Bo jeśli ktoś uważa, że to rządząca Platforma Obywatelska, która według wstępnych danych zdobyła około 37 proc. głosów, będzie rozdawała karty, to może się pomylić (oby ta pomyłka przypadła nam), bo PO musi wybrać sobie partnera koalicyjnego, a prawdopodobnie dwóch, żeby móc rządzić przez kolejną kadencję.
Można mieć też nadzieję, że zamiast Palikota, lider PO wybierze Polskie Stronnictwo Ludowe (PSL, chyba najbardziej dojrzała politycznie i obywatelska partia) oraz dokooptuje Sojusz Lewicy Demokratycznej (SLD). Problem, wydaje się jednak, polega na tym, że dla SLD, wchodzenie w taką koalicję, oznaczałoby dalszą marginalizację partii metodą „na arłukowicza”. Lewica więc z rozsądku musiałaby sprzeciwiać się takiej koalicji, mimo że niektórzy jej liderzy (Jerzy Wenderlich) uważają inaczej
Można też mieć nadzieję, że sam Palikot nie będzie się chciał do władzy, bo odpowiedzialność za stan państwa, jaką wymaga władza, zdyskredytuje cały blichtr politycznego szapito Janusza Palikota, co słusznie zresztą zauważa ten sam Wenderlich: „Wydaje mi się, że ta krzykliwość Palikota może być atrakcyjna na chwilę, ale kiedy przyjdzie to zweryfikować z rzeczywistą praca parlamentarną, z Palikota zaczną opadać cekiny. Myślę, że Palikot jest bytem, który gdyby zabrał się za współrządzenie, pokazałby swoją bezradność. Palikot modlić się będzie, żeby nie przypadła mu rola współrządzącego, bo przecież już raz współrządził jako szef sejmowej komisji przyjazne państwo. Najbardziej zapamiętana rzecz, którą zrobił, to stójka na stercie dokumentów, ale treści w tym było niewiele”.
Co do faktycznych zwycięskich ugrupowań – PO i Prawo i Sprawiedliwość (PiS), to niewątpliwie ugrupowanie premiera Donalda Tuska odniosło spektakularne zwycięstwo, szczególnie biorąc pod uwagę, że partia ta ma już za sobą całą kadencję. Z drugiej strony, byłoby wielkim niedorajdstwem liderów PO, żeby te ugrupowanie nie zdobyłaby wyniku powyżej 30 proc. mając za sobą, czy jak kto woli - w kieszeni, największe polskie media, a i niemieckie i rosyjskie też (tyle, że kwestia, kto, kogo ma w kieszeni tu wygląda raczej nieco inaczej). Natomiast wynik PiSu, ani nie zaskakuje, ani nie rozczarowuje. Bo osiągnąć takie zaufanie, mając przeciwko sobie większość „czwartej władzy”, to niewątpliwie duży sukces. Ale dreptać z tym samym wynikiem kolejne wybory, to na pewno porażka. Chociaż nie do końca, bo z takim wynikiem, również Jarosław Kaczyński mógłby porwać się na formowanie nowej koalicji, tyle że inni – głównie PSL i SLD – raczej na taką koalicję nie odważą się. Pozostaje znowuż Palikot... Więc, kto tu tak na prawdę rządzi?
Stanisław Tarasiewicz, ifpl
www.lvcom.lt