Rzecznik resortu podał także, że w toku prowadzonej weryfikacji nie stwierdzono innych ofiar posiadających obywatelstwo RP.
"Samolotem linii Germanwings, który rozbił się wczoraj we Francji, podróżowało niemowlę posiadające kilka obywatelstw, w tym polskie. Dziecko nie podróżowało na polskim dokumencie tożsamości. Polskie służby konsularne otoczyły opieką rodzinę zmarłego i są z nią w kontakcie. Rodzina ofiary prosi o uszanowanie ich prawa do prywatności w tych trudnych chwilach" - napisał rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski w komunikacie przekazanym w środę PAP.
Na pokładzie samolotu, który leciał z Barcelony do Duesseldorfu w Niemczech znajdowało się 144 pasażerów i sześciu członków załogi; nikt nie przeżył katastrofy. Agencja AP napisała, że wśród zabitych jest żona mieszkającego w Manchesterze Polaka, Hiszpanka, oraz ich siedmiomiesięczny syn.
Była to najtragiczniejsza katastrofa lotnicza we Francji od wypadku Concorde'a linii Air France, w którym w 2000 roku zginęło 113 osób.
"Z głębokim żalem przyjęliśmy wiadomość o katastrofie samolotu pasażerskiego Germanwings we francuskich Alpach. Składamy głębokie kondolencje rodzinom i bliskim ofiar wtorkowej katastrofy. Nasze myśli kierujemy ku wszystkim narodom dotkniętym tą tragedią" - podkreślił w komunikacie rzecznik polskiego MSZ.
Francuskim śledczym, badającym przyczyny katastrofy samolotu linii Germanwings, udało się odzyskać część danych z czarnej skrzynki. Komisja ds. katastrof lotniczych (BEA) zastrzegła w środę, że jest za wcześnie, by podawać przyczyny tragedii.
"Udało nam się odzyskać nadające się do użytku dane" z bardzo zniszczonego rejestratora rozmów w kokpicie, który odnaleziono w dniu katastrofy we francuskich Alpach - powiedział na konferencji prasowej szef BEA Remy Jouty.
Wyjaśnił, że w najbliższym czasie prowadzone będą szczegółowe prace, mające na celu oczytanie głosów i dźwięków, które słychać na nagraniu. Pierwsze wyniki tych badań będą znane w najbliższych dniach.
Urządzenie CVR, czyli cockpit voice recorder, zapisuje wszystkie dźwięki z czterech mikrofonów w kokpicie - rozmowy pilotów między sobą oraz z wieżą kontroli lotów, a także wszystkie inne dźwięki i alarmy, które rozlegają się w kabinie.
Jouty oświadczył, że na tym etapie śledczy "nie mogą podać absolutnie żadnego wytłumaczenia" tragedii, w której zginęło 150 osób. Nie wiedzą m.in., dlaczego piloci nie reagowali na próby nawiązania z nimi kontaktu przez kontrolerów lotu. Według Jouty'ego na pokładzie najpewniej nie doszło do dekompresji.
Szef BEA zastrzegł, że śledczy nie wykluczają żadnej hipotezy. Podkreślił jednak, że Airbus A320 nie eksplodował w powietrzu i "leciał aż do końca". Rozbił się o zbocze góry, gdy znajdował na wysokości 6 tys. stóp, czyli 1820 metrów - poinformował.
W środę znaleziono obudowę, ale bez zawartości, drugiej czarnej skrzynki. PAP