„To jest książka o tym, co się dokonuje w codzienności hospicyjnej, do której zostałam przekierowana przez moc Bożą jako człowiek z historią życia, z wyzwaniami życia, z planami życia i z realizacją tego, co się dokonuje tu i teraz, w każdym momencie dnia” – powiedziała s. Michaela podczas spotkania autorskiego w wileńskim Ratuszu.
To nie pierwsza książka, której założycielka wileńskiego hospicjum jest współautorką. Pierwsza, zatytułowana „Niebo dla akrobaty”, powstała, gdy siostra prowadziła hospicjum w Gorzowie Wielkopolskim, i porusza temat misji hospicyjnej. Natomiast najnowsza publikacja „Mężczyźni mojego życia”, która jest zapisem rozmowy Małgorzaty Terlikowskiej z s. Michaelą, zawiera również wiele wątków z biografii polskiej zakonnicy.
Ta książka dla wileńskiego czytelnika będzie też, jak podkreślił prowadzący spotkanie – dziennikarz Walenty Wojniłło, pewnym odkryciem życiorysu s. Michaeli z okresu przed jej przybyciem do Wilna.
Podczas spotkania z wilnianami Terlikowska opowiadała, że kiedy przygotowywała się do rozmowy z s. Michaelą, to przeglądając internet, pisma, znajdowała wypowiedzi siostry przeważnie na temat życia hospicyjnego. „Zaczęłam się zastanawiać, skąd s. Michaela ma tak niesamowitą siłę, niespożytą energię, ciągle naładowane baterie i wiele pomysłów. Żeby zrozumieć to, jak ważny dla siostry drugi człowiek, by zrozumieć, skąd ona czerpie siłę, chciałam sięgnąć do tego, co siostrę kształtowało” – mówiła Terlikowska. – Skąd w niej tak ogromne zaufanie do Pana Boga? Skąd w niej ogromna miłość do drugiego człowieka? I o to wszystko pytałam. Mam nadzieję, że również Państwo znajdą w książce odpowiedź na te pytania” – powiedziała Terlikowska.
S. Michaela została zapytana, czy w tej książce po raz pierwszy dokonała swoistej spowiedzi swojego życia.
„W liście, który napisałam do mojego taty, to była właśnie moja spowiedź i wysłuchanie jego spowiedzi, ale on już był po drugiej stronie życia. Tych spowiedzi było w moim życiu dużo. Oczywiście mówię o spowiedzi w cudzysłowie. Dla mnie spowiedź jest zawsze dotknięciem prawdy. Dotknięciem prawdy, która jest i prawdą słabości, zagubienia, poszukiwania, i prawdą odnalezienia czegoś, co uskrzydla. Ta spowiedź dla Małgosi to była już kolejna spowiedź” – wyznała zakonnica.
Podkreśliła, że każda rozmowa z drugim człowiekiem, to dla niej zawsze „prawda spowiedzi, prawda spotkania, prawda przekazania informacji, prawda przyznania się do czegoś, z czym sobie nie radzę”. „Na każde pytanie odpowiem z głębi serca i umysłu. Podzielę się tym, co w sobie noszę” – mówiła. Bo jak zaznaczyła, nie jest człowiekiem, który gdy się uśmiecha, w sercu ma inne emocje.
Zapytana, skąd czerpie siły i energię w swoim życiu, co kształtowało jej charakter, s. Michaela powiedziała, że autorka książki bardzo umiejętnie potrafiła to ukazać. „Później, czytając już tę książkę, Małgosiu, doświadczyłam, że coś, co dawało mi siłę i moc w codzienności od chwili dzieciństwa do dziś, umiejętnie wydobyłaś i każdy, kto weźmie do ręki, będzie mógł przeczytać” – powiedziała założycielka wileńskiego hospicjum.
Jak wyznała, jedną z najważniejszych osób w jej życiu była mama.
„Mama była dla mnie wszystkim – podkreśliła. – Mama, która za pomoc Żydom przeżyła obóz koncentracyjny na Majdanku w Lublinie, przeżyła dramat II wojny światowej, była sanitariuszką. I ta mama, która doświadczyła tego cierpienia, ona cały czas, od pierwszych chwil mojego życia, kiedy ja jako mało dziecko kierowałam do niej pytania, wskazywała na to, co w życiu wartościowe i nieprzemijające. Na to, co w życiu jest prawdą. Że dać siebie to najlepsze, co człowiek może dać”.
„Kiedy zadałam mamie pytanie: „Mamo, przecież ty wiedziałaś, że za pomaganie Żydom grozi ci śmierć. I ty się nie bałaś?”. Ona tak bardzo prostu mówi: „Dziecko, kiedy człowiek jest w potrzebie, nie wolno się bać, trzeba iść i pomóc”. I ja, mała dziewczynka, wzrastałam w tym duchu, ale nie tylko słów mamy, ale widziałam, jak ona potrafi dzielić się wszystkim. I od niej tego się uczyłam” – mówiła s. Michaela.
„Dziękuję mojej mamie. Ja mam świętą mamę – nie kryła wzruszenia s. Michaela. – Uczyła mnie tego, że trzeba być zawsze otwartym i zawsze prawdziwym. Bogu za nią dziękuję”.
Na osiemnaste urodziny otrzymała od swojej mamy nietypowy prezent. „Wiecie, kochani, co to było? Duża siekiera przyozdobiona kwiatami. Mama córce wręcza siekierę i mówi: „Czekałam, aż będziesz pełnoletnia. Teraz ci mogę ją dać”. A dlaczego? To przeczytacie w tej książce” – powiedziała s. Michaela.
Kupując książkę „Mężczyźni mojego życia”, wspierasz Hospicjum im. bł. Michała Sopoćki w Wilnie. Część dochodu ze sprzedaży książki, wydanej przez wydawnictwo „Esprit”, przekazywana jest na wileńskie hospicjum.
I.K.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.