„Ostatnia Wieczerza” jest już na miejscu – zdobi lico stołu ofiarnego (ołtarza).
Najbardziej znana ze wszystkich dotąd namalowanych ostatnich wieczerzy jest muralem i znajduje się we Włoszech. Malowidło zostało wykonane na murowanej ścianie jadalni klasztornej przy kościele Santa Maria della Grazie w Mediolanie. Na nim to Władysław Tyszkiewicz z Landwarowa wzorował ufundowany kościół w swoim podwileńskim majątku Landwarów, niedaleko Waki. Ta piękna biblijna scena, którą i ja miałam okazję podziwiać, podróżując po Włoszech, wyszła spod ręki wybitnego Leonarda da Vinci. Słynny artysta, realizując zamówienie Ludovica Sforzy (ówczesnego księcia Mediolanu), ukończył dzieło w 1498 r., w sumie pracując nad freskiem trzy lata.
Do dziś do końca nie wiadomo – winna technika, struktura ścian czy jakość farb, że najsłynniejsze malowidło świata wygląda „blado”, a więc nie urzeka kolorystyką. Zachwyca natomiast perspektywą (doskonałe oddanie głębi pomieszczenia), a przede wszystkim proporcjami. W sposób niezwykle przekonywujący została pokazana scena Jezusa spożywającego ze swoimi uczniami ostatni przed ukrzyżowaniem posiłek. Na stole jadło, przed każdym siedzącym stoją cynowe naczynia, w których odbijają się kolory szat biorących udział w wieczerzy.
Jak wiadomo, Ostatnia Wieczerza to nie tylko biesiada i miłe rozmowy Nauczyciela z uczniami. To także podanie przez Jezusa informacji o tym, że jeden spośród obecnych, Judasz Iskariota, zdradzi go. Leonardo da Vinci po mistrzowsku oddał właśnie tę chwilę – zastygłe na moment twarze po usłyszeniu niedorzecznej zdawałoby się wieści. Na jednym licu widzimy frasunek, na innych strach, ból, zdziwienie, przerażenie…
W mediolańskiej „Ostatniej Wieczerzy” apostołowie, siedzący po lewej i prawej stronie Jezusa, są zgrupowani w trójki. Judasz, najwyraźniej najmniej widoczny ze wszystkich (w cieniu, przedstawiony z profilu), siedzi przy św. Piotrze, który w chwili usłyszanej wieści chwyta za nóż. Natomiast siedzący obok św. Jan ma twarz bledszą od innych, jakby był bliski omdlenia.
Namalowany z rozmachem w mediolańskim refektarzu kościelnym fresk to dzieło ogromnych rozmiarów – 4,60m x 8,80m. Apostoł Judasz został na nim przedstawiony jako czwarty od lewej. Natomiast „Ostatnia Wieczerza” znajdująca się w kaplicy Tyszkiewiczów w Wace Trockiej nie jest ani malowidłem, ani obrazem, lecz rzeźbą w dębie. A w drewnie, jak wiadomo, dużo trudniej jest przekazać ruch, zwiewność szat, niepowtarzalny wyraz każdej twarzy, błysk oka, gesty… A to wszystko mamy nie tylko w ołtarzu oryginalnym, który obecnie znajduje się w kościele w Druskienikach, ale i w nowo odtworzonym, zdobiącym kaplicę w Wace Trockiej.
Rzeźba wacka, dostosowana rozmiarami do kameralnego wnętrza kapliczki (pierwotnie przecież prywatnej, przeznaczonej wyłącznie na potrzeby rodziny mieszkających w Wace Tyszkiewiczów), nie jest wierną kopią wybitnego włoskiego dzieła. Ale, moim zdaniem, w pewnym sensie jest bardziej wymowna i przekonywująca. U Leonarda da Vinci zgromadzeni przy stole siedzą w jednym rzędzie, niczym na scenie, jakby na pokaz. Rzeźba w Wace pokazuje, że stół gromadzi ucztujących, którzy siedzą dookoła niego. A tak właśnie dzieje się, kiedy spożywamy posiłek z rodziną nie tylko w Wigilię czy na Boże Narodzenie. Wacki Chrystus ma w ręku chleb, jakby chciał się nim podzielić nie tylko ze swoimi uczniami, ale i całą ludzkością. Chrystus mediolański ma natomiast ręce wolne. Judasz w wackiej rzeźbie jest przedstawiony od tyłu. Siedzi dosłownie naprzeciwko Chrystusa. Poznajemy go nie po twarzy, lecz po pękatej sakiewce trzymanej przez apostoła w prawym ręku. Dobrze nabity woreczek symbolizuje pieniądze, za które sprzedał Chrystusa lokalnemu wymiarowi sprawiedliwości sądowniczej Wysokiej Radzie zwanej Sanhedrynem.
Judasz, czyli Judasz Iskariota, mąż pochodzący z judejskiej miejscowości Karioth, wydał Chrystusa za trzydzieści srebrników i przyprowadził do niego 12 żołnierzy, którzy zadali mu 12 cierpień, stąd mamy 12 scen Męki Pańskiej. W opisach o apostołach Judasz Iskariota zawsze figuruje na ostatnim, dwunastym miejscu.
Długo szukane przez fachowca Rimantasa Lajauskasa drewno na wykonanie naszej „Ostatniej Wieczerzy”, czyli wysuszone słońcem i powietrzem w naturalnych warunkach klimatycznych przez około 30 lat (w grę nie wchodziło suszone w sposób sztuczny w tartaku czy pracowni), dostarczył Vytautas Račkauskas, mieszkaniec Waki Trockiej. Na rzeźbę ważącą 73 kg zużyto 4,2 kubika drewna.
Tworząc dzieło, artysta nie tylko zarabia na chleb, ale i wyraża swoje wnętrze: pokazuje, co czuje i jak myśli, daruje piękno innym, przekazuje fragment swojej duszy. Wacka kompozycja figuralna wyszła spod mistrzowskiej ręki wileńskiego snycerza Virginijusa Stančikasa, który jako zawodowiec specjalizuje się w rzeźbach z drewna. Swoim niezwykłym talentem (między innymi odtwarzał dekoracje snycerskie w organach kościoła w Kretyndze) potrafił tchnąć życie w nowe figury, dorównując doskonałej pracy włoskiej pierwotnego wackiego ołtarza, sygnowanego inicjałami GF. Ale o tym i innych ciekawostkach opowiem już w kolejnej książce, zaplanowanej razem z mieszkańcami Waki Trockiej. W edycji znajdzie się też lista wszystkich ofiarodawców i darczyńców na rzecz odtworzenia „Ostatniej Wieczerzy”.
Liliana Narkowicz
"Tygodnik Wileńszczyzny"