W grudniu 1939 i styczniu 1940 r. służący w polskim Sztabie Generalnym kpt. Jan Górski złożył dwa memoranda dotyczące użycia lotnictwa do wsparcia przyszłego powstania powszechnego w okupowanym kraju. Podobne przygotowania trwały kilka tysięcy kilometrów dalej. Już w lutym 1940 r. zastępca dowódcy Związku Walki Zbrojnej gen. Stefan Rowecki „Grot” zdecydował o stworzeniu Komendy Głównej Lotnictwa, której zadaniem miało być organizowanie miejsc zrzutu i lądowisk dla wsparcia od państw sojuszniczych.
Na rozpoczęcie realizacji tych pomysłów trzeba było czekać do najbardziej dramatycznego momentu II wojny światowej. Po klęsce Francji premier Winston Churchill stwierdził, że strategicznym celem Wielkiej Brytanii musi być jak najszybszy powrót do walki na kontynencie. W ten sposób narodziła się koncepcja użycia „wojsk wypadowych”, których zadaniem miało być maksymalnie efektywne angażowanie niemieckich sił w krajach okupowanych. Po latach Churchill nazwał tę strategię „improwizacją wymyśloną w sytuacji naprawdę rozpaczliwej”. Już w drugiej połowie lipca 1940 r. przystąpiono do tworzenia Kierownictwa Operacji Specjalnych (Special Operations Executive), które miało zrealizować plan premiera Wielkiej Brytanii.
W grudniu 1940 r. SOE nawiązało kontakty ze Sztabem Naczelnego Wodza i rozpoczęło uzgadnianie udziału Polaków w operacjach specjalnych. Jednak już kilka miesięcy wcześniej na kurs spadochronowy SOE trafił kpt. Maciej Kalenkiewicz, ps. „Kotwicz”. W ten sposób spełniało się jego marzenie użycia lotnictwa do wsparcia Polskiego Państwa Podziemnego.
Cichociemni wywodzili się ze wszystkich jednostek Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Łączył ich etos służby w najbardziej niebezpiecznych warunkach i najściślejszej tajemnicy. W instrukcji z 1943 r. szef Oddziału VI (Specjalnego) ppłk Michał Protasewicz podkreślał, że „wszystkie bez wyjątku czynności związane z lotem do Kraju są ścisłą tajemnicą wojskową. Bezwzględne przestrzeganie tej tajemnicy jest podstawowym warunkiem powodzenia samych lotów oraz całości akcji lotniczej w kraju, jak również jedynym sposobem zabezpieczenia przed represjami rodziny skoczka”. Owa „tajemniczość” działań spadochroniarzy zrzucanych do okupowanej Polski prawdopodobnie doprowadziła do narodzin określenia „cichociemni”. Po raz pierwszy pojawiło się ono w instrukcji z września 1941 r.
Kluczowe dla kwalifikacji w szeregi cichociemnych były ich predyspozycje fizyczne i psychiczne. „Charakter mocny, o dużym harcie ducha i uczuciach patriotycznych. Opanowany, o dużym wyrobieniu życiowym oficer, pełen ideowych zasad. Karny, lojalny, spokojny o dużym zapale do pracy, w której jest pilny i obowiązkowy. (…) Fizycznie zdrów i wytrzymały, nerwowo opanowany” – zaznaczono w charakterystyce por. Bolesława Polończyka „Kryształa”.
Pierwszy zrzut, noszący kryptonim „Adolphus”, odbył się w nocy z 15 na 16 lutego 1941 r. Na pokładzie brytyjskiego samolotu znalazło się trzech polskich skoczków: kpt. Stanisław Krzymowski „Kostka”, por. Józef Zabielski „Żbik” oraz kurier polityczny Czesław Raczkowski „Włodek”. Nad kanałem La Manche „Żbik” zauważył, że maszyna nie posiada specjalnego włazu w podłodze. W trakcie szkolenia zakładano, że właśnie w ten sposób skoczkowie będą opuszczać maszynę. Cichociemni musieli zatem wyskakiwać przez drzwi.
Pierwszy przerzut cichociemnych do okupowanej Polski miał charakter eksperymentalny. „Whitley” wylądował w Wielkiej Brytanii z zapasem paliwa na zaledwie kwadrans lotu.
W sumie w rekrutacji prowadzonej od lata 1940 r. do jesieni 1943 r. do służby w roli cichociemnych zgłosiło się 2413 oficerów i podoficerów Polskich Sił Zbrojnych. Ogółem przeszkolono 606 osób, a do przerzutu zakwalifikowano łącznie 579 żołnierzy i kurierów.
Od 15 lutego 1941 r. do 26 grudnia 1944 r. zorganizowano 82 loty, w czasie których przerzucono do Polski 316 cichociemnych (jeden z nich skakał dwukrotnie), wśród których znalazła się jedna kobieta – Elżbieta Zawacka „Zo”. W ramach wspomnianych zrzutów do kraju wysłano także 28 kurierów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Spośród 316 cichociemnych dziewięciu zginęło przed dotarciem do celu: trzech poniosło śmierć z powodu rozbicia się samolotu u wybrzeży Norwegii, trzech innych zostało zestrzelonych nad Danią, a trzem skoczkom nie otworzyły się spadochrony.
W okupowanej Polsce cichociemni wchodzili w skład kierownictwa Komendy Głównej AK, byli żołnierzami „Wachlarza”, Związku Odwetu, Kierownictwa Dywersji, zajmowali się szkoleniem, wywiadem, należeli do oddziałów partyzanckich, uczestniczyli w sabotażu i działaniach dywersyjnych we wszystkich okręgach AK. Odegrali kluczową rolę w akcji „Burza”. 91 cichociemnych walczyło w Powstaniu Warszawskim. Poległo osiemnastu z nich.
Do najbardziej znanych cichociemnych przerzuconych do Polski należeli gen. Leopold Okulicki – ostatni Komendant Główny AK, płk Kazimierz Iranek-Osmecki – szef Oddziału II KG AK, Jan Piwnik „Ponury” – legendarny dowódca partyzancki z Gór Świętokrzyskich, mjr Bolesław Kontrym „Żmudzin” – stojący na czele Centrali Służby Śledczej Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa czy też ppor. Hieronim Dekutowski „Zapora”, wybitny dowódca oddziałów AK na Lubelszczyźnie i jeden z najważniejszych dowódców podziemia antykomunistycznego.
W czasie wojny zginęło 103 cichociemnych. Dziewięciu zaś zostało zamordowanych przez władze komunistyczne w powojennej Polsce. Ci, którym udało się przeżyć i pozostali w Polsce, niemal do końca rządów komunistycznych milczeli o swojej przeszłości.
Na podst. „Nasz Dziennik”, APW, PAP