Ze stolicy Argentyny 4 stycznia wystartowało 665 zawodników z 53 krajów w 406 pojazdach (na metę powróciło tylko 216). Jedynym Polakiem wśród 45 quadowców był Sonik, a do Buenos Aires dojechało zaledwie 18.
48-letni krakowianin w klasyfikacji generalnej o prawie 2 godziny i 55 minut wyprzedził Argentyńczyka Jeremiasa Feriolego i o trzy godziny 43 minuty Boliwijczyka Waltera Nosiglię. Na podium tej imprezy stanął po raz czwarty. Rok temu był drugi, a w 2009 i 2013 - trzeci. Trzykrotnie zdobywał Puchar Świata FIM w cross-country (2010, 2013, 2014).
Życiowy sukces odniósł Daniel Domaszewski, plasując się na szóstej pozycji. Jego ojciec urodził się w Polsce, a matka w Wielkiej Brytanii. Do Argentyny rodzina wyemigrowała w 1949 roku. "Ja urodziłem się w Buenos Aires, ale od 1996 roku mieszkam w Miami na Florydzie. Polskę odwiedziłem raz, w 2010 roku, razem z grupą znajomych" - wspomniał.
W gronie 137 załóg samochodowych (metę osiągnęło jedynie 68) było sześciu Polaków. Oprócz Hołowczyca - Marek Dąbrowski z Brytyjczykiem Markiem Powellem (23. lokata), Piotr Beaupre z Jackiem Lisickim (33.) oraz Adam Małysz z Rafałem Martonem, którzy musieli zakończyć rajd już na drugim etapie, po tym jak ich SMG Buggy doszczętnie spłonęło.
Pilotem Dąbrowskiego miał być Jacek Czachor, który nie przyleciał do Argentyny z powodu śmierci syna. W ostatniej chwili zastąpił go kierowca cross-country Powell.
W tym roku Hołowczyc wystartował w tej imprezie po raz dziesiąty. "W 2009 również zaczynaliśmy w stolicy Argentyny i była to udana dla mnie impreza, gdyż uplasowałem się na piątej pozycji. Powtórzyłem ją dwa lata później, a w styczniu 2014 roku zająłem szóstą pozycję" - wspomniał 52-letni olsztynianin.
Lecąc w grudniu do Ameryki Południowej powiedział PAP: "Od lat mam jedno stałe marzenie – stanąć na podium. Środkowe miejsce byłoby najlepsze, ale nie pogardzę i tym z prawej, i tym z lewej strony. W rajdzie, tak jak w życiu, ważne jest też szczęście. Chciałbym, aby mi towarzyszyło na całej trasie, żebym nie miał żadnych przygód".
Tym razem obyło się bez większych przygód i wypadków. Najpoważniejszy miał w styczniu 2013 roku, kiedy to z połamanymi żebrami i urazem kręgosłupa trafił do szpitala po wypadku na trasie trzeciego etapu. Po rehabilitacji wrócił do rywalizacji i w listopadzie zdobył Puchar Świata w cross country - najwyższe trofeum w tej dyscyplinie sportu samochodowego.
Triumfował po raz drugi w karierze Nasser al-Attiyah, który nie tylko jest kierowcą. Olimpijczyk z Kataru zdobył w Londynie (2012) brązowy medal igrzysk w konkurencji skeet (strzelanie do rzutków). Szansę na podobny sukces miał już w 2004 roku w Atenach, ale przegrał dodatkową rundę z Kubańczykiem i zajął czwarte miejsce.
Najliczniejszą grupę stanowili motocykliści. W gronie 161 (do mety dojechała połowa) było pięciu Polaków. Warszawiak Jakub Przygoński ukończył rywalizację na 18. pozycji. Wycofali się po awariach lublinianin Jakub Piątek i mieszkający w Londynie Maciej Berdysz. Natomiast krakowianin Paweł Stasiaczek podjął taką decyzję po zgonie przyjaciela Michała Hernika, który zmarł wskutek przegrzania organizmu i odwodnienia na trasie trzeciego etapu.
Piąte zwycięstwo w Rajdzie Dakar odniósł Hiszpan Marc Coma. Pecha miał jeden z wielkich fawortów, jego rodak Joan Barreda, który po siedmiu etapach był liderem, mając 6,5 minuty przewagi nad Comą. Jednak ósmy odcinek zakończył ze złamaną kierownicą, a ponieważ był on w formule maratońskiej, nie mógł skorzystać z pomocy serwisu i poniósł spore straty czasowe. W efekcie - 17. lokata w końcowej klasyfikacji. Z trudami imprezy świetnie poradziła sobie hiszpańska motocyklistka Laia Sanz, plasując się na dziewiątej pozycji.
W klasie ciężarówek (wystartowały 63, na mecie 51) Jarosław Kazberuk (także trener judo) i Robin Szustkowski, wspomagani przez Czecha Filipa Skrobanka, zajęli 19. miejsce. To najlepsza lokata od 2003 roku, kiedy Kazberuk z Niemcem Klausem Bauerle byli 16. załogą.
Na dziewiątej pozycji sklasyfikowany został polsko-holendersko-belgijski team z Dariuszem Rodewaldem. W 2012 roku na mecie w stolicy Peru Limie stanęli na najwyższym stopniu podium.
"Bliżej zainteresowano się wtedy moją osobą, gdy trzymałem polską flagę. Wówczas na listach startowych byłem przedstawiany jako zawodnik holenderski. Zawiniła moja licencja rajdowa, uzyskana w tym kraju. Ale nie zmieniłem obywatelstwa i teraz dopilnowałem, aby przy moim nazwisku było słowo Polska" - powiedział urodzony w Lublińcu mechanik.
Wielki sukces odnieśli jadący Kamazami Rosjanie, zajmując na podium wszystkie miejsca. Na najwyższym stopniu stanęli Airat Mardiejew, Ajdar Bieliajew i Dmitrij Swicunow.
Trasa Rajdu Dakar 2015, długości ponad dziewięciu tysięcy kilometrów, przebiegała przez terytoria trzech państw: Argentyny, Boliwii i Chile. Zawodnicy wystartowali 4 stycznia z Buenos Aires. Po sześciu dniach dotarli do najbardziej wysuniętego na północ punktu trasy – Iquique w Chile. Stamtąd ruszyli do Boliwii, gdzie ścigali się na solnym płaskowyżu położonym na wysokości powyżej 3,5 tysiąca m n.p.m.. Potem powrócili na terytorium Chile, by przebić się przez pasmo Andów z powrotem do Argentyny. Do mety dojechało tylko 53 procent kierowców i załóg. PAP