Na przełomie lat 80.-90. ks. Tadeusz Kondrusiewicz zostaje biskupem na Białorusi. W ciągu 1,5-rocznej posługi administratora apostolskiego w Mińsku udaje się mu odzyskać 97 kościołów, założyć Wyższe Seminarium Duchowne w Grodnie, przyczynić się do wydania Obrzędów Mszy św. oraz Małego Katechizmu Kościoła Katolickiego w języku białoruskim. W roku 1991 zostaje mianowany arcybiskupem oraz administratorem apostolskim dla katolików obrządku łacińskiego w europejskiej części Rosji, gdzie pracuje 16 lat. W Rosji doprowadził do oficjalnego zarejestrowania struktur kościelnych, z jego inicjatywy otwarto Instytut Teologii Katolickiej im. św. Tomasza z Akwinu w Moskwie oraz Wyższe Seminarium Duchowne „Maryi Królowej Apostołów" (początkowo w Moskwie, potem przeniesiono je do Sankt Petersburga), uruchomiono nadawanie Radia Maryja i zainaugurowano działalność Caritas.
Rozpoczynając działalność pasterską, zarówno na Białorusi, jak i w Rosji, przypadło Księdzu Arcybiskupowi niełatwe zadanie odbudowy Kościoła w krajach, w których wiara przetrwała w domach i sercach wiernych. Jak Ekscelencja scharakteryzowałby różnice i podobieństwa pracy w obu krajach?
Oba te kraje, podobnie zresztą jak i Litwa, są postsowieckie, przeżyły długi okres prześladowania za wiarę. Na Białorusi ponad 50 lat nie było biskupa, seminarium duchownego, było mało kapłanów. W kilkumilionowym Mińsku nie było żadnego kościoła. Ludzie jeździli modlić się do miejscowości Krasne, czasem jechali do Grodna albo do Wilna. Był taki okres, gdy w Grodnie pracował tylko jeden starszy kapłan, potem – dwóch, na Mohylewszczyźnie zaś w ogóle nie było żadnego. W Rosji było jeszcze gorzej – na takim ogromnym terenie było tylko dwóch starszych kapłanów – w Moskwie i Leningradzie. Gdy zostałem mianowany biskupem na Białorusi, dziennikarz z Włoch zapytał mnie, od czego zacznę swoją pracę. Odpowiedziałem: od budowy fundamentów. Po jakimś czasie, gdy wyjeżdżałem do pracy w Rosji i ten sam dziennikarz zapytał mnie, od czego będę tam zaczynał. Odpowiedziałem mu: od kopania rowów pod fundamenty.
Niemniej jednak także w Rosji wiara przetrwała. Na jaki grunt trafiło ziarno Słowa Bożego, gdy Ekscelencja rozpoczynał pracę w Moskwie?
Gdy w 1991 roku przybyłem do Rosji, zastałem opłakaną sytuację. W całym kraju posługę pełniło 7-8 kapłanów. Kilka kościołów i kaplic, i tyle... Ale spotkałem się tam z bardzo życzliwymi ludźmi, którzy poszukiwali wiary, którzy nie bali się pytać i szukać. Dotychczas stoją mi przed oczyma pewni studenci, którzy przyszli do zakrystii kościoła św. Ludwika w Moskwie. Młodzież, nieco zagubiona, mówi: „Widzimy, że system, w którym nas wychowano popada w ruinę. Uczymy się historii i wiemy, że w dziejach epok było wielu władców, którzy obiecywali ludziom raj na ziemi i nikomu nie udało się zbudować czegoś trwałego. Komunizm także nie przetrwał, natomiast te stare, zardzewiałe, pochylone krzyże na zamkniętych cerkwiach, które zachowały się w Moskwie, stale wkazują na jeden kierunek – w górę. Słyszeliśmy o Ewangelii, w której od wieków nic nie zmieniono. Dajcie nam ją". To był krzyk ludzi, którzy być może byli niewierzący, może nawet nieochrzczeni, ale szukali Prawdy.
W Rosji nie ma aż tak dużo katolików, jak na Białorusi...
