Pracownicy wydziału ochrony praw dzieci(WOPD), dla których praca z rodzinami lawirującymi na pograniczu ryzyka społecznego jest chlebem powszednim, mogą opowiedzieć niejedną taką smutną historię o pokrzywdzonych, poniżanych, porzucanych, zapomnianych i zaniedbywanych dzieciach. O matkach i ojcach, których naturalne uczucia i instynkt macierzyństwa i ojcostwa pochłonęła niszcząca fala nałogu. Jakkolwiek w większości przypadków przyczyn wszelkich nieszczęść należałoby szukać w alkoholizmie, każdy poszczególny przykład, jak mówi Juliana Lipińska, st. specjalista wydziału ochrony praw dzieci samorządu rejonu wileńskiego ds. opieki i adopcji, wymaga indywidualnego spojrzenia i innego rozwiązania.
Szukanie opiekunów
– Dzisiaj jeżeli wiemy, że będziemy zmuszeni zabrać dziecko z rodziny, ogarnia panika, ponieważ nie mamy gdzie go podziać. Wszystkie domy dziecka raczej są przepełnione, a Wileński Dom Dziecka dla Dzieci z Zaburzeniami Rozwoju naszych dzieci już nie przyjmuje. Dziecko musi mieć ustaloną diagnozę choroby, umieszczoną na liście chorób zatwierdzonych rozporządzeniem ministra zdrowia, abyśmy mogli je skierować właśnie do tej instytucji opiekuńczej. Pozostaje jedyne miejsce – Ośrodek Interwencji Kryzysowej Rodziny i Dziecka w Kowalczukach, gdzie mamy prawo dziecko zostawić tylko na trzy doby. Dlatego intensywnie poszukujemy opiekunów, instytucji pozarządowych w powiecie wileńskim, aby dziecko nie było wywiezione daleko od rodzimego środowiska. Tłumaczymy, jaka jest sytuacja, prosimy, żeby ktokolwiek przejął dziecko. Mamy rodziny, które ukończyły szkolenia dla kandydatów przymierzających się do roli rodziców lub opiekunów, więc do nich również się zwracamy. Jeżeli nie ma krewnych, ani rodziny, która mogłaby podjąć się opieki nad dzieckiem, wówczas wieziemy je do domu dziecka, jeśli tylko znajdujemy miejsce – tłumaczy Juliana Lipińska.
Według WOPD, obecnie 92 dzieci z rejonu wileńskiego wychowuje się w rządowych i pozarządowych instytucjach opiekuńczych w Wilnie, rejonie wileńskim, święciańskim, trockim. 187 dzieci wychowuje się w rodzinach.
Najczęściej opieki nad dziećmi z tzw. niepomyślnych rodzin podejmują się krewni: babcie, dziadkowie, ciocie i wujostwo.
Motywacja do zmian
– Po tym, jak dziecko jest izolowane od rodziny jest nad nim ustalana opieka tymczasowa. Pracujemy z rodziną i patrzymy, jaki będzie wynik wspólnego wysiłku, czy nasza decyzja jest uzasadniona. Jeżeli rodzice są zmotywowani, żeby dziecko wróciło, wypełniają nasze warunki: poddają się leczeniu chorób, alkoholizmu, idą do psychiatry, na konsultacje do psychologa. Starają się pokonać wszelkie trudności, które im przeszkadzają w byciu normalnymi rodzicami. Jeżeli są zmotywowani, to i dzieci odwiedzają w domach dziecka – opowiada pracowniczka WOPD. Jeżeli udaje się im wyrwać z pętli nałogu i odzyskać dzieci, przychodzą w wyrazami wdzięczności. Niestety, jak stwierdza rozmówczyni gazety, rodziców zmotywowanych do naprawienia sytuacji rodzinnej jest znikomo mało.
Zgodnie z prawem, tymczasowa opieka może być ustalona na okres 3 miesięcy dla dzieci do 3 roku życia, na dzieci starsze – do 12 miesięcy. Jeśli rodzice nie wykorzystują swojej szansy na odzyskanie dzieci, nie robią nic, aby wprowadzić pozytywne zmiany do swego życia, wówczas wydział ochrony praw dzieci wnioskuje do sądu o bezterminowe ograniczenie praw rodzicielskich. Informuje przy tym służbę adopcji o możliwości zaadoptowania dziecka. Jeżeli dzieckiem nie opiekuje się rodzina, nie jest też adoptowane, aż do 18 roku życia jego przystanią jest dom dziecka.
Sytuacja – jak wykres EKG
Według naszej rozmówczyni, sytuacja w rejonie wileńskim przypomina wykres elektrokardiografii.
– Jeżeli na jakimś terenie udaje się nam naprawić sytuacje kryzysowe w rodzinach wychowujących nieletnie dzieci, to w innym miejscu skala napięcia raptem podskakuje do góry. Nie ma tak, aby w tej dziedzinie cały czas panował spokój. Jeżeli gdzieś ogień zgasł, to w innym miejscu wybucha – obrazowo zarysowuje sytuację w rejonie podstołecznym Juliana Lipińska.
Po tym, gdy ponad rok temu w rejonie kiejdańskim doszło do niebywałej tragedii – ojciec wrzucił do studni dwoje maleńkich dzieci – WOPD rejonu wileńskiego oprócz nagminnej kontroli zainicjował dodatkowe wyjazdy w dni wolne od pracy do rodzin ryzyka socjalnego. Według pani Juliany, inicjatywa sprawdziła się, ponieważ nie oczekiwano, że również w weekendy można być na oku urzędu.
