„W swoim sercu” – zwykłe słowa. Rozumiemy, że nie chodzi o serce, z którym chodzimy do kardiologa pytać: zawał czy nie zawał. Nie chodzi o serce, które jest źródłem miłosnych zwierzeń, ani takie, które drży jak zajączek, skaleczony kosą w czasie żniw. Chodzi o najgłębsze wnętrze człowieka – mieszkanie Boga w nas.
Dowiadujemy się, że w swoim sercu można cudzołożyć. W miejscu świętym, przeznaczonym dla Boga, można mieć złe myśli.
Są grzechy ukryte, są i jawne. Uważamy, że jawne są najważniejsze. Popełnione mową, uczynkiem. Ale one są głośne, widać je i nie są takie najgorsze, bo kompromitują się i potem same się spowiadają.
Nie jest najgorsze zło, które od nas wychodzi, ale to, które w nas zostaje. Mówił ktoś: „Co złego zrobiłem? Chciałem ciotkę udusić, ale jej nie udusiłem!”. Lekceważenie tego, że chciał udusić ciotkę, gotowość do grzechu – jest grzechem. Święty Augustyn mówił, że trzeba zacząć spowiadać się od grzechów popełnionych myślą.
Ks. Jan Twardowski
Rota