Jednak ta nieliczna garstka jest bardzo przywiązana do swojej wiary i tradycji. Zauważyłem to już na początku mojej posługi, gdy przybyłem do miasta Marks, w obwodzie saratowskim, żeby poświęcić kamień węgielny pod nowy budynek kościoła, który, jak w wielu miastach, został zburzony. Spotyka mnie proboszcz i w rozterce mówi, że ludzie przynieśli jakąś cegłę i ją chcą mieć za kamień węgielny. Zazwyczaj pod budowę kościołów zakłada się kamienie węgielne, przywiezione z miejsc ważnych dla chrześcijaństwa, np. z Ziemi Świętej, czy Rzymu. Pytam więc wiernych, dlaczego chcą tę akurat cegłę. Wtedy opowiedzieli mi historię: gdy wyburzono ich kościół, ludzie zabierali cegły z fundamentów i nieśli do domów. Ustawiali je na zaszczytnych miejscach i przed tymi cegłami zbierali się na nabożeństwa i modlitwy. Przez 70 lat niszczenia wiary i zasiewania wśród kolejnych pokoleń ateistycznego poglądu, te cegły były symbolem kościoła, wiary, chrześcijaństwa, religii. Ludzie mówili: dzięki tym cegłom zachowaliśmy wiarę i teraz bardzo nam zależy, aby była kontynuacja między naszym starym kościołem a nowym. Ci ludzie zachowali wiarę, dzięki modlitwie na różańcu, potem – koronce do Bożego Miłosierdzia, litaniom, nabożeństwom Drogi Krzyżowej, pacierzowi, którego uczyły ich babcie.
Muszę też przyznać, że potencjał intelektualny w Rosji jest mocny. Dość szybko wydaliśmy Katolicką Encyklopedię, nad którą pracowali nie tylko katolicy. Po 16-letniej pracy, gdy stamtąd wyjeżdżałem, były w kraju już cztery diecezje i ponad 200 parafii, 270 kapłanów, 400 sióstr zakonnych, wydaliśmy ponad 600 tytułów religijnych książek. Kościół katolicki w Rosji jest nieduży, ale rozwija się dynamicznie i już zajął integralne miejsce w społeczeństwie.
Historia zatoczyła koło i po stworzeniu struktur kościelnych w Rosji, papież Benedykt XVI polecił Ekscelencji posługę pasterza w metropolii mińsko-mohylewskiej... Jak teraz się rozwija Kościół na Białorusi?
Już na początku lat 90. Kościołowi na Białorusi udało się wyjść na prostą. Wiara tutaj jest bardzo tradycyjna, ale otwarta na nowoczesność. I chociaż działa wiele nowych ruchów, które gromadzą młodzież dzieci i rodziny, czy są skierowane na pracę charytatywną, to najbardziej popularne wśród ludzi są nabożeństwa tradycyjne: różaniec, litanie, koronka do Bożego Miłosierdzia. Co roku tysiące wiernych biorą udział w pieszej pielgrzymce do Sanktuarium Maryjnego w Budsławiu (to taka białoruska Częstochowa). Ludzie też zachowują duży szacunek do sacrum, np. komunii św. nikt nie przyjmuje na stojąco. Pewnego razu kardynał z Rzymu odprawiał Mszę św. w kościele św. Szymona w Mińsku. Padał wtedy deszcz i eminencja był bardzo zdziwiony, że ludzie podczas procesji, nie zważając na kałuże, klękali. On do dzisiaj, spotykając mnie w Rzymie, wspomina to wrażenie, jakie zostawili wierni, klęczący w wodzie na chodniku.
Dzisiaj, podobnie jak w całej Europie, przeżywamy kryzys powołań. W bieżącym roku akademickim naukę w seminarium rozpoczęło 19 seminarzystów, 8 – to diecezjalni, a inni – zakonni. Ogółem w obu seminariach (Grodnie i Pińsku), razem z zakonnymi, studiuje około 90 alumnów. Planujemy nieco zreformować seminarium – stworzyć rok propedeutyczny oraz oba połączyć: filozofia byłaby w Pińsku, a teologia w Grodnie. W dalekiej perspektywie planujemy przeniesienie uczelni do Mińska, gdzie udało się nam niedawno zarejestrować Akademię Teologiczną Jana Pawła II. Będzie miała dwa kierunki: seminarium i teologia dla osób świeckich. Na razie są to tylko plany na przyszłość, ale, jak się u nas powiada: pod leżący kamień woda nie płynie, dlatego trzeba powoli go ruszać.