Ostatnie wypadki w kraju – morderstwo czteroletniego Matukasa w Kiejdanach, tajemnicza śmierć siedmiomiesięcznej dziewczynki, która na skutek urazu głowy zmarła w szpitalu w Szawlach, narobiły popłochu, ale też pokazały, że system kontroli bezpieczeństwa najmłodszych mocno szwankuje. Reforma systemu opieki, jak na razie polegająca głównie na tym, że zostaną zlikwidowane domy dziecka – jest procesem wymagającym czasu, a tymczasem to już dzisiaj dziecko izolowane od rodziny potrzebuje bezpiecznego dachu nad głową i odpowiedzialnej troski.
W dobie nowych rozporządzeń ciągle otwartym pytaniem pozostaje dalszy los Centrum Dobrobytu Rodziny i Dziecka w Giejsiszkach, który zgodnie z wcześniejszym planem samorządu rejonu wileńskiego miał służyć za miejsce dla dzieci osamotnionych i porzuconych.
Film grozy w Ławaryszkach
20 stycznia pracowniczki wydziału zabrały pijanej matce (2, 38 promili ) córeczkę i oddały ją pod opiekę rodziny. A już za kilka tygodni podobna sytuacja powtórzyła się w gminie Ławaryszki.
Przed miesiącem, 7 lutego, pracownicy rejonowego wydziału ochrony praw dzieci oraz policja interweniowali w pewnej rodzinie zamieszkałej w Ławaryszkach. Starosta zawiadomił, że 30-letnia kobieta będąca w stanie silnego zamroczenia alkoholowego nie jest w stanie zapewnić należytej opieki, ani bezpieczeństwa dla kilkumiesięcznego synka. W czasie wspólnej akcji policji, pracowników WOPDz i starosty pijana matka zaatakowała nożem Julianę Lipińską. Przed ciosem zdążyła ją uchronić jedynie czujność funkcjonariusza mobilnej grupy policyjnej. Obecnie dziecko przebywa w Centrum Socjalnym dla Dzieci i Młodzieży.
– Gdy kolejny raz Ławaryszki odwiedziła ekipa z wydziału ochrony praw dzieci, matka znowu była pijana. Wystąpimy do sądu o ograniczenie praw rodzicielskich, bo wcale nie wykazuje zainteresowania dzieckiem – stwierdza Lipińska, która swej pracy o mały włos nie przypłaciła życiem.
Cudza opieka
Według st. specjalista wydziału ochrony praw dzieci samorządu rejonu wileńskiego ds. opieki i adopcji, w ostatnich latach znacznie wzrosła liczba osób chętnych podjęcia się opieki nad dziećmi pozbawionymi rodzicielskiej troski.
– Zwracają się do nas ludzie, którzy własne latorośle mają już odchowane i stać ich na to, aby zaopiekować się jeszcze jakimś dzieckiem. Zależy im na tym, aby dziecko nie trafiło do instytucji opiekuńczej. Pracujemy z mieszkańcami rejonu wileńskiego. W tym celu są prowadzone szkolenia, które przygotowują ich do roli opiekunów i ewentualnych rodziców zastępczych – stwierdza Juliana Lipińska.
Osoby podejmujące się opieki nad dzieckiem – niezależnie od tego czy łączą go więzy pokrewne z podopiecznym, czy też nie – otrzymują 304 euro (152 euro świadczenia za opiekę i dodatek docelowy w wysokości 152 euro ze środków państwowych). Samorząd rejonu wileńskiego chcąc zmotywować mieszkańców rejonu do opiekowania się dziećmi opuszczonymi, co miesiąc z własnego budżetu wypłaca opiekunom 38 lub 76 euro (zależności od tego czy opiekuna z podopiecznym łączą więzi pokrewne).
Odpowiedzialna za opiekę nad dziećmi specjalistka nie ukrywa: zdarzają się również takie wypadki, kiedy opiekunowie, nie dając rady z podopiecznymi, zrzekają się ich.
– Gdy dzieci podrastają, a babcie nie mogą się z nimi dogadać, wychodzą na ulice, rozrabiają, wagarują, powstaje problem, co dalej? Wtedy dojrzewa trudna decyzja. Rocznie mamy co najmniej trzy takie wypadki – stwierdza Juliana Lipińska.
Czujność społeczna
Po tragicznych w skutkach wypadkach na Litwie, wzrosła czujność i aktywność sąsiadów.
– Teraz ludzie nie milczą, jeżeli widzą, że po sąsiedzku w rodzinie coś się złego dzieje: płacze dziecko, słychać krzyki… Piszą maile, dzwonią anonimowo, prosząc o wyjaśnienie sytuacji w rodzinach, wychowujących małe dzieci. Reagujemy na wszystkie takie sygnały. Według prawa mamy wszelkie pełnomocnictwa, aby zapukać do drzwi takiego domu, w którym ewentualnie krzywdzi się dzieci, gromadzić informację na temat rodziny – wyjaśnia Juliana Lipińska.
W czasie moralnego kryzysu, gdy względy materialne częstokroć biorą górę nad uczuciami, jakże potrzebne są bezinteresowne odruchy ludzkiej dobroci. Mówi się, że gdy Bóg zamyka drzwi, to otwiera okna. Oby takich otwartych okien na potrzeby dzieci pokrzywdzonych było u nas jak najwięcej. W związku z tym, że temat opieki nad dziećmi, adopcji i szeroko pojętej troski o najmłodszych jest bardzo aktualny, często będziemy do niego wracali na łamach „Tygodnika”, podając konkretne przykłady i informacje o działaniach i możliwościach nie tylko służb odpowiedzialnych, ale i każdego z nas.
Irena Mikulewicz
Tygodnik Wileńszczyzny