uregulowania. I to tylko z tego względu, że jako pierwsi o jej rozstrzygnięcie upomnieli się Polacy. A przecież w obliczu obecnej skali emigracji to nie my dziś jesteśmy jej głównymi beneficjantami.
Nic to. Rządowy projekt wylądował na półce rezerwowych kopnięty przez przewodniczącą Sejmu Loretę Graužinienė m.in. pod pretekstem, że folguje oczekiwaniom litewskich Polaków. To chyba przez wzgląd, że wielu z nas gwarantowałby luksus wyboru innego rodzaju zniekształcenia nazwiska niż dotychczasowe. Tak się bowiem składa, że McQueen´ów czy Xiaoping´ów wśród nas nie uświadczysz. Chyba że chodzi o obywatelki Litwy chajtnięte z innostrańcami, co się zdarza nie tylko tym polskiego pochodzenia. Czyli łaskawe i ewentualne dopuszczenie przez ustawę do użytku „x" i „q", a nawet „w"! – z litewskich Polaków pieszczochów prawa nie uczynią. Już bardziej przyzwolenie na dwuznaki, ale nie zmienia to faktu, że bez owych krytycznych diakrytycznych (a tych ani rządowy, ani tym bardziej opozycyjny projekt nie przewidują) nazwiska znacznej części przedstawicieli polskiej mniejszości pozostaną parodią rodowych.
I mniejsza o to, gdzie zostaną zapisane: na głównej (projekt rządowy) czy na dalszych (projekt opozycyjny) stronach dokumentu. Tym bardziej rozbawiła mnie wieść, że rodzi się trzeci projekt Ustawy o Pisowni Nazwisk. Obywatelski. Autorstwa kwiatu litewskiej inteligencji, który się skrzyknął pod szabelką Gintarasa Songaily. Kwiat musi jeszcze tylko pozyskać dla swej inicjatywy aprobatę Głównej Komisji Wyborczej oraz zebrać 50 tysięcy podpisów, a Sejm będzie do rozpatrzenia owego projektu zobligowany. A ten przewiduje, że oryginalny zapis nazwiska może być umieszczony wyłącznie „na dodatkowej stronie paszportu". Skąd ma się wziąć ta dodatkowa strona i kto te dodatki sfinansuje? A też po rybią ość komu taka nie mająca żadnej mocy prawnej wkładka do paszportu? – tego inicjatorzy nie wyjaśniają. Z równym skutkiem możemy zainicjować ustawę zezwalającą obywatelom Litwy na wydrapywanie poprawnej wersji swych nazwisk na parkowych ławkach. Im więcej takich projektów, tym mniej ryzyka, że Sejm przez nie przebrnie i cokolwiek wreszcie uchwali. Dla litewskich Polaków to przykrość, ale już oswojona. Natomiast litewskie żony panów MacCawley´ów, Wolf´ów czy Williams´ów powoli tracą cierpliwość.
Lucyna Schiller
Komentarze
Nie od ćwierćwiecza tylko od upadku Powstania Styczniowego...
Bogactwo dla Litwy to dobre stosunku z Polską.
Cnota to strach przed "prawdziwymi patriotami" ze Stowarzyszenia Vilnija i temu podobnymi.
oni już od ponad ćwierć wieku pokazują swoje skrajnie antypolskie nastawienie. pomimo wielu deklaracji, nic się w tej materii nie zmienia.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.