Duch wyprowadził Jezusa na pustynię. Chyba nie uczynił tego w sposób grzeczny. W greckim tekście Ewangelii użyto słowa, które po polsku znaczy „wyrwał”. Duch wyrwał Jezusa z cichego, spokojnego miasteczka Nazaret, z rodzinnego domu, spod opieki troskliwej Matki.
Okropnie boimy się wypędzenia. Trzymamy się oburącz wygodnego życia, by czasem Duch nie szarpnął nami i nie rzucił tam, dokąd chce. Uciekamy od pustyni do życia towarzyskiego, radia, kina, rozrywek, pogaduszek klituś-bajduś.
Tymczasem jeśli wciąż unikamy pustyni, nie zobaczymy Królestwa Bożego. Każdy musi mieć chociaż skrawek, chociaż kilka chwil swojej prywatnej pustyni, kiedy może pomyśleć o Bogu, swojej duszy, walce ze złem, może uświadomić sobie sens własnego życia i powołania.
Trzeba walczyć w dniu zatłoczonym tysiącami zajęć o skrawek pustyni, chwilę dla siebie, samotność. To jest walka o czas dla Ducha, który czasem niegrzecznie może nas wyrwać z bezpiecznych schronów, ale zawsze po to, żeby ukazać wielkie Boże sprawy.
Ks. Jan Twardowski