Zaraźliwa to skromnie powiedziane. Mamy zdaje się epidemię, która ogarnia zarówno polityków jak i przedstawicieli czwartej władzy. Dowód na to daje portal lrytas.lt, na którym znalazłam demaskujący artykuł pt. Rozmowy o mordzie w Glinciszkach – niczym muzyka dla kremlowskich uszu (Kalbos apie Glitiškių žudynes – tarsi muzika Kremliaus ausims).
Dziennikarz portalu Artūras Jančys dopatrzył się otóż ręki Kremla w skromnej uroczystości związanej z minioną kilka dni temu 70. rocznicą zbrodni w Glinciszkach. I albo to jest wspomniana zaraza kremlomanii, albo świadome podjudzanie opinii publicznej przeciwko społeczności polskiej na Litwie.
Zwłaszcze, że te obchody – zorganizowane bynajmniej nie przez polityków, tylko przez społeczność lokalną Podbrzezia i Glinciszek, czyli m.in. potomków ofiar glinciskiej zbrodni – przebiegały pod wymownym hasłem: „Nie o zemstę, lecz o pamięć prosimy". Ludzie zgromadzeni przy grobach pomordowanych i w podbrzeskim kościele modlili się i za ofiary, i za sprawców zbrodni, a obecni na uroczystości księża podkreślali, że to brak miłości do Boga, a nie narodowość rodzi takie akty bestialstwa. Uczestnicy i goście obchodów – vide. konsul generalny RP w Wilnie Stanisław Cygnarowski czy posłanka AWPL Rita Tamaszuniene – nie uciekali i przed trudnym tematem odwetowej akcji AK w Dubinkach, która też została nazwana po imieniu. Zbrodnia bowiem pozostaje zbrodnią, nawet ta dokonana w imię wyrównania krzywdy.
Przyznacie chyba, że trzeba mieć co najmniej gorączkę, żeby takiej uroczystości przypisać i celowe rozdrapywanie ran, i „oczernianie ducha pojednania", i reżyserię Kremla. Redaktorowi Jančysowi to się udało. Z jego relacji można wnioskować, że sam Władimir Putin stał za plecami nastolatki (a Nikita Michałkow mu pewnie asystował) – autorki pokazanego podczas uroczystości filmu upamiętniającego tragiczne wydarzenia sprzed 70 lat pt. „Wspomnienia świadków".
„(...) Film tworzyła nastoletnia uczennica. Jednak tekst wypowiadany zza kadru młodzieńczym głosem sprawiał wrażenie, że powstał on nie bez ingerencji osób mających w tym polityczny interes" – demaskuje Jančys młodziutką reżyserkę. A w sukurs dziennikarzowi leci sam szef sejmowego komitetu bezpieczeństwa narodowego i obrony poseł Arvydas Anušauskas, wyraźnie też zainfekowany kremlomanią, bo podzielił się z czytelnikami następującym zwidem: „(...) zza kulis (tej) żałobnej ceremonii wyraźnie wystawały uszy polskiego polityka lubiącego się zdobić wstęgami św. Jerzego".
Panowie, jeżeli macie zwidy, to zwróćcie się do lekarza. Najlepiej do psychiatry. A w międzyczasie ujawniam, co naprawdę wystawało zza kulis tej żałobnej ceremonii. Ból po stracie bliskich, tragiczne wspomnienia żywych jeszcze świadków, świadomość, że dążąc do tego, by „nigdy więcej" (myśl przewodnia uroczystości) należy jednak pamiętać o takich krwawych kartach historii. A przede wszystkim przekonanie, że zmarłym należą się i pamięć, i modlitwa.
A jak się już panowie uwolnią od zwidów, proszę zajrzeć do tekstu pt. Szkoła Narodu: W sprawie tragedii Dubinek (Lietuvos Aidas). Dopiero zrozumiecie jak wygląda „oczernianie ducha pojednania". Przypominam też, że Dubinki, które przed 1918 roku były typowo polskim miasteczkiem, stały się areną takiego dramatu raczej nieprzypadkowo. Po tym, gdy znalazły się w granicach Republiki Litewskiej, przekształciły się w teren intensywnej lituanizacji oraz litewskiej kolonizacji – w ramach wzmacniania polsko-litewskiej granicy. Wywoływało to spory między autochtoniczną ludnością polską i litewskimi osadnikami, których większość służyła właśnie w policji. Krwawe wydarzenia z czerwca 1944 roku były poniekąd kulminacją polityki świadomego zderzania i konfrontowania dwu narodowości. Dlatego rodzi się we mnie bunt, gdy widzę jak niektórzy ogarnięci zwidami politycy – nie wiem świadomie czy nieświadomie – znów próbują nas zderzać.
Lucyna Schiller
Komentarze
Czy czasem takie podżeganie nie osłabia państwa? Czy skłócone państwo nie jest łatwym łupem dla ewentualnych wrogów?
kiedyś się może opamiętają. Oby nie było za późno.
szczęście, że nasi politycy nie dali się wciągnąć w ten cyrk, jak to określiłeś i potrafią rozdzielić politykę od innych spraw.
Litwini by nie odpuścili takiej okazji- nienawidzą Polaków, a AK w szczególności. Za to o własnych grzechach ochoczo milczą, przecież byli "jedynie" pomocnikami hitlerowców...
W ponarach też napisali, że sprawcami były wojska hitlerowskie i ich miejscowi pomocnicy. Miejscowi pomocnicy? Myślałem, że to rekruci z szauliu sajunga. Ypatingas burys który cały sie składał z litwinów
Ludzie chcą w spokoju oddać hołd zamordowanym bliskim a tamci lazą z kamerami aparatami i jeszcze burczą niezadowoleni pod nosem. Co za chamstwo.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.