– Co za niedorzeczność, przecież jeśli się relokuje po całej Unii Europejskiej 100 tys. nielegalnych migrantów, to pojawią się kolejni, i co zrobić z następnymi setkami czy milionami, bo to jest studnia bez dna. Przecież nie da się relokować całej Afryki do Europy. Zatem to, co proponuje szefowa Komisji Europejskiej, nie jest żadnym rozwiązaniem problemu, a jedynie próbą rozproszenia masy ludzkiej, nielegalnych migrantów z państw basenu Morza Śródziemnego po różnych krajach w głębi kontynentu. Ktoś – zdaje się premier Mateusz Morawiecki – mądrze powiedział, że to, co teraz proponują Komisja Europejska i Ursula von der Leyen, to gaszenie ognia benzyną, a Lampedusa to pokłosie bezrefleksyjnej polityki Unii Europejskiej.
Jeśli szefowa Komisji Europejskiej ma taki plan i takie pomysły, to znaczy, że do niczego się nie nadaje, że nie dorosła do pełnienia tej odpowiedzialnej funkcji. To pokazuje, że Unia Europejska jest w odwrocie, że nie spełnia w tym względzie nawet podstawowych norm i nie wywiązuje się z obowiązków, jakie na niej ciążą. To jest sytuacja kuriozalna, bo od 2015 roku, a więc od pierwszej fali migracyjnej, która była skutkiem polityki otwartych drzwi ówczesnej kanclerz Niemiec Angeli Merkel, upłynęło dużo czasu i można było zblokować nielegalną migrację, a zarazem opracować skuteczny plan pomocy dla krajów Afryki Północnej czy Bliskiego Wschodu pogrążonych w wojnie czy biedzie, co potęguje migrację.
Niestety, niczego takiego nie zrobiono, wręcz przeciwnie, atakowano kraje Unii Europejskiej, które się sprzeciwiły mechanizmowi przymusowej relokacji imigrantów. Dziś unijne elity też nic nowego nie proponują, co pokazuje bankructwo polityki europejskiej, której twarzą jest Ursula von der Leyen.
– Jedno ciśnie się na usta: dzisiaj Unią Europejską rządzą niekompetentni ludzie, skoro nie dostrzegają zagrożenia, jakie płynie wraz z falą nielegalnej migracji, czego skutkiem są przestępstwa, gwałty, o których na zachodzie Europy nie można nawet mówić.
– To pokazuje, kto rządzi Unią Europejską. To nie jest pierwszy przypadek, kiedy Unia Europejska nie staje na wysokości zadania, nie spełnia swojej roli. Wystarczy tylko przypomnieć, jak to wyglądało w obliczu epidemii koronawirusa chociażby przy zakupie szczepionek. Ręce opadają, kiedy słyszymy, jak ogromne nieprawidłowości były w tej materii, jakie są i jak próbowano temu ukręcić głowę. Takie samo podejście, czyli żadnych pomysłów, brukselskie elity z szefową Komisji Europejskiej mają dzisiaj przy okazji kryzysu migracyjnego.
– Według Ursuli von der Leyen alternatywą dla przemytu ludzi ma być stworzenie legalnych humanitarnych korytarzy migracyjnych. Czy takie podejście szefowej Komisji Europejskiej nie jest zachętą do jeszcze większej presji migracyjnej na Europę?
– Jak widać, oni są w stanie tylko zachęcać nielegalnych imigrantów, aby jeszcze większą rzeszą przybywali do Europy. Skoro się ich lokuje, czy chce się rozlokować, transferować po całej Europie, jest to sygnał do zmasowanej migracji. To jest polityka otwartych drzwi 2.0, która jest pożywką dla handlarzy ludźmi. Ktoś oczywiście może powiedzieć, że jest pomysł, żeby te osoby lokować w różnych krajach, ale granice państw unijnych są otwarte, więc jak można będzie zatrzymać migrantów, którzy przyjadą do Polski przed wyjazdem do Niemiec, czy tych, którzy znaleźli się w Niemczech, żeby nie kierowali się do Francji.
To pokazuje absurdalność tych pomysłów. Konsekwencją takiego działania musiałoby być zamykanie granic, a więc likwidacja strefy Schengen, czyli koniec Europy bez granic. Natomiast Europa, broniąc się przed napływem nielegalnych migrantów, próbuje się chronić, głosując na formacje antyimigranckie. Jeśli nawet w kraju pochodzenia Ursuli von der Leyen, w Niemczech, Alternatywa dla Niemiec (AfD) jest w tej chwili drugą pod względem sondaży i poparcia społecznego formacją i ciągle zdobywa kolejne przyczółki, to, o czym my mówimy. Jeśli się tego nie zauważa, oznacza to, że ktoś żyje w brukselskiej bańce, w unijnym Bewerly Hills oderwanym od realnych problemów zwykłych ludzi. Prędzej czy później to się musi źle skończyć, szczególnie dla obecnego modelu Unii Europejskiej.
– Czy unijni decydenci, siedząc w brukselskiej bańce, nie dostrzegają tych problemów, czy może udają, że ich nie widzą?
