Podobnie było dwa tysiące lat temu na terenach ówczesnej Palestyny. Okupacja rzymska stawała się coraz większym ciężarem dla Izraelitów. Dodatkowo wzrastały napięcia pomiędzy poszczególnymi opcjami religijno-politycznymi. Atmosfera niepewności stanowiła pożywkę dla różnego rodzaju samozwańczych ruchów religijnych. Wszyscy oczekiwali zmiany, wielu wypatrywało Mesjasza.
A wreszcie, kiedy On przyszedł, znaczna część mieszkańców ówczesnej Ziemi Świętej przeżyła rozczarowanie. Początkowo kontrowersje budziło Jego nauczanie. Było zbyt ludzkie. Przełamywało utarte schematy myślowe. Do tego doszły konkretne czyny będące z pozoru wyrazem nieposłuszeństwa wobec prawa, które przecież dla wielu stanowiło jedyną słuszną drogę do Boga. I wreszcie nie do przyjęcia była nauka o wcieleniu. Niemożliwe przecież było, by Bóg stał się człowiekiem i zamieszkał między swoimi. Stąd decyzja o pojmaniu Go i zabiciu. Jednak śmierć Jezusa okazała się nie być ostatnim słowem Boga.
Pojawienie się małej cząsteczki RNA otoczonej białkiem – koronawirus powodujący COVID-19 – stopniowo zaczęło wywracać do góry nogami świat, jaki znaliśmy. W internetowych sklepach zamiast wiosennych kolekcji pojawiły się oferty kupna maseczek oraz środków dezynfekujących w promocyjnej cenie. Plac św. Piotra, serce współczesnego chrześcijaństwa, opustoszał. Na ulicach wielkich metropolii ustawiono polowe szpitale, a tuż obok nich ogromne białe plandeki – lodówki do przetrzymywania ciał zmarłych. Ale podobnie jak dwa tysiące lat temu, tak i dziś śmierć to nie ostatnie Słowo Boga.
Pośród tych przerażających, docierających z różnych zakątków świata obrazów zaczęły pojawiać się przebłyski nadziei, zwiastuny jakiegoś nowego porządku. Oto niebo przestały zapełniać lecące we wszystkich kierunkach samoloty. Nagle przestaliśmy być obywatelami świata i każdy, nie patrząc na koszty, starał się wrócić do swojej małej ojczyzny, do tego skrawka ziemi, o którym można powiedzieć „to moje miejsce na tej planecie”. Słowo „bliskość” powróciło do swojego pierwotnego znaczenia i ponownie zaprzyjaźniło się z empatią oraz współczuciem, przestając być synonimem zboczenia i wyuzdania. Kościoły opustoszały, choć wiernych uczestniczących nawet w codziennej Eucharystii zaczęło przybywać.
W tym roku przeżywane Święta Wielkanocne nabrały nowego znaczenia. Choć ogołocone z wielu zewnętrznych tradycji dały nam możliwość doświadczenia tego, co było udziałem Marii Magdaleny, Szymona Piotra oraz Jana, umiłowanego ucznia Chrystusa. Dzisiaj stajemy przed osobistym wyborem. Możemy zatrzymać się na dwunastej stacji Drogi Krzyżowej i opłakiwać świat, który umiera na naszych oczach. Albo możemy wejść do pustego grobu i zobaczyć, jak ze śmierci rodzi się nowe życie, nowy porządek.
Pytania do osobistej refleksji:
Jak zmieniło się moje życie w ostatnich dniach? Jakie wartości zaczęły być dla mnie ważne?
Co w moim życiu okazało się być zbędne, a wręcz bezwartościowe?
Jakie znaki nadziei zwiastujące nowe życie dostrzegam w swoim życiu?
Czy podziękowałem (-am) Bogu za ten wyjątkowy czas przywracania mi wzroku?
Ks. Mariusz Marszałek SAC