Prezydentowi towarzyszyła małżonka Anna, syn Piotr, ciotka Helena Wołłowicz, uczestniczka powstania warszawskiego oraz syn generała "Bora" Komorowskiego - Adam. Razem odwiedzili powstańcze mogiły, złożyli kwiaty i zapalili znicze m.in. na grobie dowódcy Armii Krajowej gen. Tadeusza Komorowskiego "Bora" i dowódcy okręgu wileńskiego AK płk. Aleksandra Krzyżanowskiego "Wilka". Zwiedzili także kwaterę powstańczą, gdzie zapalili znicze.
O godz. 17. prezydent Komorowski weźmie udział w uroczystościach przy pomniku Gloria Victis na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. To kulminacyjny punkt oficjalnych obchodów rocznicy wybuchu powstania warszawskiego i tradycja sięgająca kilkudziesięciu lat. Warszawiacy zbierali się tam także wtedy, gdy komunistyczne władze zabraniały obchodów. Od kilku lat uroczystość z udziałem najwyższych władz państwowych zakłócały okrzyki i gwizdy, choć rok temu rozlegały się one rzadziej i były cichsze.
Pytany o to w radiowej "Trójce" prezydent mówił, że w jego ocenie skuteczniejsze od apeli polityków, są apele o uszanowanie pamięci o powstaniu wygłaszane przez autorytety powstańcze i osoby biorące udział w uroczystościach. "Ich głosy, by ktoś się uspokoił, będą o wiele skuteczniejsze niż apele z poziomu władz państwa polskiego - powiedział Komorowski. - Nic tak nie gasi złych emocji, złych zachowań jak reakcja współuczestniczących w wydarzeniu".
"Na cmentarzu powstańczym na Woli pamiętam taką grupę, która przyszła i wyraźnie chciała manifestować politycznie. Została zgaszona przez drobną panią, starszą panią, która powiedziała, że sobie nie życzy, że prosi ich, by uszanowali miejsce i oni to zrobili" - powiedział Komorowski. W godzinach wieczornych prezydent będzie uczestniczył także w uroczystościach przy pomniku Polegli-Niepokonani 1939-1945 na Cmentarzu Powstańców Warszawy na Woli. Odprawiona zostanie wtedy m.in. msza święta oraz odmówione modlitwy ekumeniczne. (PAP)