Grzegorz Rungo, chórzysta
To wielki Człowiek. Niestrudzony nie tylko w pracy zespołu, ale też w działalności na rzecz całej społeczności polskiej na Wileńszczyźnie.
Przyszedłem do zespołu w wieku 16 lat. To był 2004 rok. Byłem wtedy najmłodszym członkiem zespołu, teraz jestem najstarszym. Jan Mincewicz był dla nas ojcem. Teraz zostaliśmy prawie sierotami. Od początku do ostatnich dni kierował chórem i całym zespołem, czuwał nad całością. Był motorem całego zespołu.
Leonarda Klukowska, wieloletnia choreograf zespołu
Z „Wileńszczyzną” jestem związana od 1981 roku. Najpierw jako tancerka, a po studiach zostałam choreografem i do dziś kieruję grupą taneczną. Pana Jana Mincewicza poznałam jeszcze wcześniej, w roku 1977, dzięki prowadzonym przez niego kółkom religijnym.
Poprzez zespół, kółka religijne w tych czasach, kiedy religia była zabroniona, starał się prowadzić młodzież, jak też dorosłych, do przodu, do prawdy, by tworzyli ten świat, wzbogacali swoje życie. Całą swoje energię oddawał zarówno zespołowi, jak też każdej sprawie, w którą się angażował, będąc nauczycielem, posłem, wicemerem, działaczem społecznym. To człowiek, który zawsze coś planował, realizował, robił.
Zespół „Wileńszczyzna” był dla niego na pierwszym miejscu. To pierwsza i najważniejsza jego praca. Dbał o zespół, organizację pracy, program, wyjazdy. To dzięki niemu „Wileńszczyzna” koncertowała niemal na wszystkich kontynentach i świat dowiedział się o niej.
Zespół był najważniejszą jego miłością.
Tyle przez niego pieśni napisanych, odnowionych, odkrytych, opracowanych dla zespołu. Na 35-lecie zespołu przygotował się premiera walca „Brzózka” dla 6-głosowego chóru.
Nigdy też nie skarżył się na zdrowie, nie mówił o tym, co mu dolega. Zawsze mówił tylko o pracy i planach.
German Komarowski, były tancerz i choreograf
Z „Wileńszczyzną” byłem związany prawie 20 lat. Do zespołu trafiłem w 1996 roku, najpierw jako tancerz, a potem przez 12 lat byłem choreografem wraz z Leonardą Klukowską.
Jan Mincewicz to człowiek legenda. Był dla mnie przykładem, wiele się od niego nauczyłem.
To on wszczepił we mnie miłość do folkloru, z którym związany jestem do dziś. I chociaż już od roku nie jestem związany z zespołem, w mej pamięci na zawsze zostanie jako miejsce, gdzie nauczyłem się tańczyć, poznałem swoją żonę. Zespół był niemal rodziną. Dzięki właśnie kierownikowi. I może nie zawsze okazywał nam swe uczucia, emocje, ale było wiadomo, że zespół jest jego największą miłością. Był też wspaniałym oratorem. Podczas swych przemówień na wielu scenach świata, gdzie koncertowaliśmy, nigdy się nie powtarzał. Potrafił zaciekawić widza.
Jako kierownik, chórmistrz, kompozytor dążył do profesjonalizmu.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.