– Skutki i tak są takie same. Dlatego to nie ma znaczenia. Fakty są takie, że unijne elity nie są w stanie reagować na realne problemy, jakie dotykają Unii jako takiej i poszczególnych państw. Co więcej, generują te problemy. Nie po to zajmują intratne bardzo wysoko nagradzane finansowo urzędy czy stanowiska, żeby byli bierni czy wręcz mnożyli problemy, które powinni rozwiązywać. Niestety, oni nie tylko tworzą problemy, ale też mnożą konflikty wewnątrz Unii Europejskiej. Wystarczy wziąć pierwszy z brzegu przykład dotyczący ukraińskiego zboża, gdzie zamiast próbować dogadać się z krajami ościennymi Ukrainy, dla których napływ ukraińskiego zboża jest dużym problemem, bo uderza w rodzimych rolników, to Komisja Europejska, zamiast przedłużyć embargo na ukraińskie zboże, zezwala na jego napływ, de facto działając wbrew państwom członkowskim Unii. Jeśli takie jest podejście Brukseli, to jak Unia ma być traktowana przez takie kraje, jak: Polska, Węgry, Słowacja, Rumunia czy Bułgaria. To pokazuje, że Unia sama generuje konflikty wewnętrzne oraz zewnętrzne zamiast być tym, do czego została powołana, a więc do rozwiązywania problemów i ochrony interesów państw członkowskich.
– Unia w tej chwili zamiast rozwiązywać problemy związane z rozwojem gospodarczym Europy nieustannie je tworzy, próbując wstrzymywać niektórym państwom środki w ramach Krajowego Planu Odbudowy…
– I to jest paranoja, bo przecież gospodarki unijne są ze sobą powiązane i jeśli gospodarka niemiecka jest obecnie na minusie, to gdyby Polska otrzymała środki z Krajowego Planu Odbudowy, to moglibyśmy zamawiać w Niemczech urządzenia czy kupować technologie, co poprawiłoby sytuację Berlina i wszystko jakoś by się kręciło. Jeśli Unia ma potężny problem z rozwojem gospodarczym, to nie powinna dociążać krajów jeszcze bardziej rozmaitymi idiotycznymi wymysłami ideologicznymi np. Fit for 55. Tymczasem widać, że po stronie unijnych decydentów nie ma żadnych zahamowań. Sytuacja wygląda tak, że instytucja, która pochłania gigantyczne pieniądze krajów członkowskich i ma rozwiązywać problemy, tego nie robi, co więcej, je generuje, to prędzej czy później musi zostać zmieciona z orbity życia politycznego.
– Czy sytuacja dojrzała na tyle, żeby tak radykalne kroki zostały podjęte. Czy solidarność państw członkowskich jest na tyle duża, żeby zwalczyć brukselski układ?
– Tak szerokiej solidarności jeszcze nie ma, ale pojawiają się sygnały czy oznaki niezadowolenia. Sondaże we Francji pokazują, że ugrupowanie Marine Le Pen rośnie w siłę i gdyby wybory prezydenckie odbyły się teraz, to liderka Zjednoczenia Narodowego zdobyłaby ok. 55 proc. głosów w drugiej turze. Jeśli we Francji, jednym z krajów, który tworzył Unię Europejską, który ją wymyślił, przewagę ma formacja eurosceptyczna, która kto wie, czy nie zwycięży w wyborach parlamentarnych, to musi się pojawić pytanie: co z tej Unii zostanie? I tu nie trzeba solidarności wszystkich krajów członkowskich, które się boją, że Bruksela nie da im funduszy, ale wystarczy, że taki kraj jak Francja zacznie się wahać i wyłamywać.
– Ursula von der Leyen wymaga solidarności unijnej. Jak te słowa mają się do postawy Niemiec, które zawieszają procedurę „dobrowolnej solidarności” i zamykają swoje granice, a Francuzi też uszczelniają swoje granice?
– Tak się dzieje, gdy ideologia wygrywa ze zdrowym rozsądkiem, takie są tego skutki. Mam na myśli sytuację, kiedy ci, którzy wymyślają prawo czy reguły, narzucają je innym, ale gdy sami mogą zostać dotknięci skutkami tych przepisów, to się wycofują. Niemcy sami to wymyślili w kontekście polityki otwartych drzwi Angeli Merkel, ale ta polityka zbankrutowała. To chore prawo nie zadziała, co więcej, spowoduje dodatkowe napięcia polityczne w poszczególnych krajach, które będą zmuszane do przyjmowania kolejnych migrantów.
– Po co zatem płacimy urzędnikom brukselskim, którzy wymyślają tak szkodliwe prawo?
– Dobre pytanie. Przecież ci ludzie nie są od konfliktowania, ale od rozwiązywania problemów, tyle że nie rozwiązują żadnego.
– Uproszczając, czy nie jest trochę tak, że ogon zaczyna obracać psem?
