Od śmierci Roseggera niedługo minie sto lat, a my wciąż, gdy mowa o patriotyzmie, rzecz całą sprowadzamy głównie do postawy obronnej przed wyimaginowanymi obcymi: „Nie oddamy naszej ziemi!"; „Nie pozwolimy sprofanować alfabetu!"; „Nie dopuścimy do dwujęzyczności!" I trudno się dziwić, skoro autorytetami w tej dziedzinie okrzyknęli się u nas ludzie lansujący patriotyzm ostentacyjny i tramtadracyjny, którego skrajnym, lecz ciągle nośnym hasłem jest sławetne: „Litwa dla Litwinów!"
A przecież ten współczesny nie sprowadza się do nieustannej gotowości bojowej, „bo wróg nie drzemie, a wrogiem może być każdy". Dla mnie patriotą w XXI wieku jest ktoś, kto - poza dobrą znajomością ojczystego języka oraz szacunkiem dla narodowej tradycji, historii i kultury - jest gotów nie tyle polec za ojczyznę, co... uczciwie dla niej pracować i płacić podatki. To jest ktoś, kto zawsze stanie w obronie autentycznych narodowych wartości, ale nie będzie umierał za rzeczy kołtuńskie i wsteczne, lecz zgrabnie opakowane w ojczyźniane barwy. To jest też ktoś, kto umie być krytyczny wobec tego, co nam opinię psuje i dumny z tego, za co nas inni podziwiają.
Ostatnio inni nas podziwiają za świetnego akordeonistę Martynasa Levickisa, laureata wszelkich krajowych oraz ponad 30. międzynarodowych konkursów. Od kilku lat utalentowany chłopak z Taurogów podbija Europę. Jest absolwentem Royal Academy of Music w Londynie, jednej z kilku najbardziej prestiżowych akademii muzycznych na świecie, a jego wydany niedawno album zdobywa szczyty brytyjskich list przebojów. Niemcy odkryli go dla siebie i polubili dzięki wspólnemu koncertowi z uwielbianym tu skrzypkiem Davidem Garrettem. Muzyków łączy to, że współcześnie aranżują klasyczny repertuar muzyczny.
Słowem, Levickis jest fantastycznym ambasadorem Litwy w Europie, naszą udaną wizytówką. Gra jak opętaniec, o akordeonach wie wszystko, występował już u boku wielu znanych europejskich muzyków, tym niemniej sodówka nie uderzyła mu do głowy. Nie ma też kompleksów prowincjonalnego grajka. Płynnie mówi po angielsku, jest naturalny, bezpośredni. Kamera go lubi, a zachodni dziennikarze rozpływają się w komplementach dla mistrza akordeonu from Lithuania, który w repertuarze ma zarówno Bacha, jak i litewskie piosenki ludowe. Jedną z nich zagrał w Edynburgu dla brytyjskiego następcy tronu księcia Karola i jego małżonki, którzy wpadli do niego na próbę. Potraktowałam to jako okazję do sprawdzenia, czy jesteśmy z Levickisa dumni, bo tak fajnie rozsławia Litwę.
Lepiej bym tego nie robiła, bo 30 proc. internetowych opinii tryskało jadem. Zdolny muzyk został zdemaskowany m.in. jako Żyd... o gębie wiejskiego „martynasa-papartynasa". Kpiono, że najpewniej zagrał dla pary książęcej „Ech, yablochko". A więc może zamaskowany Ruski czy nawet Polak, bo i nazwisko dziwne, i poloneza Ogińskiego „Pożegnanie z Ojczyzną" grywa. Dowiedziałam się też, że właściwym litewskim instrumentem nie jest akordeon, tylko kanklės; że Levickis skundlił się grając dla jakichś obcych arystokratów („prawdziwy patriota rzępoliłby raczej na weselach, ale na radość rodakom"); że dobre imię Litwy w świecie najlepiej rozsławiają nie jacyś tam „bałałajkarze", lecz ci „emigranci, którzy uczciwie harują na polach i w kopalniach"... Ratunku! Boję się o przyszłość kraju, gdzie 1/3 społeczeństwa i obcego nienawidzi, i swojego gotowa jest zgnoić, bo, wyrastając ponad przeciętność, przestaje być swój.
Lucyna Schiller
Komentarze
"Sądzę, że szowinizm, megalomania narodowa, ksenofobia, czyli nienawiść do wszystkiego co obce, egoizm narodowy – nie dadzą się pogodzić z nakazem chrześcijańskim miłości bliźniego. Patriotyzm natomiast – daje się pogodzić. Tak jak szczególna miłość w rodzinie nie musi i nie powinna być przeszkodą dla miłości bliźniego – tak i szczególna miłość dla członków tej samej wspólnoty narodowej winna być podporządkowana tej samej nadrzędnej normie moralnej. Patriotyzm jest z miłości – i do miłości ma prowadzić; wszelka inna jego forma jest deformacją etyczną. "
Jan Józef Lipski
Tak więc wielcy "patrioci" litewscy są zdeformowani etycznie :)
- wszystkie działania lietuvisów wymierzone w mniejszości narodowe, a szczególnie w polskich autochtonów na Wileńszczyźnie, mają charakter nienawistnej krucjaty. A lietuvisi tłumaczą to jako swój patriotyzm. Nic bardziej mylnego, to jest małe, podłe i niegodziwe.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.