Ekstradycji 83-letniego dziś Polańskiego domagają się Stany Zjednoczone. W 1977 r. reżyser został uznany przez sąd w Los Angeles za winnego uprawiania seksu z nieletnią Samanthą Gailey (obecnie Geimer). Przed ogłoszeniem wyroku reżyser opuścił USA, obawiając się, że sędzia nie dotrzyma warunków ugody.
Polska prokuratura skierowała do Sądu Okręgowego w Krakowie wniosek o stwierdzenie dopuszczalności ekstradycji Polańskiego. Wskazała, że z umowy ekstradycyjnej między Polską a USA wynika, że można wydać obywatela polskiego do USA - także w przypadku przedawnienia ścigania w Polsce, gdy w USA okres przedawnienia nie upłynął. Obrona Polańskiego mówiła w SO o "zaskakującej i niezrozumiałej determinacji amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości w sytuacji, kiedy pokrzywdzona domaga się od wielu lat umorzenia, wybaczyła mu i pojednała się, a kara została uzgodniona i wykonana z nawiązką".
W październiku ub.r. SO wydał postanowienie o niedopuszczalności ekstradycji Polańskiego. Uznał, że przed sądem w USA została zawarta ugoda z Polańskim, a kara, która mu groziła, została wykonana z nawiązką. Ponadto stwierdził, że zgoda na ekstradycję wiązałaby się z naruszeniem praw i wolności Polańskiego. Wskazał również na "uzasadnioną obawę, że sprawa Romana Polańskiego nie zostanie rozstrzygnięta w niezawisły i bezstronny sposób przez sąd w Los Angeles".
W maju br. prokurator generalny Zbigniew Ziobro zdecydował skierować kasację do SN. "Tym, iż Polański jest osobą znaną, nie można usprawiedliwiać i tworzyć uzasadnień, że ma być traktowany inaczej. Gdyby to był przysłowiowy Kowalski - nauczyciel, lekarz, hydraulik, malarz - to jestem pewien, że z każdego kraju już dawno zostałby deportowany do Stanów Zjednoczonych" - mówił. Kasację podpisał zastępca prokuratora generalnego Robert Hernand.
PAP