Jak mówił, Rosja - dokonując agresji na Ukrainę i anektując Krym - sama złamała część tamtych ustaleń. Mimo tego - jak zauważył - większość państw zachodnich nie była dotąd gotowa odejść od dawnych deklaracji, że NATO nie będzie utrzymywać znaczących sił zbrojnych i sprzętu wojskowego na obszarze państw nowo przyjętych.
Także prof. Jacek Reginia-Zacharski z Uniwersytetu Łódzkiego zwrócił uwagę, że wzmocnienie wschodniej flanki NATO jest dużą zmianą w wymiarze strategicznym. W jego ocenie warszawski szczyt można uznać za przełomowy dlatego, że pojawiła się zapowiedź przekroczenia pewnej granicy - Sojusz, ze swoją rozwiniętą wojskową infrastrukturą, będzie obecny na terenie Polski i państw bałtyckich.
Dr Marcin Zaborowski z Center for European Policy Analysis zwrócił uwagę, że NATO po raz pierwszy od 1989 roku uznało, że Rosja może być zagrożeniem, przed którym należy skutecznie się bronić. "Nastąpiła zatem gwałtowna przemiana w myśleniu NATO na temat bezpieczeństwa i traktowania oraz podejścia do Rosji, jest świadomość, że przed Rosją należy się umieć skutecznie bronić. Takiej sytuacji do tej pory nie było" - powiedział.
Zwrócił uwagę, że podjęte decyzje nie zmieniają w fundamentalny sposób równowagi strategicznej w regionie. "Rozczarowujące jest to, że to są tylko cztery bataliony, a szczególnie rozczarowujące jest to, że Polsce udało się uzyskać tylko jeden batalion, czyli udało nam się uzyskać taką liczebność sił, co Estonii, która jest wielokrotnie mniejsza" - powiedział Zaborowski.
B. dowódca wojsk lądowych i b. wiceszef MON gen. Waldemar Skrzypczak zwrócił uwagę, że deklaracja wzmocnienia wschodniej flanki odgrywa dużą rolę polityczną; pod względem wojskowym - raczej symboliczną. W jego ocenie główny przekaz szczytu jest taki, że NATO to twór jednolity, mówiącym jednym głosem, gwarantujący bezpieczeństwo i myślący o pokoju.
Ekspert ds. międzynarodowych i wojskowych Atlantic Council Ian Brzezinski zwrócił uwagę w rozmowie z PAP, że bataliony NATO, które będą stacjonowały na wschodniej flance, muszą mieć nie tylko karabiny i flagi, ale m.in. zdolności wywiadowcze i rozpoznawcze, broń przeciwpancerną, przeciwlotniczą, czołgi i artylerię. W przeciwnym razie będą pokazem słabości wobec Putina. "Diabeł tkwi w szczegółach" - podkreślił.
Analityk Security Europe i korespondent branżowego pisma "Jane’s Defence Weekly" Brooks Tigner powiedział PAP, że decyzja o wysłaniu batalionów do Europy Środkowo-Wschodniej to w teorii ciekawa pułapka zastawiona na Rosję, ale rodzą się pytania, czy zadziała ona w praktyce. "NATO liczy, że te niewielkie oddziały zadziałają jak taka linka lub sznurek, że jeżeli dojdzie do agresji, jeśli Rosja zaatakuje jeden z tych batalionów, one rozpoczną walkę ze świadomością, że nie sprostają, ale będą pierwszą linią oporu" – powiedział.
na podst. PAP