Waldemar Tomaszewski o Janie Mincewiczu
Dzisiaj do Domu Pana odszedł dr Jan Mincewicz. Znane osoby z Wileńszczyzny żegnają zmarłego i wspominają go. Zamieszczamy refleksje Waldemara Tomaszewskiego, przewodniczącego Akcji Wyborczej Polaków na Litwie - Związku Chrześcijańskich Rodzin, europosła.
Z ogromnym żalem i smutkiem przyjąłem wiadomość o odejściu dra Jana Mincewicza, osoby wielce zasłużonej dla Wileńszczyzny.
Chociaż Ziemia Wileńska miała bardzo wiele zasłużonych dla niej, dla wiary, dla polskości ludzi, to utrata Jana Mincewicza jest porównywalna - według dorobku, zasług, talentów i postawy życiowej - do odejścia przed 5,5 laty patriarchy Wileńszczyzny, Człowieka symbolizującego całą epokę powojenną, księdza prałata Józefa Obrembskiego. W osobie Jana Mincewicza Polacy na Litwie stracili wielkiego patriotę, poetę, kompozytora, jednego z czołowych założycieli polskiego zorganizowanego środowiska na Litwie po ostatniej wojnie.
Jan Mincewicz jeszcze w dalekich latach 60. był założycielem tajnej wówczas organizacji religijnej „Promień”, założycielem Reprezentacyjnego Zespołu Pieśni i Tańca „Wileńszczyzna”, który niezmiennie prowadził do śmierci. Natomiast w okresie odrodzenia narodowego na Litwie, po tzw. pierestrojce był jednym z założycieli Związku Polaków na Litwie i pierwszym prezesem czołowego, największego jego oddziału – wileńskiego oddziału rejonowego. Później to właśnie Jan Mincewicz objął kierownictwo w Związku Polaków na Litwie w jego najtrudniejszym okresie w 1991 r., tuż po bezprawnym rozwiązaniu polskich samorządów na Wileńszczyźnie.
Jego osobista postawa w krzewieniu i obronie polskości była często inspiracją dla mojej działalności społecznej. Jana Mincewicza bliżej poznałem jesienią 1991 roku, we wspomnianym najcięższym okresie dla Związku. W tym i późniejszych okresach w ważnych dla polskości sprawach z nim się radziłem i wiele inicjatyw konsultowałem. Od 2000 roku miałem zaszczyt przez 4 lata zasiadać w parlamencie w jednej ławie poselskiej z Janem Mincewiczem, którego energia, pryncypialność i głęboka wiara dawała mi przykład do działania i naśladowania.
Ostatnio, sprawując funkcję wicemera rejonu wileńskiego, pokładał ogrom wysiłków przy, jak się okazało, nadwerężonym stanie zdrowia w kierunku wzmocnienia regionu Wileńszczyzny, pozyskiwania inwestycji, w tym w projektach unijnych na tak bliskie mu dziedziny kultury i oświaty polskiej, dla których jest niezmiernie zasłużony.
Ziemia Wileńska jest wdzięczna Opatrzności, że na niej się urodził, żył i działał tak Wielki Człowiek. Jej mieszkańcy bez wątpienia przyczynią się do przedłużenia wielkich dzieł i idei, które realizował, i na pewno naszym wspólnym zadaniem jest godne upamiętnienie jego dorobku i kontynuacji jego działalności. Wierzymy, że „życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy…”.
Mer Maria Rekść wspomina Jana Mincewicza
Maria Rekść, mer rejonu wileńskiego, wspomina zmarłego dzisiaj Jana Mincewicza, osobę bardzo zasłużoną dla polskości na Litwie.
Nie ma takich słów, które by oddały żal, jaki czujemy po stracie ś.p. dra G. J. Mincewicza, wieloletniego, niestrudzonego wicemera.
Ramię w ramię kroczyliśmy razem od 2007 r. To nie tylko zastępca, który uczciwie pełnił swe obowiązki i na którym można było polegać. Jako polityk i zaangażowany społecznik dzielił się swym doświadczeniem. Robił to w sposób delikatny i taktyczny. Był bardzo skromnym człowiekiem.
Odpowiadał za priorytetowe dziedziny w samorządzie: oświatę i kulturę. Nie był teoretykiem, tylko praktykiem: założyciel i kierownik zespołu "Wileńszczyzna", inicjator i organizator festiwalu "Kwiaty Polskie", duchowy przewodnik festiwalu "Ciebie, Boże wystawiamy", jak również organizator wielu innych imprez kulturalnych i oświatowych. Jako nauczyciel muzyki i katecheta rozumiał, jak ważną rolę w życiu młodzieży odgrywa wychowanie duchowe. To nauczyciel z prawdziwego zdarzenia nie tylko dla uczniów, ale też dla całej rzeszy nauczycieli i wychowawców. Kochał młodzież, pracował dla niej, dbał o jej wychowanie patriotyczne i duchowe.
