W tym tygodniu wpłynęła do ministra finansów prośba ze strony KE o przedstawienie wyjaśnień dotyczących wysokości aktywów instytucji finansowych zwolnionych z podatku bankowego, a także wyłączenia z obciążenia tym podatkiem Banku Gospodarstwa Krajowego, którego stuprocentowym właścicielem jest Skarb Państwa.
KE zastanawia się, czy podatek bankowy nie dyskryminuje któregoś z rodzajów banków, a także czy wyłączenia aktywów do pewnej wysokości nie są ukrytą formą pomocy publicznej?
Ta „troska” komisji wygląda na wyraźnie inspirowaną przez zagraniczne instytucje finansowe, które do tej pory miały w Polsce eldorado, a już od 1 lutego tego roku muszą składać się na potrzeby naszego budżetu.
Przypomnijmy tylko, że tzw. podatek bankowy dotyczy nie tylko sektora bankowego, ale szerzej całego sektora finansowanego, w tym także instytucji ubezpieczeniowych i reasekuracyjnych, spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych, a także firm pożyczkowych, które w ostatnich latach powstawały jak grzyby po deszczu.
Podatek jest pobierany w każdym miesiącu roku gospodarczego według stawki 0,0366% (0,44% rocznie) od aktywów bankowych i według stawki 0,05% od instytucji ubezpieczeniowych i nie będzie mógł być zaliczany do kosztów uzyskania przychodów (czyli musi być płacony z wypracowanego zysku) i w związku z tym nie powinien zmniejszyć kwoty podatku dochodowego wpłacanej do tej pory do budżetu przez sektor finansowy (banki wpłacają około 3,5-4 mld zł podatku dochodowego rocznie).
Z opodatkowania zwolniono sumy bilansowe banków nieprzekraczające 4 mld zł (dla firm ubezpieczeniowych nieprzekraczające 2 mld zł, a dla pożyczkowych nieprzekraczające 200 mln zł), a także podmiotowo Bank Gospodarstwa Krajowego i ewentualnie inne banki państwowe, które mogłyby powstać w przyszłości.
Podatek ma przynieść w wymiarze rocznym według szacunków Ministerstwa Finansów od 6,5-7 mld zł dodatkowych dochodów budżetowych i w konsekwencji pomniejszy on zysk netto sektora bankowego, który od kilku lat oscyluje w granicach 16-17 mld zł rocznie.
Komisji Europejskiej nie podoba się także tzw. podatek od supermarketów, choć jak wiadomo, prace nad jego ostatecznym kształtem ciągle trwają po kolejnej rundzie spotkań z przedstawicielami organizacji handlowych.
KE szczególnie zaniepokoiła wcześniejsza propozycja Ministerstwa Finansów, aby stawka tzw. podatku od supermarketów była progresywna w zależności od wielkości obrotów (rosnąca wraz z wielkością sprzedaży).
Przypomnijmy tylko, że według projektu ustawy, który powstał po pierwszych konsultacjach z handlowcami, podatnikami nowego podatku miały być wszystkie sieci handlowe oraz sprzedawcy detaliczni, których obroty netto (bez podatku VAT) przekraczają 1,5 mln zł miesięcznie (przedsiębiorcy mający mniejsze obroty nie będą objęci tym podatkiem i w związku z tym nie będą składali także deklaracji podatkowych).
Podstawowa stawka tego podatku to 0,7 proc. wartości obrotów netto obowiązująca od kwoty powyżej 1,5 mln zł do 300 mln zł miesięcznie, obroty powyżej tej kwoty miały być opodatkowane stawką 1,3 proc., a sprzedaż sklepów sprzedających także w soboty, niedziele i święta stawką 1,9 proc.
Jak można się domyślać, stawka 1,3 proc. od obrotów netto dotyczyłaby wszystkich zagranicznych sieci handlowych w Polsce i stąd niepokój Komisji, z sugestią, że taka wyższa stawka będzie dyskryminująca.
Po tych interwencjach dotyczących konstrukcji dwóch dodatkowych podatków sektorowych w Polsce wyraźnie widać, że Komisja jest inspirowana przez duże podmioty zagraniczne prowadzące w Polsce działalność wysokodochodową.
Do tej pory rządzący obchodzili się z nimi jak z jajkiem, rząd Prawa i Sprawiedliwości z żelazną konsekwencją wdraża rozwiązania podatkowe, według których każdy podmiot realizujący w naszym kraju zyski powinien także u nas płacić podatki. Komisja Europejska, jak widać, jest tym zaniepokojona.
Dr Zbigniew Kuźmiuk
Autor jest finansistą, posłem do Parlamentu Europejskiego
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.