Karol Nawrocki dodał, że działania IPN „mają pokazać także, że wciąż są działania, które czekają na wyjaśnienie, rozliczenie i upamiętnienie ofiar ludobójstwa, które było wyjątkowe ze względu na okoliczności i sposób w jaki ginęły polskie dzieci i kobiety”. Przypomniał, że jest to szczególnie istotne w kontekście skali ludobójstwa, które dotknęło około 1500 miejscowości, z których tylko 200 jest w jakikolwiek sposób upamiętnionych.
„ Od 2020 roku nasze wnioski w sprawie ekshumacji nie są uwzględniane przez Ukrainę.” – mówił prezes IPN.
Dodał, że wnioski składane przez Instytut Pamięci Narodowej dotyczą nie tylko ofiar ludobójstwa, ale także miejsc pochówku żołnierzy walczących z sowietami w 1920 i 1939 roku.
Wczoraj delegacja IPN upamiętniła ofiary zbrodni dokonanej na mieszkańcach Rudna i Żurawca. Pod krzyżem w okolicy dwóch całkowicie zniszczonych wsi złożono kwiaty i zapalono znicze. Następnie w pobliskim Kisielinie delegacja odwiedziła ruiny kościoła, który był świadkiem jednego z ataków na polską społeczność. 11 lipca 1943 roku miasteczko Kisielin i znajdujący się w nim katolicki kościół parafialny zostały otoczone podwójnym kordonem nacjonalistów ukraińskich spod znaku OUN-UPA. Gdy po zakończeniu mszy Polacy zaczęli wychodzić z kościoła, otworzono do nich ogień z karabinów maszynowych. Wśród zaatakowanych wybuchła panika, ludzie cofnęli się do świątyni i zaczęli szukać ukrycia. Kilkadziesiąt osób zabarykadowało się na piętrze plebanii połączonej z kościołem.
Polacy, którzy uciekli na piętro plebanii, zdołali obronić się, rzucając we wspinających się po drabinach upowców cegłami z rozbieranych ścian i pieców oraz odrzucając wrzucane przez okna granaty. Po ponad 10 godzinach oblężenia upowcy odeszli. Podczas akcji obronnej zginęły cztery osoby a sześć zostało rannych.
Upamiętniono także Polaków poległych i zamordowanych podczas obrony pałacu Radziwiłłów w Ołyce. W rozmowie z PAP prof. Popek z IPN podkreślił, że wydarzenia, do których doszło w tym miejscu były jednym z najbardziej niezwykłych epizodów rzezi wołyńskiej.
„Polacy przez kilka miesięcy bronili pałacu. W jego murach znalazło się 10 tysięcy Polaków, uciekających przed mordami UPA. Byli niemal pozbawieni zapasów broni. Ci, którzy wyprawiali się po żywność często ginęli. Byli przywożeni na ten cmentarz i chowani pod murem. Oblicza się, że leży tu około 500 Polaków” – mówił prof. Popek. W grudniu 1943 roku do Ołyki przybyła zorganizowana przez okolicznych Polaków kolumna sań, którymi bez strat ewakuowano oblężonych do Przebraża, które również stało się twierdzą uciekinierów” – dodał badacz. W kulminacyjnym momencie załamywania się obrony wysłano prośbę o pomoc do miejscowego oddziału partyzantki sowieckiej, który rozbił siły UPA.
Delegacja IPN umieściła na zbiorowych mogiłach Polaków drewniany krzyż, złożyła wieniec i zapaliła znicz. Modlitwę za zmarłych odmówił ks. Tomasz Trzaska. To pierwsze w tym miejscu upamiętnienie pochowanych tam, bezimiennych Polaków. Na cmentarzu zachowały się tylko ruiny kaplicy oraz pojedyncze nagrobki miejscowej ludności polskiej. Teren jest zaniedbany, a okoliczni mieszkańcy wypasają tam kozy. „Niewiele osób wie o tym miejscu, że pod murem leżą ci, którzy zginęli w tym miejscu. Nie znamy większości ich nazwisk, ale dziś możemy ich po raz pierwszy upamiętnić” – podkreślił prof. Popek.
na podst. "Nasz Dziennik", AB, PAP