Jest też szanowanym wychowawcą młodego pokolenia. W następnym roku będzie obchodził 29-lecie swej pracy pedagogicznej. Kluby młodzieżowe prowadzi od 1987 roku, a już od 26 lat kieruje dziecięcym i młodzieżowym klubem „Jaunystė” (Młodość) na Zwierzyńcu, specjalizującym się w sztuce. Pan Wiktor zaprosił do współpracy kolegów plastyków, z którymi prowadzi zajęcia m.in. rysunku, malarstwa, kompozycji dla młodych osób w wieku od 6 do 29 lat.
„Sztuki plastyczne mają swój język. Ucznia trzeba nauczyć tego języka, aby potem potrafił nim się posługiwać, mógł malować. Opowiadam o nurtach w sztuce współczesnej, uczę podstaw sztuki. Mamy też zajęcia z folkloru” – opowiada Szocik. Bo, jak zaznacza, zwykły człowiek nie wie, jak rozczytać obraz, gdyż nie zna języka plastyki. Dlatego edukacja plastyczna jest też ważna w kreowaniu świadomego odbiorcy sztuki. Stąd na zajęcia do Klubu przychodzi również starsza młodzież – jedni odkrywają świat sztuki dla siebie, dla innych jest to terapia, m.in. od rozmaitych uzależnień.
Odsłanianie tajników sztuki dla młodego pokolenia, jak przyznaje, przynosi mu ogromną satysfakcję. I mimo że praca z dziećmi zabiera wiele energii, ale odkrywanie talentów, zdolnych osób wynagradza wszelkie trudy. Wielu z jego wychowanków związało swe życie ze sztuką. Cieszy się, kiedy wśród wykładowców Litewskiej Akademii Sztuk Pięknych spotyka swych byłych uczniów, kiedy wychowankowie zapraszają na wystawy, a jedna z uczennic, architekt, zaprojektowała m.in. pierwsze na Litwie krematorium koło Kiejdan. Sporo jego uczniów wyjechało na Zachód, bo, jak zaznaczył, tylko w krajach rozwiniętych gospodarczo sztuka ma się dobrze. Ubolewa, że na Litwie młodzież nie widzi dla siebie szans.
Teraz malarstwo jest w opozycji
Jako malarz, członek Litewskiego Związku Plastyków oraz działającej przy związku twórczej grupie „Individualistai” (Indywidualiści) czas poza pracą w klubie Wiktor Szocik wypełnia malowaniem.
„Wczoraj rysowałem nagą naturę, pozawczoraj malowałem pejzaż” – mówi pan Wiktor, zapytany o to, nad czym teraz pracuje. W swoim dorobku ma również portrety, akty, abstrakcje. Jego obrazy są pełne ekspresji, wyrażanej kolorem, abstrakcyjnymi układami form, wyrazistymi pociągnięciami pędzla.
Jednak Szocik nie uważa, że należy do grona twórców współczesnej sztuki na Litwie.
„Teraz malarstwo jest w opozycji, a szczególnie to, co obecnie maluję. Staram się malować realistycznie, ale zawsze mi wychodzi ekspresjonizm” – żartuje artysta. Jak zaznaczył, teraz w sztuce współczesnej panują inne trendy. Na topie są performance, wszelkie widowiska. „Teraz litewska sztuka współczesna - to sztuka Mačiūnasa z Ameryki (Jurgis Mačiūnas (1931-1978), amerykański artysta pochodzenia litewskiego, jeden z założycieli ruchu Fluxus – przyp. red.)”, który powiedział, że całą dotychczasową sztukę trzeba zniszczyć– twierdzi Szocik.
Malarstwo współczesne uprawiał, jak podkreśla, w latach 90. „Wtedy uważaliśmy, że nasza realistyczna sztuka akademicka jest postsowiecka. Wszyscy litewscy malarze porzucili ten styl i zaczęli się interesować malarstwem amerykańskim, czyli abstrakcjonizmem. Arshile Gorky, Willem de Kooning i in. Też się ciekawiłem tymi malarzami i malowałem ekspresyjne abstrakcje” – opowiada pan Wiktor.