– Owszem, ale ktoś najpierw ten ogon puścił w ruch, ktoś poprzez uległość pozwolił na rozpasanie unijnych urzędników mocno zideologizowanych, którzy narzucają nieprzystające do rzeczywistości projekty, tworząc chore prawo i normy. Niestety, wielu uwierzyło w multikulturalizm, Europejski Zielony Ład i żyją w oderwaniu od rzeczywistości. Jeśli się posłucha debat czy wystąpień poszczególnych polityków w Parlamencie Europejskim, to człowiek się za głowę łapie, jak głęboko ideologia weszła w umysły tych ludzi.
– Skoro szefowa Komisji Europejskiej namawia do solidarności unijnej w kwestii relokacji nielegalnych migrantów, to może warto przypomnieć, jak to było z unijną solidarnością, kiedy po inwazji rosyjskiej na Ukrainę, Polska otworzyła dla uchodźców wojennych swoje granice i z tym problemem zostaliśmy sami…?
– Oczywiście możemy i powinniśmy im to przypominać, ale to trochę tak, jak grochem o ścianę. Ci ludzie są impregnowani na wiedzę, na jakiekolwiek racjonalne argumenty i w kółko szerzą swoją ideologię.
– W tej sytuacji pytanie referendalne dotyczące migrantów jest chyba zasadne?
– Dokładnie tak. To pytanie i inne są jak najbardziej ważne. Widać, kto chce bronić Polski, a kto chce nam zgotować Lampedusę. Zjednoczona Prawica mówi: zapytajmy polskie społeczeństwo, a Platforma chce się pytać Brukseli. Tymczasem to ma być wola Narodu, a nie decyzja unijnych eurokratów. To sprawa strategiczna i Polacy powinni się jak najszerzej wypowiedzieć w tym względzie i nie chodzi tu wcale o to, czy to – w sensie wyborczym – służy Zjednoczonej Prawicy, ale o to, żeby wola Narodu została zadeklarowana w sposób jednoznaczny. Obojętnie kto by nie rządził, tu chodzi o sprawę strategiczną, o bezpieczeństwo Polski i Polaków. Swoją drogą nikt w Europie nie pytał się poszczególnych narodów, czy godzą się na ideologiczne eksperymenty, tylko robiono to ponad państwami, narodami, narzucając im swoją wolę i dzisiaj widzimy tego skutki.
– Warto też przypomnieć, że obecny napływ nielegalnych migrantów jest wynikiem polityki unijnej i tego, że Tunezja nie otrzymała od Unii obiecanych pieniędzy, które blokują europarlament i biurokracja Komisji Europejskiej, dlatego Tunis nie zatrzymuje fali migracyjnej, co więcej, szantażuje Unię migrantami?
– Polityka Brukseli woła o pomstę do nieba – i to w wielu obszarach. Tu nie chodzi tylko o to, że kontrole w Tunisie ustały, a straż przybrzeżna puszcza przez palce kolejne fale migranckie. Gdyby Unia była poważna i zdeterminowana, to broniłaby skutecznie swoich granic i odsyłała łodzie z migrantami tam skąd przybyły, a nie liczyła na Tunezję. Chodzi o to, że na przestrzeni ośmiu lat, od pamiętnych dramatycznych wydarzeń i początku fali migracyjnej, nie zrobiono nic, nie stworzono programu współpracy w zakresie rozwoju gospodarczego państw, które mają tak gigantyczne problemy, m.in. żywnościowe, że ich ludność ucieka, a przemytnicy ludzi to wykorzystują, przysyłając do wybrzeży Europy kolejne fale migrantów.
Polski rząd już dawno mówił, że tym ludziom należy pomagać w krajach ich pochodzenia, pomagać strukturalnie w rozwoju. Tymczasem na poziomie unijnym nie uruchomiono żadnego programu w tym zakresie, a tylko od czasu do czasu doraźnie wysyła się pieniądze. Zamiast uszczelnić granice Europy wynajmuje się, jak to było wcześniej, Turków czy teraz Tunezyjczyków, aby załatwili problem. I to jest cały pomysł unijnych elit, które zarabiają krocie, a wymyślają rzeczy absurdalne. Swoją polityką zachęcają do uruchamiania kolejnych fal migranckich. Proszę zwrócić uwagę, że kiedy my, Polacy, bronimy swoich granic przed nielegalną migracją, to oskarża się nas, że działamy niehumanitarnie, ale kiedy Bruksela wynajmuje do zahamowania fal migranckich Turków czy Tunezyjczyków, to wszystko jest w jak najlepszym porządku. Unijna hipokryzja w najczystszej postaci. Podobnie rzecz ma się z redukcją CO2. Zamykamy huty w Europie i rzekomo ratujemy klimat, ale to nie przeszkadza, że np. w Chinach czy Indiach huty działają, co więcej, powstają nowe. Taka polityka unijna jest nie tyle przerażająca, co wręcz śmieszna.
– Dziękuję za rozmowę.
Mariusz Kamieniecki
naszdziennik.pl
Komentarze
Również ona firmuje nielegalne blokowanie funduszy dla Polski.
Niestety trzeba przypomnieć, że za jej wyborem zagłosował również PiS, dzięki czemu Niemka uzyskała to stanowisko.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.