Koty nie lubią, gdy się je głaszcze pod włos, a ludzie – krytyki. Najwyraźniej Maria Wiernikowska, publikując na łamach polskiej edycji „Newsweeka” artykuł o „polskim skansenie na Litwie”, o tym zapomniała. Jej artykuł natychmiast stał się najgorętszą sensacją na polsko-litewskim "froncie". Nie jest to pierwszy tekst w polskiej prasie próbujący opisać wileńską rzeczywistość. I chociaż inny niż 99 proc. pozostałych tekstów na ten temat, które się ostatnio okazały, to jednak też ma - w moim przekonaniu - ten sam duży minus co pozostałe.

Nie chcąc nastraszyć Europy wyborem partii Jarosława Kaczyńskiego, Polacy ją rozśmieszyli wybierając Janusza Palikota. Teraz mogą tylko łudzić się nadzieją, że ten polityczny kowboja, tyle że w stroju pajaca, z pistoletem w jednym ręku i wibratorem w drugim odważy się na resztkę swojej inteligencji (bo podobną ją ma, przynajmniej tak twierdzą niektórzy liderzy Platformy Obywatelskiej (PO)) i nie będzie szokować Europę bardziej niż dotąd szokował pistoletami, wibratorami, świńskimi łbami „małpkami” no i oczywiście różowymi frakami, które zresztą nie pasują mu do twarzy, a najwyżej do składu rozumu.

"Pijakowi wstyd pić, ale pijakowi jeszcze gorszy wstyd: nie pić."

Jerzy Pilch

W odpowiedzi na upowszechnione informacje o wsparciu udzielanym rodzicom pierwszoklasistów szkół polskich Samorząd Rejonu Wileńskiego oświadcza, że ani administracja samorządu, ani rada samorządu nie ma z tym nic wspólnego, nie wypłaca żadnych świadczeń, ponieważ najzwyczajniej nie ma na to środków.

Nękane kryzysem i prawie miliardowymi długami kiesy miejskiej, stołeczne Wilno chyba liczy na bogatych turystów z Monako. Takie wrażenie można odnieść patrząc na multimedialną tablicę informacyjną zamontowaną niedawno na przystanku przy Zielonym Moście.