Szczerze mówiąc – „egzorcyzmy" zawarte w tekstach „Kocham Polskę, lecz nie Tomaszewskiego" oraz „Transformacja Wilna a Polacy na Litwie" uważam za godne polecenia. Po pierwsze: utwierdzają nas w przekonaniu, że dobrze robimy z kadencji na kadencję głosując na AWPL, po drugie: nie tak znów często mamy okazję być świadkami cudu. Bo żeby z wykształcenia fizyk z taką swadą i swobodą brylował po wymagających mocno skrupulatnych studiów historycznych faktach i publikacjach (Snyder, Hetherington, Giedroyć!) - trzeba naprawdę cudu. Albo zachęty „słynnego Adama Michnika", jak go ładnie określa autor „Transformacji Wilna...". Kubilius zresztą chwali się, że Michnik parę lat temu tak się zachwycił innym jego tekstem („O stosunkach litewsko-polskich: o zimnym pokoju, letnim prysznicu i gorącej miłości"), że nawet go w swojej „Gazecie Wyborczej" przedrukował. No to się domyślam, którego to mędrca szkiełko i oko czuwało nad publikacjami naszej gwiazdy opozycji.
Czuwało z talentem, bo teksty wciągają, z tym że pierwszy – jak amen w pacierzu – zdenerwuje czytelnika litewskiego, drugi – zbulwersuje polskiego. I po co to panu było, panie premierze? No chyba że, jak pan pisze, znów „sam Adam Michnik był inspirującym impulsem". Trzebaż trafu, że Kubilius napotkał go w Wilnie akurat przed wyborami, a ten zaraz „poprosił o kolejny tekst na temat stosunków litewsko-polskich". Prosił, prosił i wyprosił! Ale skutków nie przewidział. Wyszło bowiem tak, że sam następca Landsbergisa wysłał litewskim Polakom ostrzeżenie: „Niech was ręka Boska broni przed głosowaniem na kogokolwiek innego niż AWPL, bo choć „może to zabrzmieć lekceważąco lub nawet obraźliwie", dla tych innych jesteście „pozbawionymi elitarnego potencjału" wieśniakami. Wierzącą w zalety „sowieckiej przeszłości opóźnioną prowincją". To nasze – Polaków, którzy przetrwali stalinowski terror i repatriacje – wieśniactwo Kubilius wytyka nam z 10 razy, jak namolny sprzedawca multifunkcyjnych patelni z TV-Shopu. „Polacy na Wileńszczyźnie w 1950 r. (dzięki Stalinowi) z narodu miejskich elit stali się narodem wiejskim, (...) tracąc kulturalne i polityczne przywództwo" – powtarza jak katarynka w każdym akapicie. Zaś najtragiczniejsze jest to, że lider konserwatystów nie zna takiej siły, która by nas z tego wieśniactwa wyrwała. Zwłaszcza że się sami nie staramy, a „przecież Litwini nieraz wykazali, że narodowość polska lub rosyjska nie jest przeszkodą w sympatii". Na dowód autor wymienia garstkę legitymujących się polskim pochodzeniem celebrytów, jednego eksministra, jednego sygnatariusza i jednego ekonomistę. Wspomina też o dwojgu bardzo nielubianych. To Waldemar Tomaszewski i Renata Cytacka. „Ale to nie ma nic wspólnego z ich narodowością polską" – zastrzega. A któż by śmiał tak przypuszczać, dobrodzieju.
Osobiście nie widzę nic uwłaczającego w byciu społeczeństwem wiejskim, zwłaszcza że elitarny (wolałabym słowo: „intelektualny"), kulturalny i polityczny potencjał litewscy Polacy dawno odbudowali, inaczej Kubilius nie miałby o co kruszyć kopii. Żal tylko, że autor czarno widzi szanse na to, iż znajdziemy kiedyś wspólny język z braćmi Litwinami, którzy, jak podkreśla, po II wojnie światowej „doświadczyli transformacji odwrotnej niż Polacy". Stali się narodem kulturalnym, elitarnym, miejskim, „zbliżając się w ten sposób do zachodnich standardów cywilizacyjnych". Doprawdy nie wiem, jak te elity zamierzają nami rządzić, wyrwawszy ze szponów AWPL? Batem? Jak chłopami pańszczyźnianymi?
Lucyna Schiller
Komentarze
kandydaci AWPL,
Blok Waldemara Tomaszewskiego,
Lista nr 14.
jeżeli mówiąć prorosyjska masz na myśli życzliwość wobec Rosjan, zwykłych ludzi, to tak, myślę, że Polaków z Litwy nie ogarnęła antyrosyjska histeria i potrafią oddzielić politykę od życia codziennego.
Teraz po idiotycznym spektaklu nienawiści w wykonaniu kiepskiego aktora Kubiliusa, nasze szanse ponownie mocno wzrastają.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.