„Z okazji pięknego jubileuszu dziękuję Pani za trud, wysiłek i wytrwałość. Pani życie to skarbiec rozmaitych doświadczeń i przykład dla nas. Proszę przyjąć serdeczne życzenia i gratulacje. Życzę zdrowia i energii. Niech otaczają Panią uczciwi i serdeczni ludzie i kochająca rodzina” – powiedział mer Palewicz. Z życzeniami dla jubilatki przybyła też kierowniczka Wydziału Opieki Społecznej i Zdrowia administracji samorządu Regina Sokołowicz, starosta Gierwiszek Valerijus Ivaška.
Pani Stanisława mieszka w Koniuchach od urodzenia. Tu uczęszczała do szkoły i skończyła pięć klas. Była jedynaczką, bracia zmarli w niemowlęctwie. W wieku 17 lat, a był to 1936 rok, wyszła za mąż za Władysława Woronisa, który był o 10 lat od niej starszy. Jak opowiadała jubilatka, ówczesny proboszcz w Bieniakoniach nie chciał udzielić parze ślubu ze względu na różnicę wieku, ale w końcu się zgodził. W 1940 roku urodziła się córka Leonarda. Gdy się zaczęła II wojna światowa, mąż poszedł walczyć.
Pani Stanisława przeżyła pogrom wsi Koniuchy, którego w nocy 29 stycznia 1944 roku dokonali sowieccy partyzanci. Tej tragicznej nocy chwyciła czteroletnią córeczkę i rzuciła się do ucieczki. Los sprawił, że napotkany na drodze sowiecki partyzant ją nie skrzywdził, a radził uciekać w stronę rzeki.
Pani Stanisława jest wdzięczna osobom, które dziś pielęgnują pamięć o pomordowanych, a byli wśród nich jej sąsiedzi i krewni, w tragiczną noc styczniową przed 75 laty.
Mąż wrócił z wojny, ale został uwięziony i w 1947 roku zesłany do Jakucji. Wrócił do domu w 1956 roku. Zmarł w 1985 roku.
Pani Stanisława doczekała się dwóch wnuków – Leonarda i Walentego oraz prawnuczki Andżeli.
Obecnie pani Stanisława mieszka z wnukiem Walentym. Wnuk opowiada, że babcia jest pełna werwy i pogody ducha. Czyta bez okularów, krząta się w domu, przyrządza posiłki.
„Moje życie nie było łatwe. Wszystkiego było w życiu, wszystko pamiętam, ale zawsze byłam pracowita i uczciwa. Całe życie mieszkam tutaj, w Koniuchach. A po co daleko jechać? Jak to u nas mówią „pracuj pilnie i tu będzie jak w Wilnie”. Mój śp. mąż, który z wojskiem przemierzył całą Polskę, mówił, że ludzie wszędzie są tacy sami, a więc nie ma potrzeby wyjeżdżać ze swej ojczyzny” – mówiła pani Stanisława.
Opuszczając gościnne progi pani Stanisławy mer Zdzisław Palewicz cieszył się, że mógł się zapoznać z jubilatką i usłyszeć historię wsi Koniuchy z pierwszych ust.
Na podst. salcininkai.lt (Inesa Suchocka)