Wojskowym samolotem transportowym C-295 do Tunezji lecą żołnierze Zespołu Ewakuacji Medycznej. Pierwsza taka maszyna, która zawiozła grupę dyplomatów i lekarzy, nadal jest w Tunisie i oczekuje na powrót do kraju z Polakami poszkodowanymi w środowym ataku terrorystycznym.
We czwartek późnym wieczorem z Tunezji do Polski wróciła grupa klientów biura podróży Itaka. Turyści podróżujący z Itaką przebywali w muzeum Bardo w Tunisie, na które w środę dokonano zamachu terrorystycznego.
Samolot z klientami biura podróży Itaka wystartował w Monastyrze i wylądował na stołecznym Lotnisku Chopina. Na zorganizowany przez Itakę tygodniowy i dwutygodniowy wypoczynek bądź na wycieczki objazdowe po Tunezji w sumie wyjechało 182 turystów.
"Bardzo chciałbym, aby wszyscy dzisiaj wrócili, ale wiem, że wszyscy nie wrócą. Z wiadomych powodów. Ale zdecydowana większość osób wróci. Jeśli ktoś zostanie z własnej, nieprzymuszonej woli, to będą to osoby, które są rodziną bądź są przyjaciółmi osób hospitalizowanych" - mówił w czwartek wiceprezes biura podróży Itaka Piotr Henicz.
Większość turystów, z którymi rozmawiała we czwartek wieczorem PAP po ich przylocie do kraju, o zamachu dowiedziała się w hotelach. Jak mówi, atmosfera w stolicy Tunezji jest napięta, zaś miejsca wypoczynku, hotele są na uboczu, przy plażach i tam jest spokojnie.
"Mieliśmy szczęście, dzień wcześniej byliśmy w miejscu zamachu. Tragedia jest ogromna" – mówił PAP jeden z turystów Narcyz Hofman. Jak dodał, konsekwencje zamachu odczuje przemysł turystyczny, gospodarka Tunezji, z czego Tunezyjczycy zdają sobie sprawę.
Inny turysta Karol Modzelewski powiedział, ze najlepszym źródłem informacji o zamachu były polskie media, natomiast zabrakło komunikacji ze strony władz Tunezji. Podkreślił, że turyści otrzymali ultimatum, iż jeśli nie wrócą do kraju, pozostaną bez opieki. Z kolei pani Ewa mówiła, że o zamachu dowiedziała się z hotelu. Informacja była przekazywana z ust do ust, nie mieliśmy dostępu do internetu, do wiadomości – relacjonowała. PAP