Początkowo myślałam, że to za karę. Że Kubilius w czymś podpadł sławnemu wnusiowi jeszcze sławniejszego dziadunia. Teraz już wiem, że odwrotnie. To w nagrodę za służalczość. Bo polec z kretesem w wyborczej batalii na Wileńszczyźnie - to nie hańba. Powszechnie wiadomo, że tą ławą idzie tylko za przedstawicielami AWPL-ZChR. Że ten „niewykorzystany, lecz o dużym ekonomicznym potencjale” region (tak go widzą konserwatyści) nie daje się wystrychnąć na dudka najbardziej nawet charyzmatycznym politycznym kuglarzom. Tymczasem Kubilius nawet dla elektoratu własnej partii jest równie porywający, co mistrz pogrzebowej ceremonii, a cóż dopiero dla Wileńszczyzny. Ta bowiem jest nie tylko świadoma ogólnokrajowych skutków radosnych rządów kamaryli Landsbergisów, nie zapomniała też o doznanych z jej strony licznych szykanach i zniewagach na tle narodowościowym.
Zresztą sam kandydat już na starcie zapowiedział, że w solecznicko-wileńskim okręgu kandyduje „nie po to, by zwyciężyć”. I ufam, że Bozia mu w tym niezwyciężeniu pomoże. Ale po cóż takie poświęcenie? Po to, by nie polec z kretesem w jakimś wiernym i niezawodnym bastionie konserwatystów. Bo prawda jest taka, że nawet żelazno-betonowy elektorat familijnej partii Landsbergisów za Kubiliusem nie przepada. I to by dopiero był blamaż, gdyby ów przerżnął wybory w jakimś mateczniku ZW-LChD! A tak ma alibi. Toż wszyscy wiedzą, że nieugięta i krnąbrna Wileńszczyzna nie daje szans nikomu poza AWPL. A już na pewno nie „egzorcystom”, którzy – jak ekspremier – krzyczą, że należy ją wyrwać z „miękkich objęć Kremla”; że pozostawiona samopas „może stać się zagrożeniem dla geopolitycznego bezpieczeństwa całego państwa”. No nie polityk, jeno ofiarny dzwon na trwogę: „Na koń, swojacy! Groźna Wileńszczyzna podbija bezbronną Ojczyznę!”
Ale jak tak dalej pójdzie, to Kubilius wykracze. Zwłaszcza że Ojczyzna wyludnia się w zastraszającym tempie na skutek masowej emigracji, braku perspektyw dla młodych ludzi i zmniejszenia się liczby urodzeń. W dodatku dla większości litewskich polityków to nie ten czas, gdy wypada przejmować się demografią, topnieniem własnego społeczeństwa i faktem, że piąta część tych, którzy jeszcze z kraju nie zwiali, żyje w nędzy, reszta – na pograniczu. To czas, gdy trzeba szykować się do wojny, bośmy mało że osaczeni przez wrogów, to jeszcze nam wewnętrzny – pod wodzą AWPL-ZChR – kiełkuje. I ten jest najgorszy, bo przewrotny. Podczas gdy miłościwie nam panujący na czele z prezydent Dalią Grybauskaitė uważają, że, chcąc pokonać wroga, trzeba mieć silną armię, dobrą broń, kosztowne przybory stołowe i luksusowe majtki, Akcja Wyborcza Polaków na Litwie - Związek Chrześcijańskich Rodzin działa fortelem. Też walczy, ale bez broni, za to stosując niedozwolone chwyty. Na przykład bije się o specjalny – obligujący władze kraju do prowadzenia polityki prorodzinnej – zapis w litewskiej Konstytucji. Podczas gdy prezydent toczyła boje o zwiększenie budżetu obronnego, AWPL-ZChR szarpała się o większe zasiłki na dzieci, o zwrot okrojonych za Kubiliusa emerytur, o uczciwe dysponowanie publicznymi pieniędzmi. O tym, jak jest groźna, świadczy fakt, że wylądowała w czołówce agresorów bombardujących własny Sejm licznymi projektami służącymi umocnieniu i wspieraniu rodzin. Litewskich rodzin. I podła. Znieważyła Ojczyznę i kolegów-posłów nie głosując za zwiększeniem sobie i innym poselskich diet. I sabotująca. Nie wsparła np. nowego nieprzychylnego pracownikom Kodeksu pracy, który... będzie napędzał dalszą emigrację.
Niby litewskim Polakom w to i graj, bo im Ojczyzna bardziej wyludniona, tym łatwiej ją podbijać, ale, jak się okazuje, są i takie metody, gdzie liczebność podbijanych nie ma znaczenia. Przewodniczący AWPL-ZChR na wyborczej konwencji niechcący ujawnił, że kierowana przez niego partia powinna zdobywać jeńców wyłącznie rzetelną pracą, uczciwością i dobrym przykładem. To brzmi strasznie, panie Kubilius. Ratuj, pan, Litwę!
Lucyna Schiller
Komentarze
Inne partie garściami rozpisują się teraz o polityce prorodzinnej. Z rozwiązywaniem polskich problemów już dali sobie spokój kilkoma ostatnimi decyzjami. A i chyba sprawy zwykłych obywateli przestały obchodzić te partie, które są 'najwyżej' w słupkach poparcia. Skupiły się na biznesie i załatwianiem spraw dla nich. Nie mówiąc już o tym, że 'podzieliły skórę na niedźwiedziu' czyli rozdzielili stołki przed wyborami.
Tak nie zachowują się Politycy przez duże P, którzy powinni być skromni i pokorni - a ci są butni, aroganccy
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.