Niezastąpiony orędownik spraw oświatowych. Z zapałem angażował się w sprawę obrony oświaty polskiej. Na wszystko znajdował czas i nie szczędził swych sił i zdrowia. To ogromna strata nie tylko dla samorządu rejonu wileńskiego, ale i całej Wileńszczyzny.
Tak Wielka Postać na zawsze pozostanie w sercach i pamięci mieszkańców Wileńszczyzny. Niech spoczywa w pokoju.
Zdzisław Palewicz o śp. Mincewiczu: Jest przykładem do naśladowania
Śmierć polityka, muzykologa, polskiego działacza społecznego na Litwie Jana Gabriela Mincewicza wstrząsnęła całą Wileńszczyzną. Swoją refleksją podzielił się mer rejonu solecznickiego Zdzisław Palewicz.
Jan Mincewicz był na tyle energiczny, że wydawało się, iż musiałby żyć wiecznie. W naszej pamięci pozostanie taki na zawsze.
To wielki człowiek – bardzo skromny, a jednocześnie wielki.
Przez całe swoje życie udowodniał swoim postępowaniem, pracą, ustosunkowaniem się do ludzi, do sprawy polskiej, społecznej, że jest człowiekiem czynu, człowiekiem nieugiętym, który wiedział, co robi. Swoim przykładem konsekwentnie to udowadniał pracując i z młodzieżą, i w szkole, a szczególnie dbając i pielęgnując wiarę chrześcijańską, o którą w tamte lata nie było łatwo. Robił to nie zważając na różne nurty polityczne. I jak widzimy po upływie czasu, on miał rację. Również w czasach obecnych zawsze miał własne zdanie.
Mądry nauczyciel, wielki społecznik. To, co stworzył na Wileńszczyźnie, jest wielkim dziełem. Wychował wielu ludzi i jest przykładem do naśladowania. W mojej pamięci zostanie jako dobry człowiek.
Ksiądz Tadeusz Jasiński o śp. Mincewiczu: Był osobą szczególną dla Wileńszczyzny
Ks. Tadeusz Jasiński, proboszcz parafii pw. Ducha Świętego w Wilnie, dzieli się wspomnieniami o zmarłym wczoraj Janie Mincewiczu.
Dla mnie osobiście to jest osoba bardzo ważna dla Wileńszczyzny.
Jego hymn „Wileńszczyzny drogi kraj” jest wizytówką i odzwierciedleniem naszej tożsamości: dobrze to wyczuł, takie słowa i w taką melodię to ubrał – to świadczy, jak sercem dobrze czuł to wszystko. To taka otwartość na te wszystkie sprawy, które nas dotyczą – to wypływa z miłości do ziemi i ludzi, którzy tu mieszkają. Dla mnie to jest bardzo ładne.
To była bardzo przez Pana Boga utalentowana osoba: i do muzyki, i do poezji – sam pisał słowa i melodie, później jako muzyk, jako kierownik zespołu, jednak z tym zespołem objechał dobry kawałek świata, to też dowodzi wysokiego poziomu zespołu amatorskiego, jakim faktycznie jest „Wileńszczyzna”. To niesamowita pracowitość.
Dla mnie, jako dla księdza, bardzo ważne jest jego zaangażowanie w życie duchowe, w życie religijne, a więc i działalność nielegalna w czasach sowieckich, kiedy gromadził wokół siebie młodzież i niósł treści, które były zakazane, albo co najmniej zarezerwowane dla księży i to było ograniczone nawet w stosunku do księży, a on potrafił to robić i bez pozwolenia dosyć skutecznie.
Był też intelektualnie mocno rozwinięty, biorąc pod uwagę, że jest doktorem teologii. Skończył studia i doktorat napisał. Pod każdym względem był osobą szczególną dla Wileńszczyzny.
Wspomnienia Michała Mackiewicza o Janie Mincewiczu
Jakim śp. Jana Mincewicza zapamięta Michał Mackiewicz, prezes ZPL, poseł na Sejm Republiki Litewskiej z ramienia Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich Rodzin?
Jana Mincewicza znałem od 50 lat. Poznałem go będąc uczniem w Szkole Średniej Nr 26 w Wilnie, gdzie Jan Mincewicz pracował jako nauczyciel muzyki.
