Podczas środowego spotkania promocyjnego Kaczyński podkreślił, że celem książki było pokazanie „kawałka polskiej historii”, którą on sam obserwował z bliska. Zastrzegł, że jest to subiektywne ujęcie tamtych wydarzeń.
„To jest często opis odmienny od tego, który funkcjonuje w tak zwanym głównym nurcie, a bywa, że odmienny także od tego, który funkcjonuje w tych naszych nurtach, opowieściach tutaj z prawej strony” - zaznaczył prezes PiS, dodając że podczas pisania nie korzystał z żadnych dokumentów, a jedynie z tego, co pozostało w jego pamięci.
Zapewniał, że książka została napisana z dobrą wolą. Wyraził przy tym nadzieję, że kiedyś do tych wspomnień odniosą się jego polityczni adwersarze. „Dla mnie ważne byłoby, gdyby kiedyś zechcieli to skomentować ludzie, którzy to widzieli jakby z drugiej strony. Ale czy tak będzie? Przy obecnym napięciu w Polsce, przy obecnym natężeniu sporu, obawiam się, że to będzie trudne” - stwierdził szef PiS.
Najwięcej uwagi poświęcił w autobiografii nieżyjącemu bratu Lechowi Kaczyńskiemu. Mówił też o swych relacjach z Lechem Wałęsą. Powiedział, że jego brat był zdecydowanie przeciwny popieraniu ówczesnego przywódcy Solidarności jako kandydata na prezydenta. „Leszek mi mówił: „nie rób tego, bo on jest nie do opanowania i to się będzie źle kończyło”. Tu był między nami spór. Ja mówiłem: „nie znajdziemy żadnej innej dynamiki politycznej, tylko właśnie taką”. Ja w tym wypadku zaryzykowałem i do dziś dnia nie wiem, czy to jest moment, gdy zbudowałem sobie jakąś zasługę dla Polski, czy może wręcz odwrotnie. Nie wiem jak to na sądzie ostatecznym będzie ocenione” - powiedział.
W swojej książce Kaczyński odniósł się też do obecnej sytuacji politycznej. Jego zdaniem, obecna opozycja ma błędną ocenę rzeczywistości.
Udział w promocji autobiografii Kaczyńskiego udział wzięli m.in. premier Beata Szydło, marszałkowie Sejmu i Senatu - Marek Kuchciński i Stanisław Karczewski.
Na podst. PAP, pis.pl