Mińsko-mohylewska metropolia obchodzi w tym roku srebrny jubileusz, czy w związku z tą datą są zaplanowane jakieś szczególne uroczystości?
W każdej diecezji metropolii są przygotowane obchody, ale główne uroczystości odbędą się 1-2 lipca w Budsławiu, mam nadzieję, że odwiedzi nas legat papieski.
Niedawno byliśmy świadkami historycznego wydarzenia, jakim było spotkanie papieża Franciszka z patriarchą Moskwy i Wszechrusi Cyrylem. Satelitarna telewizja „Belarus 24" nadała program, na który zaproszono zwierzchników Kościoła katolickiego i prawosławnego na Białorusi – księdza arcybiskupa oraz metropolitę Mińskiego i Zasławskiego Pawła. Czyżby to był już jeden z owoców spotkania hierarchów siostrzanych Kościołów?
Stosunki pomiędzy naszymi dwoma Kościołami na Białorusi są dobre, ale nigdy jeszcze nie byliśmy razem w telewizji przed szeroką publicznością. Bardzo się cieszę, że doszło do tego spotkania, bo jest ono poniekąd „białoruskim owocem" tego historycznego – na Kubie. Na Białorusi jest dużo rodzin katolicko-prawosławnych, dlatego ludzie się cieszą, gdy widzą razem przedstawicieli dwóch Kościołów. Dla mnie osobiście uścisk papieża i patriarchy urasta do rangi symbolu, tak jakby uścisnęli się apostołowie Piotr i Andrzej.
Jednak po spotkaniu z papieżem, patriarcha Cyryl podkreślił, że pojednanie Kościołów to kwestia wielu lat i na pewno nie dojdzie do tego za jego życia. Czy w pojednaniu z prawosławiem chodzi wyłącznie o uznanie prymatu papieża?
Wolą Chrystusa było, żeby chrześcijanie stanowili jedno. Rozłamy trwają ponad tysiąc lat i teraz, należy przyznać, że sytuacja jest o wiele lepsza, niż to było jeszcze kilkadziesiąt lat temu. W kwestii pojednania zrobiono dużo. Niestety, nie da się uniknąć różnic: dogmat o Niepokalanym Poczęciu i teologiczne różnice odnośnie pochodzenia Ducha Świętego i, największy problem, prymat papieża. Ale Franciszek i Cyryl nie rozmawiali o tym, co nas dzieli, ponieważ we współczesnym świecie są wyzwania, z którymi boryka się i Kościół katolicki, i prawosławny, i cały świat. Dzisiaj jest czas, gdy bardzo ważne staje się pytanie Szekspira: być czy nie być dla chrześcijaństwa. Hierarchowie pokazali światu, że, nawet przy różnicy zdań, można i trzeba prowadzić dialog w obliczu takich wielkich problemów, jak prześladowanie chrześcijan i wyzwania zsekularyzowanego świata, gdy rozmywają się zasady moralności. Trzeba razem bronić korzeni naszej chrześcijańskiej wiary. Owszem, przyjdzie czas na pytania dogmatyczno-teologiczne, ale dzisiaj są inne, ważniejsze.
Ksiądz Arcybiskup został posłany jako pasterz do pracy, gdzie katolicy są mniejszością. Jak układają się stosunki z Kościołem prawosławnym na Białorusi, w Rosji?
W Rosji bywało różnie. Ze strony prawosławnych były pretensje do odradzającego się Kościoła greckokatolickiego na Ukrainie, zorganizowanie normalnych struktur Kościoła katolickiego w Rosji i oskarżenie o prozelityzm (nawracanie na swoją wiarę, przyp. aut.). Ale nigdy się z tym nie zgodzę: Kościół katolicki nie uprawiał prozelityzmu, nikt nikogo na siłę nie nawracał. Niemniej jednak, gdy przychodzi jakiś człowiek i mówi, że bliższa jest mu wiara katolicka i chce zostać katolikiem, to nie mam prawa odmówić przyjęcia go do Kościoła katolickiego. Tym bardziej, że nie odbywa się to automatycznie: przygotowanie trwa około roku.
