W październikowe jesienne popołudnie zebrali się pracownicy socjalni z wszystkich gmin rejonu wileńskiego, wydziału opieki społecznej i wydziału ochrony praw dziecka. Na co dzień ich praca to trudna służba, która niesie często ze sobą ogromne emocje. Są wszędzie tam, gdzie przekraczane są granice egzystencji. Dlatego administracja samorządu rejonowego i kierownictwo wydziału zatroszczyło się o to, by choć przez kilka godzin nie musieli myśleć o podopiecznych, a zajęli się sobą i rozwijaniem swoich zainteresowań.
W mejszagolskim dworze
Punktem docelowym było Centrum Rzemiosła Tradycyjnego w Mejszagole. Zanim bohaterowie dnia zaczęli – pod bacznym okiem rzemieślników – zgłębiać tajniki palmiarstwa (prowadząca Agata Granicka), garncarstwa (Łucja Żdanowicz), wyrobów ze słomy (Loreta Lichtarovičienė) czy świec z pszczelego wosku (Iwona Karčiauskienė), ok. 65 osób zebrało się w sali reprezentacyjnej w Dworze Houwaltów. Rozpoczęto od ciepłych słów i podziękowań za empatię i cierpliwość w wykonywaniu misji, jaką niewątpliwie jest praca na rzecz drugiego człowieka.
– Wykonujecie państwo zawód, który jest misją i wymaga serca; po prostu serca. Musicie codziennie to serce okazywać ludziom, a jednocześnie tak często spotykacie się z niewdzięcznością, z brakiem szacunku. Zapewniam, że bardzo doceniamy was i waszą pracę, jesteście jej oddani i za to dziękuję – mówiła mer samorządu rejonu Maria Rekść, życząc satysfakcji z tych codziennych kontaktów z ludźmi, którym pracownicy socjalni poświęcają o wiele więcej czasu niż przewiduje ustawowy regulamin pracy. Następnie mer jako pierwsza pokroiła tort, ufundowany przez Danutę Narbut, wicedyrektor administracji samorządu rejonu wileńskiego, która również nie szczędziła słów uznania dla pracowników socjalnych. Życzyła, by w tym codziennym doradzaniu, wspieraniu, pomaganiu i towarzyszeniu tym, którym nie żyje się najłatwiej zachowali właściwe proporcje, bo nie można uodpornić się na ludzką biedę i nieszczęścia, ale można czerpać siłę z uśmiechu wdzięczności, gdy się komuś pomogło. Wicemer Teresa Dziemieszko dołączyła się do życzeń i przez cały dzień towarzyszyła pracownikom socjalnym świętującym swój dzień.
W trakcie zajęć manualnych był czas na rozmowy, wymianę poglądów, podzielenie się doświadczeniem. I jak przysłowiowe szydło z worka wyszło, że oprócz dużej dawki współczucia i cierpliwości, pracownicy socjalni mają ogromny potencjał twórczy – są doskonałymi rękodzielnikami. Powstały tradycyjne palmy, piękne naczynia gliniane z oryginalną ornamentyką, ozdobne świece pachnące miodem i pająki ze słomy, np. w kształcie gwiazdy.
Na twarzach nie widać było śladu zmęczenia – ozdabiał je uśmiech, błysk w oku. Wszystkie panie zgodnie twierdziły, że czują się zrelaksowane i zadowolone.
...i pałacyku
– Być w Mejszagole i nie zwiedzić pałacyku, to jak być w Rzymie i nie zobaczyć papieża – mówiła z uśmiechem Irena Ingielewicz, przyprowadzając całą grupę do Muzeum Księdza Józefa Obrembskiego. Kustosz Waleria Adomaitis opowiedziała o życiu i duszpasterstwie Patriarchy Wileńszczyzny, rozdała sentencje i wprowadziła niepowtarzalną atmosferę duchowych przeżyć, zwłaszcza dla tych osób, które były tutaj pierwszy raz. Ale były też osoby znające prałata, byłe parafianki – ich wspomnienia złożyły się na ciekawą i treściwą mozaikę uzupełniającą spotkanie.
Dziemieszko, zapytana o taką konstruktywną formę świętowania, z uśmiechem powiedziała, że to był bardzo dobrze wypełniony czas.
– Odwiedziliśmy Mejszagołę, miasteczko z wielkim potencjałem. W dodatku jest blisko nas, to nasz rejon, nasi sąsiedzi, a niektórzy są tu po raz pierwszy. Jest jeszcze wiele pięknych miejsc na Wileńszczyźnie wartych odkrycia, a których nie mamy czasu zwiedzić. Dlatego taka forma spędzania czasu pozwala nie tylko poznać własną historię, ludzi, ale i przyczynić się do upowszechniania wiedzy, ocalania dziedzictwa kulturowego – mówiła wicemer, która z Mejszagoły wyjechała z własnoręcznie zrobionym naczyniem z gliny.
Zresztą każdy zabrał ze sobą pamiątkę wykonaną podczas warsztatów. Będzie miłym wspomnieniem chwil w Mejszagole, a może i zachętą do wypraw po rejonie wileńskim...
Monika Urbanowicz
"Tygodnik Wileńszczyzny"