Gwiazda pleneru w Niemczech
Wszystko się zmieniło, gdy został zaproszony na plener malarski do Niemiec. „Postanowiłem pokazać, że nie jestem ze Wschodu, z prowincji, a jestem malarzem nowoczesnym i też maluję abstrakcje. Podchodzi do mnie organizator pleneru i mówi: „Wiem, że jesteś dobrym malarzem z Rosji i malujesz dobre pejzaże. Namaluj pejzaż!” – dzieli się wspomnieniami Szocik. Wziął płótna, pojechał poza miasto i malował krajobrazy. „Przyjechali dziennikarze, filmowali. Byłem gwiazdą pleneru. Wszystkie moje prace rozkupiono. Po powrocie do Wilna kupiłem samochód” – wspomina wesoło artysta.
Przed 10 laty zaczął malować portrety. A zaczęło się od tego, że Gintaras Palemonas Janonis zaprosił do udziału w wystawie autoportretów w stołecznej galerii „Arka”. „Powiedziałem, że nie wezmę udziału, bo jestem abstrakcjonistą. Ale bardzo nalegał, więc zgodziłem się. Postawiłem przed sobą lustro i namalowałem trzy autoportrety. Znów miałem powodzenie. Moje autoportrety powędrowały potem na wystawę do Moskwy” – opowiada pan Wiktor. Dodaje, że wtedy odkrył w sobie rysownika.
„Powróciłem do rysunku realistycznego. Studiowałem anatomię, malowałem portrety, akty. Znów jestem inny niż byłem” – twierdzi Szocik.
Na pytanie, jakich malarzy ceni i podziwia, zażartował, że stara się nie oglądać dobrych obrazów, bo psują humor. „Załamujesz ręce i myślisz: „Jejku, całe życie przeżyłem i chyba nie zdążę coś tak ładnego namalować” – powiedział wileński plastyk. A tak poważnie, bardzo cieszy się z możliwości obejrzenia ostatnio w Wiedniu wystawy rosyjskiej awangardy początku XX w., m.in. Seriebriakową, Łarionowa, Wentułowa.
Malarz, piekarz i aptekarz
Pana Wiktora droga do malarstwa nie była łatwa. „W szkole miałem przezwisko „malarz, piekarz i aptekarz”. Byłem taką czarną owcą. Być nie takim jak wszyscy, szczególnie w czasach sowieckiej kolektywizacji, nie było łatwe” – swoje dzieciństwo w podwileńskiej wsi Lewidany wspomina malarz. I nie wiadomo, w którym kierunku potoczyłoby się jego życie, gdyby do szkoły w Duksztach, do której uczęszczał, nie przyjechał nauczyciel plastyki Bronius Grušas. „To była bardzo wykształcona osoba, plastyk, wykładał estetykę i filozofię w Akademii (dawniej Instytut) Sztuk Pięknych w Wilnie, pracował referentem w Radzie Ministrów. To był wspaniały nauczyciel. Jako 14-latek zadawałem dużo pytań i zawsze miałem odpowiedź” – podkreśla Szocik, dla którego Grušas stał się swoistym mentorem.
Litewskiego plastyka do podwileńskiej wsi sprowadził Ludwik Młyński, ówczesny dyrektor szkoły w Duszkach. „Inteligent, miłośnik kultury, przyciągał ludzi, którzy mogą coś dać dla polskiej kultury” – mówi pan Wiktor. Dyrektor zaproponował Grušasowi pracownię w gmachu dawnej szkoły, gdzie znajdowało się ponadto muzeum etnograficzne, stolarka. Pod okiem plastyka Szocik poznawał tajniki sztuki. A kiedy się zastanawiał nad wyborem zawodu, to nauczyciel mu powiedział, że z malarstwa nie da się przeżyć i radził wybrać praktyczny fach, a sztuką zająć się jako hobby.
Montior żeledorożnych putiej
Szocik wstąpił do szkoły technicznej na ul. Holenderskiej w Wilnie. Uczył się na łącznościowca. A w sobotę i niedzielę jeździł do Grušasa do Dukszt. „Z tego powodu w rodzinie był wielki konflikt, bo, zamiast do kościoła - chodziłem malować” – wspomina malarz. Dodaje, że Grušas malował nie tylko pejzaże, ale też akty, więc we wsi aż grzmiało od rozmaitych plotek, co tam, w pracowni nauczyciela, może się dziać... „Nie wypuszczano mnie z domu. Było wiele łez. Ale ja jechałem do Dukszt” – mówi rozmówca. Malarstwo go nadal fascynowało i wstąpił do wieczorowej szkoły sztuk pięknych. W tym czasie uczył się też u malarza Vytautasa Anikinasa.
