Co tam rządu? Całej władzy z sądowniczą włącznie. W tekście pt. Ilu premierów jest na Litwie (DELFI) Sakalas ostrzegł rodaków, że Tomaszewski jest nie tylko nieformalnym premierem, który według własnego widzimisię dobiera Butkevičiusowi ministrów, to jeszcze – niczym leszczynowy pręt – nagina litewskie prawo do własnych kaprysów. A przedstawiciele różnych organów państwa wręcz prześcigają się w zaspokajaniu jego fanaberii, które Sakalas wymienia z nieukrywaną zgrozą: „Zażyczył pan Waldemar polskojęzycznych nazw ulic – proszę. Nawet sądy z policją czy prokuratorami są bezsilne. Potrzebny polski zapis w dokumentach – będzie. Nie dajecie odpowiedzialnego stanowiska pani Cytackiej – dacie, gdyż jest to moje, Waldemara, życzenie".
Sensacja goni sensację! Nie wiedziałam, że chcąc mieć w paszporcie poprawną wersję imienia i nazwiska mogę zgłosić się do przewodniczącego AWPL i ten mi ją na poczekaniu wpisze. Dyrektorzy administracji samorządów rejonów wileńskiego i solecznickiego też – zdaje się – dotychczas nie wiedzieli, że można powołać się na widzimisię „pana Waldemara", by „sądy z policją i prokuratorami" przestały ich wreszcie nękać za dwujęzyczne tablice, które nie oni zresztą wywieszają. Pewnie ucieszą się na wieść, że zamiast się głowić: czy lepiej dać się w końcu zamknąć w więzieniu, czy jednak płacić za obecność tych tablic na prywatnych posesjach horrendalne kary, wystarczy ogłosić, że taka wola przewodniczącego AWPL i żaden komornik im więcej nie podskoczy.
Aż dziw, że w tej sytuacji AWPL tak uporczywie i wytrwale szarpie się o wprowadzenie na Litwie oryginalnej pisowni nazwisk czy uchwalenie Ustawy o mniejszościach narodowych. I o to, by w tej ustawie znalazł się zapis umożliwiający umieszczanie dwujęzycznych nazw w miejscowościach, które licznie i zwarcie zamieszkują mniejszości narodowe. Po co dążyć do takich regulacji prawnych, skoro – jak twierdzi Aloyzas Sakalas – można to wszystko czynić bezprawnie i bezkarnie, na jedno skinienie „pana Waldemara"?
Prawda jest taka, że tetušis socjaldemokratów wypisuje bzdury i miota pod adresem AWPL inwektywy w rodzaju „piąte koło u koalicyjnego wozu", bo drażni go konsekwencja tej partii w dopominaniu się o realizację koalicyjnych ustaleń. No i wierność zasadom.
Dlaczego AWPL miałaby przystać na rzeź desygnowanych przez siebie do rządu polityków, skoro nie ma im nic do zarzucenia? Nie byli i nie są na sławetnej czarnej liście, nie ciążą na nich żadne korupcyjne skandale, nie da się im zarzucić ani nieuczciwości, ani też braku profesjonalizmu czy odpowiedzialności. Niestety, nie są też oportunistami, za co prezydent Dalia Grybauskaitė postanowiła ukarać wiceminister energetyki Renatę Cytacką, zaś premier – choć nie od razu – przystał na rolę biernego narzędzia kary. Nie przewidział jednakże, że AWPL nie zgodzi się na transakcję: „głowa Cytackiej za pozostawienie w rządzącej koalicji Niewierowicza". W odwecie szef rządu wystąpił do prezydent o zdymisjonowanie najlepszego w swoim rządzie ministra. Dalia Grybauskaitė nie zawiodła...
Dalszy scenariusz tego politycznego dramatu jest do przewidzenia: Aloyzas Sakalas będzie wreszcie mógł spać spokojnie, bo premierzy przestaną mu się w oczach dwoić. No chyba, że groźny „pan Waldemar" będzie rządził Litwą również po przewidywalnym wystąpieniu AWPL z koalicji.
Lucyna Schiller
Komentarze
słuszna uwaga. Polacy na Litwie na próżno mogą szukać prawdziwych sojuszników, bo wszyscy są chorzy na chorobę antypolską. Z tym, że jedni tego nie ukrywają (np konserwy), a drudzy się kamuflują (np. socdemi). Z dwojga złego jak dla mnie chyba lepsi są konserwatyści, bo fałszu w wydaniu Butkiewicza i spółki, jakoś strawić nie mogę.
i to właśnie jest m.in. powód ataków na pana Tomaszewskiego, który pozytywnie wyróżnia się na tle reszty. A po co lietuvisom takie pozytywne tło, na którym widać jeszcze lepiej ich wady?
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.