O ilu ważnych sprawach nie wiemy nic a nic. Uważamy się za lepszych od innych, bo wierzymy w Boga, a inni nie wierzą. Chodzimy do kościoła, a inni nie chodzą.
Nie wiemy, że ktoś już spotkał się z łaską Bożą, i dalej wytykamy go paluchami. Kobietę w dalszym ciągu uważano za grzesznicę, chociaż była już w łasce u Boga.
Nie wiemy, że ktoś pojednał się z Panem Bogiem bez ostatnich sakramentów świętych, bo ksiądz nie zdążył. Może żaden z odwiedzających przyjaciół nie nawrócił go, ale łaska różnie do człowieka przychodzi. Bóg sam wiedział, jak do niego trafić. Ilu ludzi tęskni za Komunią Świętą, chociaż nie mogą jej przyjąć, bo sobie życie powikłali. Nie mają rozgrzeszenia, ale nieraz bardziej tęsknią za Jezusem niż ci, co Komunię Świętą przyjmują. Dla nich może jest to zdanie: „Kto więcej umiłował, temu więcej będzie odpuszczone”.
Nie wiemy, jaką wartość miało alabastrowe naczynie pełne wonności, rozbite dla Jezusa. Wydaje się nam, że to właściwie marnotrawstwo. Ktoś buduje kościół – będzie trwał na wieki. Dzwony ufundował – będą długo dzwoniły. Ktoś ornaty szyje – niejeden ksiądz będzie w nich Mszę odprawiał. Ale przecież skoro ktoś rozbił naczynie alabastrowe, to alabastru już nie ma. Zapach uciekł od razu, jak ptak do nieba.
Tymczasem nie jest ważne, czy wielki obraz malujemy, czy mały, czy wielkie dzieła piszemy, czy małe. Ważne jest, czy to, co czynimy, czynimy z miłości do Pana Boga.
Kiedyś widziałem, jak pewna pani podeszła do ołtarza, położyła garstkę fiołków i powiedziała: „Panie Jezu, zostawiam, by Ci ładnie pachniało”. Daleka kuzynka króla Baltazara, który przywiózł Jezusowi kadzidło.
Czyż piękno miłości dla Jezusa nie oczyszcza? Bóg kocha nas, grzeszników, nie za coś, ale pomimo wszystko.
Ks. Jan Twardowski