Po skończonym technikum trafił do wojska. „Najpierw byłem montior żeledorożnych putiej w gorodie Mietałurg w Czeriepowce Wałagodskoj oblasti, a w drugim roku służby pracowałem z malarzami z Petersburgu, Pskowa. Byliśmy taką elitą wśród poborowych” – opowiada Szocik.
Po wojsku postanowił kontynuować studia w Instytucie (obecnie Akademia) Sztuk Pięknych. Na kierunek malarstwa udało się mu dostać dopiero za czwartym podejściem.
W pierwszej wystawie młodych malarzy wziął udział będąc jeszcze studentem. Wkrótce miał też zaszczyt uczestniczyć na krajowej wystawie malarskiej.
Od początku swej kariery był wierny współczesnej litewskiej szkole malarskiej, charakteryzującej się ekspresjonizmem i kolorystyką. „Litewska szkoła malarska wyróżniała się w czasach ZSRR, w porównaniu z rosyjskim realizmem. Rosyjscy malarze zachwycali się szkołą kolorystyki litewskiej, swobodną interpretacją rysunku i kompozycji. Pamiętam, jak w czasach sowieckich do Centrum Sztuki Współczesnej w Wilnie przyjeżdżała komisja z Rosji. Po obejrzeniu ekspozycji zapytali: „A gdie wasze kartiny? My widim tolko edni etiudy!” – opowiada pan Wiktor.
Wystawa w plenerze
W pierwszych latach po studiach odczuwał wielkie wsparcie Młyńskiego, który zapraszał go do Suderwy, gdzie kierował wtedy szkołą. Szocik malował pejzaże, robił wystawy w szkole i miejscowym domu kultury.
Od tego czasu doczekał się wielu wystaw personalnych na Litwie. Brał udział w ok. 30 wystawach grupowych i plenerach na Litwie, w Polsce, Niemczech, Rosji i Chinach. A jego prace nabywają kolekcjonerzy sztuki z wielu krajów. Za twórczość nagrodzony premią przez Litewski Związek Plastyków, do którego należy od 1995 roku. Związek zawodowych malarzy litewskich zrzesza obecnie 1433 twórców, w tym około 10 plastyków z polskim rodowodem. W 2009 roku z okazji I Zjazdu Wilniuków zorganizowali oni, z inicjatywy Roberta Bluja, w Litewskim Muzeum Teatru, Muzyki i Filmu w Wilnie wystawę swoich prac. Jak podkreślił Szocik, który też wziął w niej udział, w czasach niepodległej Litwy była to chyba pierwsza wystawa zawodowych malarzy Polaków z Litwy. Zapytany, czy planują może kolejne wspólne wystawy, pan Wiktor rzekł z goryczą: „A komu ta wystawa była potrzebna? Tylko dla nas! Ponadto jak robimy takie wystawy, to pojawiają się szepty, że powstaje opozycja dla Litwinów. To po co to robić? Trzeba pracować w swym fachu, i tyle. Nawet wywiadów nie udzielać. Nasza praca to wyłącznie malowanie” – oznajmia.
Malowaniu poświęca swoje wieczory i noce. Pracownię ma urządzoną od niedawna w domu, który odbudował w rodzinnej miejscowości Lewidany koło Dukszt (rejon wileński). Jak zaznaczył pan Wiktor, była tu niegdyś posiadłość Wańkowiczów (ponoć z tej rodziny, linii białoruskiej, pochodzi Walenty Wańkowicz – portrecista z przełomu 17-18 w., m.in. autor słynnego obrazu „Portret Adama Mickiewicza na Judahu skale”). Podkreśla, że okolice Dukszt i pobliskiej Suderwy są wyjątkowo malownicze. Nieprzypadkowo swoje letniska urządziło tutaj wielu profesorów Uniwersytetu Stefana Batorego, m.in. Marian Zdziechowski, Stanisław Bonifacy Jundziłł.
Na swej posesji zamierza zorganizować w plenerze wystawę swoich obrazów. A na razie do zapoznania się z jego twórczością zaprasza do swej pracowni. Obiecuje, że każdemu, kto zapuka do drzwi jego domu, chętnie pokaże swoje prace.
Iwona Klimaszewska
Projekt jest współfinansowany w ramach funduszy polonijnych Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej