W niedzielę, 3 lipca, wierni zgromadzeni w najstarszym w Wilnie kościele, byli świadkami poświęcenia witraża, którego dokonał o. Jan Maciejowski, prowincjał franciszkańskiej prowincji św. Maksymiliana Marii Kolbego w Gdańsku.
– Dziękujemy Panu Bogu za ten męczeński posiew Ewangelii, bo wiemy, że daje on wzrost. Dzisiaj możemy modlić się w tej świątyni, która wzrosła na krwi naszych braci – powiedział o. Jan, zachęcając wiernych do modlitwy przede wszystkim za chrześcijan, którzy dzisiaj są prześladowani w krajach Bliskiego Wschodu.
Los wpisany w krzyż
Witraż znajduje się w kaplicy św. Jadwigi i przedstawia scenę męczeństwa 14 braci franciszkanów, którzy przybyli do Wilna w 1322 roku, zaś na Wielkanoc 1333 roku zostali zamordowani przez pogan. Siedmiu z nich obcięto głowy, a siedmiu przybito do krzyży i wrzucono do Wilenki.
Vytautas Švarlys nad witrażem pracował przez rok. Przyznaje, że ta praca dostarczyła mu wiele satysfakcji i cieszy się, że o. Marek Dettlaff, który zamówił okno, darzy go zaufaniem.
– Podstawą witraża jest krzyż, który jest klamrą spinającą całość, i pasuje do okiennej arki. Inaczej te 14 figur na tle średniowiecznego Wilna byłyby jak gdyby rozsypane. Starałem się także odtworzyć upadek, gdy męczennicy spadają do Wilenki. Witrażowy obraz ukazuje kontrast między franciszkanami i poganami. Zakonnicy w szarych habitach mają pogodne twarze, pełne pokoju i z pokorą przyjmują swój los. Z kolei poganie są ubrani w jaskrawe stroje (w tamtych czasach ludzie ubierali się dość kolorowo), a na ich twarzach maluje się złość. Osobiście uważam, że praca, która nie należała do łatwych, udała się. Czy wierni ją docenią i upodobają, to już ich decyzja – w rozmowie z „Tygodnikiem” powiedział witrażysta Vytautas Švarlys, nie kryjąc wzruszenia z przebiegu uroczystości.
Witraż franciszkańskich męczenników nie jest jedynym dziełem artysty w tym kościele. Wcześniej były to nieduże witraże w kaplicy Matki Bożej, nad wejściem do pomieszczeń zakrystii oraz w wieży kaplicy św. Iwona.
Prześladowania wciąż trwają
Poświęceniu witraża towarzyszyła prelekcja dra Dariusa Baronasa. Historyk przybliżył zgromadzonym dzieje pierwszych męczenników franciszkańskich. Swoją prelekcję nazwał „Wileńscy franciszkanie męczennicy – nasi przyjaciele w Niebie”. Podkreślił przy tym, że męczeństwo franciszkanów przed 600-700 latami przyniosło owoce – nie wszyscy poganie pozostawali zatwardziali, wielu się nawróciło pod wpływem heroicznej postawy zakonników. Męczeństwo odbiło się echem i na pewno pozostawiło ślad w życiu ówczesnych władców. Stworzyło przesłanki, żeby już za czasów Jagiełły i Witolda Litwa bez przymusu, w sposób nie narzucony, przyjęła wiarę chrześcijańską.
Nawiązując do współczesności, Baronas podkreślił, że dzisiejsze czasy, podobnie jak i w średniowieczu, nie są przychylne franciszkanom.