Relacje ekumeniczne na Białorusi są dobre i staramy się je rozwijać. Jest wiele zbieżnych płaszczyzn do działania – charytatywne, społeczne (pomoc biednym, uzależnionym, resocjalizacja). Ważnym naszym wspólnym osiągnięciem jest powołanie punktów konsultacyjnych w klinikach aborcyjnych, gdzie dyżury na zmianę pełnią katolicy i prawosławni. Dzięki temu uratowaliśmy już setki dzieci.
Czy nie jest tak, że, oskarżając katolików o prozelityzm, Kościół prawosławny skupia się na wrogości względem katolików, a nie zauważa, że „traci" wiernych na korzyść różnych sekt, czy też wspólnot protestanckich?
Trudno powiedzieć, nikt nie zrobił żadnych badań socjologicznych na ten temat, ale, trzeba przyznać, że sekt jest bardzo dużo i trafiły w Rosji na podatny grunt. Na Białorusi też próbują się przebić, ale tutaj nie ma ich aż tak dużo.
Na Białorusi wiara przetrwała dzięki starszemu pokoleniu, a ono było polskojęzyczne, do niedawna jeszcze panowało przekonanie, że katolik, znaczy – Polak. Czy dzisiaj, gdy oficjalnym językiem w liturgii jest język białoruski, starsze pokolenie nie odczuwa, że ich „religijna polskość" jest na siłę zwalczana?
Panuje też przekonanie, że prawosławny – to Rosjanin, a Białorusin, to – grekokatolik... Nabożeństwa u nas są odprawiane w różnych językach, zależy od regionu. Najwięcej Polaków mieszka na Grodzieńszczyźnie, dlatego w tej diecezji jest najwięcej nabożeństw po polsku. W metropolii mińsko-mohylewskiej odprawia się po polsku mniej więcej 16 procent nabożeństw. Jestem już tak wychowany, że gdyby jutro przyszli Chińczycy i powiedzieli, że są katolikami, to ja pierwszy odprawiłbym im Mszę św. po chińsku. Gdy przyjechałem na Białoruś, to jako biskup, pierwszy zacząłem odprawiać Msze św. po białorusku. Są ludzie, którzy tego potrzebują.
Sądzę, że trzeba być otwartym dla wszystkich grup językowych i należy mądrze odczytać, jaki język, komu jest potrzebny. Należy chylić czoła przed ludźmi starszymi, którzy zachowali wiarę i nauczyli młodych pacierza, ale kazania, katechezy i inne przemówienia do młodszego pokolenia należy kierować w języku, który jest dla nich bardziej zrozumiały. Tam, gdzie są mieszane parafie, to należy dostosować do potrzeb wiernych i to już od kapłana, jego wyobraźni, zależy, jak uda się mu to pogodzić. Podczas uroczystości, gdy odprawiam nabożeństwa, to staram się przemawiać w wielu językach. Gdy byłem w Moskwie, życzenia składałem w kilkunastu językach. A nabożeństwa były tam celebrowane w 13 językach, nie tylko we współczesnych europejskich, ale też i po koreańsku, w narzeczu tagalog (Filipiny), wietnamsku. Ponieważ byli kapłani i wierni tych narodowości.
Jako dewizę biskupią przyjął Ksiądz Arcybiskup zawołanie „Któż jak Bóg". Skąd to szczególne nabożeństwo do św. Michała Archanioła?
Kiedy byłem wyświęcony na biskupa, wiedziałem, że zostaję skierowany do pracy na Białorusi, gdzie należało odrodzić Kościół. Hasło to wybrałem z szacunku do ludzi, którzy mimo różnych przeciwności losu i prześladowań, zachowali wiarę. Podobnie, jak na początku dziejów św. Michał opowiedział się przeciwko szatanowi, wołając któż jak Bóg, tak samo wierni w Kościele, którego zostałem pasterzem, wybrali Boga i zachowali wiarę. Przejeżdżając do Rosji, zachowałem motto, tym bardziej, że św. Michał Archanioł jest jednym z patronów Rosji, jak i Białorusi.
Rozmawiała Teresa Worobiej
"Rota"