O przeżytych zmartwieniach Czesi i jej rodzicom przypominają dzisiaj jedynie stałe konsultacje francuskich lekarzy, których muszą odwiedzać regularnie co miesiąc. Najważniejsze jednak jest to, że do Francji lecą już z... lekkim sercem.
Historia ze szczęśliwym zakończeniem
Sprawa choroby Czesi Czernuszewicz nabrała rozgłosu dzięki temu, że w lutym 2013 roku samorząd solecznicki zainicjował akcję charytatywną. Do akcji zbierania pieniędzy na przeszczep serca dla dziewczynki (w wieku 6 miesięcy u Czesi wykryto wrodzoną wadę serca – idiopatyczną kardiomiopatię rozstrzeniową) dołączyły się setki osób prywatnych z całej Wileńszczyzny, spółki komercyjne oraz parafie katolickie.
W ramach akcji na konto Czernuszewiczów wpłynęło 107 tysięcy litów! Rodzina ciągle powtarza, że wynik akcji dobroczynnej na rzecz ich córki był dla nich dużym zaskoczeniem. Wcześniej z apelem o pomoc zwracali do różnego rodzaju fundacji, organizacji charytatywnych na Litwie, telewizji krajowych i polityków, ale niestety, bez skutku.
Koszt skomplikowanej operacji wynosił 400 tys. litów. Pokaźna kwota, ale prawo francuskie pozwala na zrefundowanie 80 proc. kosztów zabiegu dla obywateli UE, którzy co najmniej od trzech miesięcy legalnie mieszkają we Francji. 80 tys. litów musieli dołożyć rodzice. Czekając na zabieg, Czesia latem 2012 roku zamieszkała w domu francuskich przyjaciół, gdzie znajdowała się pod stałą obserwacją miejscowych lekarzy. Na przeszczep serca litewska dziewczynka czekała cały rok, jesienią 2013 roku znalazł się odpowiedni dawca. Udana operacja otworzyła nową kartkę nie tylko w jej życiu, ale i całej rodziny Czernuszewiczów.
W Paryżu zabrakło lituanisty
Wygląd i wesołe usposobienie Czesi nie przypominają przeżyć, jakich ona doznała. Jej radość udziela się wszystkim krewnym. Z humorem potrafi podchodzić zarówno do realiów dnia dzisiejszego, jak i tego, co było wczoraj.
– W styczniu 2014 roku poszłam do szkoły. Wróciłam do swojej klasy, wyglądało, jakbym wcale jej nie opuszczała. Ponieważ we Francji do mnie przychodzili nauczyciele, więc z nauką nie miałam większych problemów. Szczerze mówiąc, musiałam nadrobić zaległości w nauce języka litewskiego. Było tak dlatego, że w Paryżu nie odwiedzał mnie lituanista – opowiada o swoim szkolnym życiu Czesia, która we Francji zdołała dobrze opanować język francuski.
Znajomość francuskiego sprawia, co prawda, pewne kłopoty na lekcjach angielskiego, bowiem dziewczynka mówi z francuskim akcentem.
Jej powrót do życia szkolnego był na tyle normalny, że od pierwszego tygodnia zaczęła uczęszczać na lekcje wychowania fizycznego. Co więcej, od roku w Szkole Sportowej im. A. Ratkiewicza w Ejszyszkach Czesia trenuje piłkę ręczną! W tym roku szkolnym przeniosła się ona z koleśnickiej Szkoły Podstawowej im. M. Rudzisa do Gimnazjum im. S. Rapolionisa w Ejszyszkach.
Kosztowne leczenie i pomocna dłoń
Każdy swój dzień Czesia rozpoczyna nie tylko od śniadania, ale i zażywania leków, które „asystują" jej również podczas kolacji. Leki rodzice nabywają podczas każdej wizyty u paryskich lekarzy. Ponieważ warunkiem francuskiej kliniki jest korzystanie tylko z leków zalecanych przez nich, rodzina nie może nabywać tańszych odpowiedników tych preparatów na Litwie. Nie może i nie che, bowiem w przeciwnym wypadku francuska klinika przestanie obserwować stan zdrowia Czesi.
– Na leki miesięcznie trzeba wydać ok. 450 euro. Litewska kasa chorych kompensuje nam tylko 40 proc. danej sumy, ponieważ oblicza według obecnych na litewskim rynku odpowiedników francuskich leków. Przez cały rok musieliśmy latać z Czesią na konsultację do Paryżu co miesiąc, teraz udajemy się tam co drugi miesiąc, więc wydatki na przelot (ok. 200-250 euro na dwie osoby – przyp. aut.) będą nieco mniejsze. Nasz dochód wynosi 600 euro miesięcznie. Bez pomocy samorządu rejonu solecznickiego wszystkie pieniądze musielibyśmy wydać na leki, przeloty i nawet tego nie wystarczyłoby – mówi Czesława Czernuszewicz, mama Czesi.
Żyć z nadzieją i pamięcią
Czesława i Henryk Czernuszewiczowie zgodnie przyznają, że gdyby nie zainicjowana przez samorząd solecznicki akcja charytatywna oraz jego stała opieka nad ich córką, dzisiaj nie byliby tak szczęśliwi i pewni jutrzejszego dnia. Pan Henryk rozpoczął dobudówkę domu, gdzie będą się mieściły łazienka i toaleta, których urządzenie, jak też doprowadzenie wodociągu sfinansowali sponsorzy z Polski. Dopóki trwa budowa, czasowo prysznic i sanitariat mieszczą się w jednym z pokoi.
Dzisiaj bardziej spokojni o zdrowie Czesi rodzice z każdym dniem coraz optymistyczniej patrzą w przyszłość i nie zapominają w swoich modlitwach podziękować wszystkim znanym i nieznanym darczyńcom.
– Serdecznie dziękujemy merowi rejonu solecznickiego Zdzisławowi Palewiczowi, wicemerowi Andrzejowi Andruszkiewiczowi, pomysłodawcy akcji „Serce dla serca", kierownikowi wydziału opieki socjalnej i ochrony zdrowia samorządu solecznickiego Reginie Sokołowicz za stałą opiekę i pomoc dla naszej córki. Jesteśmy przekonani, że każda rodzina rejonu solecznickiego, podobnie jak i my, w trudnych chwilach może liczyć na wsparcie i zrozumienie ze strony samorządu. Pamiętamy także i jesteśmy wdzięczni wszystkim tym ludziom, którzy nie zostawili nas w biedzie, podzielili się być może ostatnim groszem... – powiedzieli w rozmowie z „Tygodnikiem Wileńszczyzny" Czesława i Henryk Czernuszewiczowie.
Rozmawiał Andrzej Kołosowski
Tygodnik Wileńszczyzny