„Rezerwat”, „getto” – to tylko niektóre pieszczotliwie określenia, jakimi Kubilius w najświeższej rozprawie o tym, „jak pokonać zaczarowany krąg w Solecznikach i kraju wileńskim” (DELFI), określa te rejony. Z troski, bo rad by je i odrezerwacić, i odgetcić, i oświecić, ale nie może się biedak przebić przez mentalne zasieki, jakimi Wileńszczyznę otoczyła wspomniana partia. No to mu pomogę. Streszczę, co ma do przekazania zakonserwowanemu w ciemnocie ludowi, który hegemonia Akcji Wyborczej pozbawiła ponoć „najmniejszej możliwości usłyszenia alternatywnej opinii, (...) pozycji oficjalnych władz Litwy”. A żal by się takie diamenty marnowały. Niechże nad biedną Vilniją niesie się nieskrępowane słowo oficlajnych władz w ogóle, a już Kubiliusa w szczególności. Bo a nuż jej mieszkańcy przegapili fakt, że mają „świadomość spustoszoną przez sowietyzm”. A nuż nie widzą, jak szkaradnie wyglądają na tle pozostałej części Litwy, która w okresie niepodległości „wiele osiągnęła, zmieniła się, (...) ujrzała świat”, na wiele rzeczy otworzyła oczy, a przede wszystkim otrząsnęła się z sowieckich resentymentów. A jakże im to widzieć? Z rowu?
Okazuje się bowiem, że w czasie, gdy oblatana w świecie część Litwy prze w świetlaną przyszłość z hukiem i przytupem, Wileńszczyzna „tkwi w okopach głębokiej nostalgii do sowieckich czasów”. I niech by sobie tkwiła, gdyby – jako oddane tej nostalgii i „mentalnie z resztą kraju niezintegrowane”, a też „gospodarczo i socjalnie zacofane „etniczne getto” – nie stanowiła dla Litwy poważnego zagrożenia. Toż Kreml nic tylko knuje, konspiruje i kombinuje jakby tu, posługując się tą pogrążoną w ciemnocie zakładniczką AWPL, zrobić Litwie źle, a Putinowi dobrze.
Niestety, w rychłe wydostanie się Wileńszczyzny z okopów Kubilius już nie wierzy. Toteż postanowił wcielić się w rolę okopowego peryskopu, w takie „mędrca szkiełko i oko”, przez które to „etniczne getto” może porównać siebie z pięknem otaczającej je rzeczywistości. A porównując można się załamać. Zwłaszcza, że peryskop, zamiast dać tubylcom choć odrobinę nadziei, pogrąża ich z kretesem. Wyrokuje, że w takim „rezerwacie” demokracja sama z siebie nie wykiełkuje, a na to, że jakiekolwiek wybory wygra tam ktoś poza AWPL na razie nie ma co liczyć. Tam „rządzą klany” – zawodzi histerycznie. Pomylił partie, postabdykacyjna trauma czy ordynarna hucpa?
Nie wyobrażam sobie większego dla polityka upokorzenia niż to, na jakie Landsbergis-senior wystawił Kubiliusa każąc mu złożyć partię u nóg Landsbergisa-wnusia. A już towarzyszące przekazaniu cacka prysiudy, przyklęki i prymitywne komplementy pogrążyły ekspremiera z kretesem. I ten oto polityk zarzuca mieszkańcom Wileńszczyzny, że są zakładnikami klanów i głosują na „właścicieli rezerwatu” za wiązkę opałowego drewna. Patrz ty, jak tanio się cenią!
Pytanie tylko, dlaczego ani konserwatystom, ani innym „oficjalnym” nie chcą się sprzedać drożej? Za obiecane subwencje, dotacje, programy wspierania, kochania oraz zasypywania wszelkich rowów i okopów, które ponoć dzielą Wileńszczyznę od reszty tarzającej się w dobrobycie Litwy? Może dlatego, że nie lubią być poniżani, obrażani, oszukiwani i traktowani jak półgłówki, których to upokorzeń od AWPL nigdy nie doznali. W dodatku widzą, słyszą i na własnej skórze doświadczają, jak ci podzwaniający szklanymi paciorkami konkwistadorzy, zwani przez Kubiliusa „centralną władzą”, rządzą całą Litwą. Oj, kiepsko. Konserwatyści po każdym okresie krótkiego panowania dostawali od obywateli takiego kopa, że aż echo niosło. Socjaldemokratom szło ciut lepiej, ale postępowa część Litwy właśnie szykuje im kalafiorowo-skvernelisowy przewrót.
Lucyna Schiller
Komentarze
I fakt. Zostać tak upokorzonym przez Landsbergisa to kuksaniec numer dwa.
Kubilius mówił o izolacji, ale to chyba jego jak najszybciej trzeba izolować.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.