– Żyjemy w czasach, gdy ludziom trudno przyjąć podstawową prawdę, że istnieje Bóg. Łatwiej wierzą w różne pomówienia, plotki, zabobony… Dzisiejsza posługa franciszkanów w Wilnie nie jest łatwa, gdyż ich starania w sprawie odzyskania klasztoru są stale blokowane. Jako 100-procentowy Litwin wstydzę się z powodu zachowania niektórych moich rodaków, którzy nadal prześladują franciszkanów. Zakonnicy nie tylko chcą odzyskać swoją własność i odbudować historyczną sprawiedliwość, ale, przede wszystkim, głosząc Chrystusa, starają się budować chrześcijańską Litwę. Dlatego wróg ludzkości podjudza do sprzeciwu pogan, naiwniaków i nawet niektórych katolików – mówił dr Baronas, dziękując franciszkanom za ich cierpliwość i zachęcając wiernych do solidarności z zakonnikami, żeby było widać, iż w Wilnie są też i ci, którzy popierają franciszkańskie starania.
Zwłoka rządu
Starania franciszkanów o odzyskanie klasztoru zaczęły się ponad 20 lat temu. Klasztor był zarządzany przez spółkę „Pranciškonų rūmai” (Pałac franciszkanów). Franciszkanie, w celu odzyskania swego mienia, złożyli wniosek do sądu o unieważnienie rejestracji budynków klasztornych na imię spółki „Pranciškonų rūmai” i o przekazanie budynków rządowi Litwy. W roku 2013 sąd najwyższej instancji ogłosił, że spółka, dotąd zarządzająca franciszkańskim klasztorem, czyni to nieprawnie i budynki muszą się znaleźć w gestii państwa.
Od tego czasu rząd zwleka z podjęciem ostatecznej decyzji. Co prawda, w czerwcu 2016 r., na krótko przed swoją dymisją, minister finansów Rimantas Šadžius przygotował projekt decyzji o przekazaniu franciszkanom zabudowań klasztornych o ogólnej powierzchni 5 tys. m2, ale podpisać już nie zdążył. Natomiast w mediach litewskich pojawiła się seria artykułów atakujących franciszkanów. Cytowani przez gazety działacze twierdzą, że zakonnicy z Polski chcą przejąć klasztor, który był kolebką litewskości. Najbardziej przykry jest fakt, że dopóki franciszkanie nie starali się o unieważnienie zarządzania przez spółkę „Pranciškonų rūmai” klasztornymi budynkami, nikt z dzisiejszych przeciwników zwrotu franciszkanom ich mienia, nie interesował się losem klasztoru.
Teresa Worobiej
"Tygodnik Wileńszczyzny"
Komentarze
- słowa doktora Baronasa oddają wszystko. Niestety do skandalicznych poczynań dopasowują się również środowiska okłamczycowe oraz polskiego pochodzenia blogerzyna i parobek liberałów Radczenko
Kolejny szowinizm w czystej postaci władz Lietuvy. To jawna dyskryminacja Polaków.
'Żyjemy w czasach, gdy ludziom trudno przyjąć podstawową prawdę, że istnieje Bóg. Łatwiej wierzą w różne pomówienia, plotki, zabobony… Dzisiejsza posługa franciszkanów w Wilnie nie jest łatwa, gdyż ich starania w sprawie odzyskania klasztoru są stale blokowane'
To nie pierwszy raz kiedy Lietuvisi zagrabiają mienie kultu religijnego.
Tak to widzi ks. Isakowicz:
Jak to dobrze jest duchownemu archidiecezji krakowskiej, gdy ma brata posła z PO. Zamiast duszpasterzować na parafii lub zajmować katechizacją czy działalnością charytatywną można sobie pohulać z Tomaszem Lisem i ferajną we Francji. Na dodatek, może też dobrze zarabiać na etacie. I to nie tylko w TVN, ale w biznesie http://www.krakchemia.pl/wladze-spolki
Po prostu, żyć a nie umierać. A co na to jego przełożeni? Tradycyjnie nic, bo "na szczęście" nie jest on związany z prawicą jak ks. Międlar czy ks. St. Małkowski. No cóż, taka postawa to czytelne przesłanie przed Światowymi Dniami Młodzieży w Krakowie.
http://zdjecia.interia.pl/galeria,gcsi,1FB5EC490A9F4863F8F2…
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.