Prowadził chór chłopięcy „Orlęta”, do którego należałem. Woził nas do Wilna na różne przedsięwzięcia, koncerty – tak naprawdę nam, młodzieży z Nowej Wilejki, otwierał okno na świat.
Będąc uczniem klasy 6., przez dłuższy czas leżałem w szpitalu. Jan Mincewicz przychodził do szpitala i, jako członkowi chóru, przynosił mi owoce. Ale robił to anonimowo. Przez dłuższy czas nie wiedziałem, od kogo to mam. Dopiero po jakimś czasie dowiedziałem się, że to nauczyciel przychodził.
Później, niestety, zwolniono go ze szkoły za wydawanie gazetki „My chcemy Boga”. Była to gazetka pisana odręcznie, niektóre egzemplarze zachowałem dotychczas. Uczył nas katechezy, a w tamte czasy było to nielegalne. Wytropili, że na lekcjach muzyki uczy religii, stracił pracę. Dopiero po dłuższym czasie przyjęto go do niemeńczyńskiej szkoły.
Później pisałem o koncertach „Jutrzenki”, która była wówczas bardzo popularna. Pamiętam pierwszy koncert „Wileńszczyzny”. Kiedy pracowałem w „Czerwonym Sztandarze”, poprosił o napisanie broszury o „Wileńszczyźnie”. Niestety cenzura nie zgodziła się na artykuł o pierwszym koncercie „Wileńszczyzny”, który opatrzyłem tytułem „Powstał zespół „Wileńszczyzna”. Nie poszło do druku w tej formie, artykuł ukazał się pod nazwą „Będzie nowy zespół”. Cenzura zakazała używania słowa „Wileńszczyzna”. Po pierwszych koncertach „Wileńszczyzny” pisałem broszurę ilustrowaną, gdzie w końcu udało się po raz pierwszy przemycić słowo „Wileńszczyzna” – jeszcze nie w gazecie, ale w broszurce.
Przez wiele lat w dniu imienin Michała przychodził do mnie do pracy, a pracowałem wówczas w wydawnictwie rosyjskojęzycznym, wraz z dwoma zespolakami ubranymi w stroje ludowe, by powinszować z okazji dnia imienin. Co roku przynosili nowe, duże, kolorowe zdjęcie „Wileńszczyzna”, bym widział, jak zespół rośnie. Na odwrocie zdjęcia przybijano co roku, a ta tradycja trwała około 10 lat, pieczątkę z napisem: „Zespół „Wileńszczyzna” swemu chrzestnemu ojcu".
W ciągu bez mała 50 lat mam wiele, wiele wspomnień.
Artyści „Wileńszczyzny” wspominają swego niestrudzonego kierownika
Zespół był jego najważniejszą miłością – kierownika zespołu pieśni i tańca „Wileńszczyzna”, śp. Jana Gabriela Mincewicza wspominają artyści i współpracownicy.
Grzegorz Rungo, chórzysta
To wielki Człowiek. Niestrudzony nie tylko w pracy zespołu, ale też w działalności na rzecz całej społeczności polskiej na Wileńszczyźnie.
Przyszedłem do zespołu w wieku 16 lat. To był 2004 rok. Byłem wtedy najmłodszym członkiem zespołu, teraz jestem najstarszym. Jan Mincewicz był dla nas ojcem. Teraz zostaliśmy prawie sierotami. Od początku do ostatnich dni kierował chórem i całym zespołem, czuwał nad całością. Był motorem całego zespołu.
Leonarda Klukowska, wieloletnia choreograf zespołu
Z „Wileńszczyzną” jestem związana od 1981 roku. Najpierw jako tancerka, a po studiach zostałam choreografem i do dziś kieruję grupą taneczną. Pana Jana Mincewicza poznałam jeszcze wcześniej, w roku 1977, dzięki prowadzonym przez niego kółkom religijnym.
Poprzez zespół, kółka religijne w tych czasach, kiedy religia była zabroniona, starał się prowadzić młodzież, jak też dorosłych, do przodu, do prawdy, by tworzyli ten świat, wzbogacali swoje życie. Całą swoje energię oddawał zarówno zespołowi, jak też każdej sprawie, w którą się angażował, będąc nauczycielem, posłem, wicemerem, działaczem społecznym. To człowiek, który zawsze coś planował, realizował, robił.
Zespół „Wileńszczyzna” był dla niego na pierwszym miejscu. To pierwsza i najważniejsza jego praca. Dbał o zespół, organizację pracy, program, wyjazdy. To dzięki niemu „Wileńszczyzna” koncertowała niemal na wszystkich kontynentach i świat dowiedział się o niej.
