Jakież to jednakże szczęście, że wytypowany przez prezydent Dalię Grybauskaitė na generalnego dyrektora DBP Darius Jauniškis okazał się właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Jak donosi agencja BNS, zapewnił niedawno dziennikarzy, że kierowany przez niego departament nałapie tylu szpionów, na ilu dostanie z budżetu państwa pieniędzy. Pytany o kwotę, którą można by opędzić wszystkich zwerbowanych przez wroga putinsynów, konkretnej odpowiedzi nie udzielił. „Ile dadzą – tyle z całą pewnością spożytkujemy" – rzucił rzeczowo.
To jeszcze raz potwierdza, że nasza prezydent ma cudowną intuicję do powierzania ważnych państwowych urzędów właściwym ludziom. Sejm powinien się więc wstydzić, że dopiero co odrzucił prezydencką kandydaturę Nerijusa Meilutisa na stanowisko generalnego prokuratora. Zwłaszcza, iż głosujący przeciwko Meilutisowi posłowie uczynili to ponoć tylko w celu upokorzenia prezydent Grybauskaitė. No może jeszcze niedopuszczenia, by uzupełniła swoją kolekcję kieszonkowych państwowych funkcjonariuszy o kolejną pacynkę.
A przecież pułkownika Jauniškisa, choć to też wybraniec prezydent, Sejm na stanowisko generalnego dyrektora DBP zaaprobował jednogłośnie. Znać, że na czas wojny, którą bez silnych służb specjalnych prowadzić trudno, niechętni Grybauskaitė posłowie potrafili osobiste animozje odłożyć na bok. To „w czasie wojny" oznacza nie w przyszłości, tylko – tu i teraz. Bo Darius Jauniškis zgodził się na kierowanie DBP właśnie dlatego, że – jak zaznaczył – „znajdujemy się w stanie poważnej wojny". Spełnił obowiązek wobec ojczyzny, która „weszła w drogę agresywnemu, wrogiemu państwu". A tuż po nominacji obiecywał, że pierwszą rzeczą, którą uczyni jako szef DBP, będzie ustalenie zagrożeń.
I słowa dotrzymał. Ustalił. Poinformował właśnie Sejm, że próby werbowania obywateli Litwy są coraz bardziej intensywne, bezczelne i ordynarne. Szczególnym zaś celem wroga stają się „ludzie, którzy wyjeżdżają do Rosji i na Białoruś". Już ponoć w trakcie przekraczania przez nieboraków granicy są odnotowywane „przypadki terroryzowania". Szczegółów tych agresywnych praktyk Jauniškis nie ujawnił. Z jego słów wnoszę jednak, że funkcjonariusze rosyjskich i białoruskich służb granicznych werbują naszych wprost na granicy – groźbą i przemocą. Toż to rzeczywiście wojna, którą Departament Bezpieczeństwa Państwa zmuszony jest prowadzić z mizernym budżetem sięgającym zaledwie 23,6 miliona euro!
Na miejscu Sejmu – w którym dyrektor DBP dopiero co zabiegał o zwiększenie finansowania – natychmiast bym go co najmniej podwoiła. Przydałyby się na granicy z Rosją i Białorusią chociażby przejściowe obozy weryfikacyjne dla tych, którzy stamtąd wracają. Nie można ich wpuszczać do kraju, nie ustaliwszy, czy przypadkiem nie zostali tam przekabaceni we wrażych konfidentów. Że co? Że nasze państwo może finansowo nie zdzierżyć przeciwstawiania się coraz obfitszemu wysypowi szpionów? W takim razie zaapelujmy do wszystkich zwerbowanych raz jeszcze: Bądźcie patriotami – demaskujcie się sami! Na ochotnika! Nie idźcie za przykładem ukrywających się przed służbą w wojsku poborowych! Nie narażajcie ojczyzny na dodatkowe koszty! Miejcie wzgląd na to, że Litwa samotnie stoi na drodze agresywnego, wrogiego państwa. Jest tarczą dla całej pozostałej UE, która prowadzoną przeciwko nam wojnę oportunistycznie i hedonistycznie przesypia.
Lucyna Schiller
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.