Zespół był najważniejszą jego miłością.
Tyle przez niego pieśni napisanych, odnowionych, odkrytych, opracowanych dla zespołu. Na 35-lecie zespołu przygotował się premiera walca „Brzózka” dla 6-głosowego chóru.
Nigdy też nie skarżył się na zdrowie, nie mówił o tym, co mu dolega. Zawsze mówił tylko o pracy i planach.
German Komarowski, były tancerz i choreograf
Z „Wileńszczyzną” byłem związany prawie 20 lat. Do zespołu trafiłem w 1996 roku, najpierw jako tancerz, a potem przez 12 lat byłem choreografem wraz z Leonardą Klukowską.
Jan Mincewicz to człowiek legenda. Był dla mnie przykładem, wiele się od niego nauczyłem.
To on wszczepił we mnie miłość do folkloru, z którym związany jestem do dziś. I chociaż już od roku nie jestem związany z zespołem, w mej pamięci na zawsze zostanie jako miejsce, gdzie nauczyłem się tańczyć, poznałem swoją żonę. Zespół był niemal rodziną. Dzięki właśnie kierownikowi. I może nie zawsze okazywał nam swe uczucia, emocje, ale było wiadomo, że zespół jest jego największą miłością. Był też wspaniałym oratorem. Podczas swych przemówień na wielu scenach świata, gdzie koncertowaliśmy, nigdy się nie powtarzał. Potrafił zaciekawić widza.
Jako kierownik, chórmistrz, kompozytor dążył do profesjonalizmu.
"Wilia" żegna Jana Mincewicza
Jana Mincewicza z bólem w sercu żegna również "Wilia".
Z ogromnym bólem przyjęliśmy wiadomość o niespodziewanej śmierci Jana Mincewicza, człowieka bezgranicznie oddanego Ziemi Wileńskiej, jej ludziom i ich życiu duchowemu.
Nie sposób się pogodzić, że tak aktywnego polityka, naukowca, kompozytora, muzyka i Człowieka o ogromnej żywotności, działacza nie będzie wśród nas. Potrafił walczyć o sprawy polskie na Wileńszczyźnie z otwartą przyłbicą, stworzył zespół polski, który w krótkim czasie stał się jednym z najbardziej reprezentacyjnych zespołów naszej ziemi, w najtrudniejszych chwilach dla społeczności polskiej swoim samozaparciem i ogromną determinacją umiał przyjść z pomocą, jak to było również w przypadku zespołu „Wilia”: po odejściu do Domu Ojca jego wieloletniego kierownika Wiktora Turowskiego Jan Mincewicz wziął się do pracy, aby doprowadzić nasz zespół do uroczystości związanych z jego 25- leciem. Dzisiejsza „Wilia” wdzięczna Mu jest za to.
Wdzięczni są Mu ludzie Wileńszczyzny i rozsiani poświecie Polacy rodem z Ziemi Wileńskiej za pieśń, która stała się hymnem ziemi naszej, a dla śp. Jana stała się prorocza:
„Ukochana moja ziemio/ Wileńszczyzny drogi kraj/Nic mnie ciebie nie zamieni/ Z tobą żyć i umrzeć daj”.
W tej pieśni Pan Jan będzie zawsze z nami.
Wyrazy ogromnego żalu i współczucia składamy Jego najbliższym, zespołowi „Wileńszczyzna”, ludziom, którzy Go cenią i pamięć o Nim w ich sercach nie zaginie .
W imieniu Polskiego Artystycznego Zespołu Pieśni i Tańca „Wilia”
Renata Brasel
kierownik zespołu
Komentarze
W jakże ciężkich czasach przyszło walczyć śp. panu Mincewiczowi. Poseł Tomaszewski jasno deklaruje, że pan Mincewicz był mentorem oraz inspiracją dla dalszych działań w walce o prawa Polaków.
Ziemia Wileńska jest wdzięczna Opatrzności, że na niej się urodził, żył i działał tak Wielki Człowiek. Jej mieszkańcy bez wątpienia przyczynią się do przedłużenia wielkich dzieł i idei, które realizował, i na pewno naszym wspólnym zadaniem jest godne upamiętnienie jego dorobku i kontynuacji jego działalności.
Wileńszczyzny drogi kraj
Nic mnie ciebie nie zamieni
Z tobą żyć i umrzeć daj.”
Żal człowieka. Zwłaszcza takiego jak pan Jan
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.